Moim marzeniem jest:

Telefon komórkowy Nokia

Robert, 14 lat

Kategoria: dostać

Oddział: Poznań

Status marzenia: spełnione

pierwsze spotkanie

0000-00-00

Pewnego dnia byłem w średnim nastroju. Mama poinformowała mnie, ze odwiedzą mnie przedstawiciele fundacji "Mam Marzenie". Specjalnie mnie to nie obeszło, bo ani nie miałem nastroju na odwiedziny, ani nie wiedziałem co to za fundacja.

Wiedziałem, że mama wypełnia jakiś formularz, który potem podpisywali lekarze. Zawsze mam jakieś marzenie i jakieś myśli chodzą mi po głowie ale nigdy nie sadziłem, że jest jakaś fundacja które te marzenia realizuje. Jakiś czas po informacji mojej mamy pojawiły się u mnie dwie panie (Karolina i Kasia). Byłem trochę zdenerwowany i małomówny bo nie lubię rozmawiać o swoich marzeniach. Po pewnym czasie pani wyjęła blok i kredki. Zdziwiłem się po co. Pomyślałem: "hmmm... kółko plastyczne czy co?"... ale potem okazało się, że mam swoje trzy marzenia przelać na papier.

Myślałem, długo to nie trwało, ale byłem bardzo zdenerwowany zaczynając rysować. W głowie miałem mętlik i nic mi nie wychodziło. Musiałem zacząć od nowa rysować. W końcu się uspokoiłem i narysowałem - telefon komórkowy Nokia. Cieszyłem się ze już jest po wszystkim.

Od tamtego dnia czekam ciesząc się, że marzenia się spełniają.

inne

2007-10-01

Październikowy piątek, pogoda iście zimowa, wiatr, pierwszy śnieg tego roku. Korki w mieście. Szpital w Poznaniu, przy ul. Szpitalnej, 5. piętro. Cicho, ciepło, słoneczne kolory, inny świat. Na pozór tylko radosny. Fartuchy, maseczki, mówienie szeptem, szpitalne rytuały.

Najpierw rozmowa z opiekującym się Robertem profesorem. Robert nie czuje się dobrze. Wiedziałyśmy to, przecież od jakiegoś już czasu czekałyśmy ze spełnieniem marzenia. Nie w szpitalu. Poza nim. Miało mieć nadzwyczajna oprawę, taką, by Robert mógł wspominać ten dzień długo. A jednak postanowiłyśmy, że nie będziemy już czekać. Robert źle zniósł chemię, choć jest naprawdę bardzo dzielny. Walczy z chorobą, nie poddaje się, ma cudownych Rodziców, którzy Go wspierają.

Jego Mama powiedziała nam, że chłopiec na nas czeka. Weszłyśmy.

Robert bardzo się ucieszył, że zobaczył Karolinę, lubią się, to widać. Rozpłakał się. Z radości.
Potem Karolina przedstawiła mnie Robertowi. Chwilę rozmawialiśmy, odpytałyśmy Roberta, czy pamięta swoje marzenie. Pamiętał. Sam rozpakował karton z prezentem, opakowany w zielony papier. Jak powiedziała Karolina, w kolorze nadziei. W środku znalazł telefon, o którym marzył i karty, by mógł pisać sms'y, do woli. No i słuchawki, do radia. To było najważniejsze. Karolina znalazła Eskę, której Robert słucha. Był szczęśliwy.

Nasza wizyta nie trwała długo, Robert był zmęczony. Zanim się jednak pożegnałyśmy, obiecałyśmy coś Robertowi. Co? To nasza tajemnica. Coś wyjątkowego, coś, z czym musimy poczekać do wiosny. Aż będzie ciepło i sucho. To trochę szalony pomysł, ale . takie są najlepsze. Byle do wiosny!

Robert, ściskamy Cię ciepło, trzymamy za Ciebie kciuki, nieustająco, wierzymy, że już niedługo poczujesz się dużo lepiej. I że zaczniesz znów pisać do nas sms'y, zgoda?