Moim marzeniem jest:

Laptop z Internetem

Monika, 15 lat

Kategoria: dostać

Oddział: Poznań

Status marzenia: spełnione

Marzenie zostało spełnione dzięki pomocy

pierwsze spotkanie

2008-01-13

Wszystko zaczęło się od mojego ostatniego pobytu w szpitalu. Tam właśnie poznałam wspaniałego chłopaka Adriana. Od razu przypadliśmy sobie do gustu i zaprzyjaźniliśmy się. Dzięki niemu pobyt w szpitalu nie był taki zły jak dotychczas. Rozmawialiśmy o wszystkim. Adrian opowiedział mi również o swojej fascynującej podróży do Londynu oraz o fundacji "Mam Marzenie", która pomogła mu w spełnieniu największego marzenia. Gdy słuchałam jego historii, sama zapragnęłam czegoś takiego. Następnego dnia zjawił się pan Błażej, tata Adriana, który powiadomił mnie, że zostałam zgłoszona do fundacji przez panią doktor Rzeźnik-Bieniaszewską. Początkowo nie mogłam w to uwierzyć. Ale w krótkim czasie uświadomiłam sobie, że to nie sen i wszystko dzieje się naprawdę. Byłam bardzo szczęśliwa.

Po powrocie do domu nie mogłam przestać o tym myśleć. Byłam ciekawa kiedy i czy w ogóle spełnią moje marzenie. Aby nie tracić czasu zaczęłam myśleć nad trzema marzeniami. Myślałam, że to łatwe i nie będę miała z tym żadnych problemów. Myliłam się. To nie było takie proste jak się wydawało. Było trzeba bardzo dobrze się zastanowić, które z marzeń jest dla mnie najważniejsze, a które mniej. Czas płynął wolno, aż do niedzieli. Tego dnia miał nas ktoś odwiedzić. Niestety nie wiedziałam kto, ponieważ moi rodzice i rodzeństwo nie chcieli rozmawiać na ten temat. Czułam, że coś przede mną ukrywają. Mijały godziny, a ja wciąż czekałam z niecierpliwością na osoby, które miały nas odwiedzić.

Po kilku godzinach za oknem pojawił się biały samochód. Od razu zwróciłam uwagę na osobę siedzącą z przodu. Był to Adrian. W pierwszej chwili pomyślałam: Co on tu robi? Przecież nie mieliśmy się spotkać (przynajmniej tak szybko). Ale później, gdy zobaczyłam wszystkich pasażerów zrozumiałam, że to nie jest przypadek. Byli to: p. Błażej (tata Adriana), p. Marzena (mama) oraz p. Monika (wolontariuszka). Powiedzieli, że przyjechali spełnić moje marzenia. To był szok! Gdy już się przywitaliśmy i emocje opadły przyszedł czas na tzw. "lodołamacz". Dostałam w prezencie czarny kuferek a w nim kosmetyki. Był to strzał w dziesiątkę, ponieważ uwielbiam dbać o swój wygląd. Ale nie tylko ja mogłam się cieszyć z udanego prezentu, ale także moja siostra Klaudia, która akurat zachorowała i nie mogła być na spotkaniu i brat Kacper. Oni również dostali upominki.

Było miło i wesoło. Jedynie Kacper był trochę zawstydzony, ale gdy podeszła do niego p. Monika od razu przestał się krępować. Bardzo ją polubił. Pokazał jej nawet swoją kolekcje zabawek. Ja oczywiście miałam narysować moje trzy największe marzenia. Bałam się trochę chodź tak naprawdę nie wiem czego. Szybko zabrałam się do roboty. Pierwszy rysunek przedstawiał laptopa, ponieważ było to moje największe marzenie. Drugi przedstawiał Paryż a trzeci, ostatni spotkanie z projektantką mody Ewą Minge.

Kiedy skończyłam Adrian stwierdził, że bardzo ładnie rysuję. W między czasie jego mama robiła zdjęcia aparatem cyfrowym. Szczerze mówiąc czułam się wtedy jak jakaś sławna osoba. Długo jeszcze rozmawiałam z Adrianem o szkole, nauce, filmach i wielu, wielu innych rzeczach. Było naprawdę miło. Wszyscy bawili się świetnie. Niestety. Mimo dobrej zabawy przyszedł czas na pożegnanie. Na koniec zrobiliśmy sobie pamiątkowe zdjęcie, aby w przyszłości można było wspominać ten cudowny dzień. Było mi trochę żal, że to popołudnie tak szybko minęło lecz miałam cichą nadzieje, że wkrótce znów się spotkamy.

spełnienie marzenia

2008-01-16

O tym, że Adrian zaprosił mnie do kina i to w moje urodziny, dowiedziałam się zaraz po spotkaniu z wolontariuszami 13 stycznia. Byłam wniebowzięta. Trzy dni dzielące mnie od urodzin ciągnęły się w nieskończoność. Aż nadszedł ten długo wyczekiwany dzień. Wraz z rodzicami i siostrą wyruszyliśmy do Poznania do "Plazy". Dotarliśmy na miejsce szybciej niż było zaplanowane, dlatego też postanowiłam zrobić Adrianowi miłą niespodziankę. Kupiłam mu piękną czapkę z daszkiem. Miałam nadzieję, że mu się spodoba. Kiedy wybiła godzina, o której mieliśmy się spotkać, wraz z rodziną udałam się do kawiarenki w ustalone wcześniej miejsce.

 

Gdy zobaczyłam Adrian wraz z jego mamą Marzeną, od razu poprawił mi się humor. Przynieśli mi prezenty na moje 15. urodziny. Nie ukrywałam zdziwienia, ponieważ cały czas byłam przekonana, że urodzinowym prezentem będzie wspólne obejrzenie filmu. Bardzo cieszyłam się, że pamiętali o moim święcie, a tu nagle kolejne zaskoczenie. W kawiarence pojawiła się p. doktor Rzeźnik-Bieniaszewska wraz ze swoim synem Mikołajem oraz p. Ela, pielęgniarka ze szpitala. Początkowo myślałam, że to przypadek, lecz gdy zjawili się wolontariusze fundacji p. Monika i p. Błażej wraz z p. Ewą (prezes fundacji "Mam Marzenie") z wielkimi torbami, wiedziałam już o co w tym wszystkim chodzi.

 

"Spełnili mi marzenie!"- taka była moją pierwsza myśl. Nie mogłam z siebie wydobyć ani słowa. Łzy napływały do oczu same. Nie wiedziałam, co mam robić. Śmiać się czy płakać? Nie mogłam dojść do siebie nie tylko z powodu spełnionego marzenia. Otrzymałam także prezenty, od lekarzy i całego personelu Oddziału VI. Gdy wręczone zostały upominki przyszedł czas na tort i zdmuchnięcie świeczek. Wszyscy goście zaśpiewali "Sto lat" i zasiedli na mały poczęstunek. Długo nie mogłam dojść do siebie. Cały czas nie mogłam w to uwierzyć. Adrian siedział obok i wspierał mnie, żebym znów się nie rozkleiła. Byłam mu naprawdę bardzo wdzięczna, bo to tak naprawdę także dzięki niemu spełniło się moje marzenie.

 

Kiedy rozpakowałam wszystkie prezenty nadszedł czas na kino. Adrian, ja, Klaudia i Mikołaj nie namyślając się długo wskoczyliśmy do windy, która zawiozła nas na górę. Udaliśmy się do kina na film pt. "Królestwo owadów". Był to seans trójwymiarowy. Nigdy jeszcze nie byłam na takim dokumencie. Szczerze mówiąc nie lubię owadów, ale ten film był dość ciekawy. Kiedy wróciliśmy, źle się poczułam. Jednym słowem zasłabłam. Niestety. Przez to musieliśmy skończyć zabawę. Było mi smutno, że tak to się skończyło, ale nie miałam na to żadnego wpływu. Podziękowałam wszystkim za tak wspaniała niespodziankę i wyruszyłam w drogę powrotną. Były to najlepsze urodziny w moim życiu. Zawsze będę je ciepło wspominać. Dziękuję całej fundacji "Mam Marzenie", a w szczególności Adrianowi za to, że przyczynił się do wprowadzenia radości w moim życiu i spełnienia mojego marzenia.