Moim marzeniem jest:

Ciepłe morze - Hiszpania

Monika, 9 lat

Kategoria: zobaczyć

Oddział: Poznań

Status marzenia: spełnione

pierwsze spotkanie

2007-03-06

Dzień jak każdy... praktycznie niczym szczególnym nie wyróżniał się od pozostałych. A jednak z kilku powodów stał się dla nas wyjątkowy. Najważniejszy to taki, że razem z Grzegorzem i Asią udaliśmy się na pierwsze spotkanie z naszymi nowymi marzycielkami, siostrzyczkami, 9-letnią Moniką i 12-letnią Magdą, ale o tym za chwilę.

Powodem mniej wyjątkowym była sama droga do małej miejscowości pod Poznaniem... Naszym drajwerem był Gregory. Tego dnia zafundował nam iście królewski, rajdowy przejazd swoim samochodem bocznymi drogami prowadzącymi do punku docelowego czyli domu marzycielek . Asia tak się ucieszyła, że powiedziała, że już więcej z nami nie jeździ... no chyba, że... wykupi sobie dodatkową polisę ubezpieczeniową... ja tam nie wiem, mnie się podobało. ;-)

Jak mamy w zwyczaju, zabraliśmy ze sobą lodołamacze czyli coś co pozwoli nam przełamać pierwsze lody z marzycielami. Dziewczynki otrzymały od nas książki o tematyce fantastycznej m.in. Harry'ego Pottera i Opowieści z Narnii. Na początku Monika i Magda rozmyślały nad swoimi marzeniami. Po krótkim zastanowieniu zabrały się do rysowania. Asia dzielnie wspierała dziewczynki w werbalizowaniu marzeń za co byliśmy jej dozgonnie wdzięczni z Grzesiem... natomiast Asia i Grzegorz dziękowali mi za to, że wziąłem na siebie pomoc w wypełnianiu papierów fundacyjnych.

Największym marzeniem Moniki jest wyjazd nad ciepłe morze do Hiszpanii, drugie marzenie to pojechać do Disneylandu.

spełnienie marzenia

2007-07-02

Około 10.30 razem z Piotrem, który poświęcił swój czas by nas zawieźć do Annowa, dotarliśmy gdzie mieszka Monika .Rodzina sprawnie zapakowała się do samochodu i ruszyliśmy do Berlina skąd z małym opóźnieniem z powodu deszczu odlecieliśmy do Malagi w słonecznej Andaluzji. Na lotnisku czekał na nas nasz gospodarz Paweł Rosak, który udzielił nam gościny na kilka najbliższych dni. Udaliśmy się do apartamentu, który miał być naszym domem przez sześć najbliższych dni i mimo późnej pory poszliśmy na kolację do "Pueblo".

Następnego dnia po śniadaniu pojechaliśmy na plażę w Fuengirola gdzie Monika po raz pierwszy weszła do morza !!! Ależ ta woda słona! Monika była tak zachwycona ciepłą wodą i rozgrzanym piaskiem, że dosłownie turlała się po plaży - wspaniały widok! Po południu poszliśmy na obiad do nadmorskiej restauracji gdzie mieliśmy okazję oglądać ogromnego homara jak i podanie specjalnie przygotowanej ryby dla gości z sąsiedniego stolika. Później odwiedziliśmy Oceanarium w Benalmadena, które wywarło ogromne wrażenie na całej naszej ekipie (płaszczki, rekiny itp .) ale również spotkaliśmy "naganiacza" na rejsy katamaranem, który po tym jak dowiedział się że jesteśmy z Polski powiedział : DZIEŃ DOBRY i to tak pięknie jak tylko Polak potrafi! Ale na tym zakończyła się Jego znajomość polskiego. Wieczorem poszliśmy na basen no... i do łóżek, jutro kolejny dzień.

Następnego dnia udaliśmy się do Nerja gdzie znajduje się jaskinia, a w niej ogrom różnych form skalnych - stalagmitów, stalaktytów i innych różnych takich tam... Potem obowiązkowa plaża która w porównaniu z tą w Fuengiroli wypadła co najmniej blado Wieczorową porą udaliśmy się do pueblo na Tapas i pewien napój, który tutaj a raczej tam podają w mrożonym kuflu! W tamtym klimacie to po prostu bajka... Potem przez rynek (?) w Benalmadena z charakterystyczną Panienką udaliśmy się na wzgórze ze wspaniałym kościółkiem, a stamtąd roztaczały się przepiękne widoki Kolejny dzień zaplanowaliśmy spędzić w Aqualand w Toremolinos, miejscu pełnym wodnych atrakcjii Wieczorem poszliśmy na spacer w okolice Meczetu, który znajduje się obok miejsca gdzie mieszkaliśmy i mieliśmy okazję podziwiać widok księżyca odbijającego się w morzu... bajka.

Kolejny dzień zaczęliśmy od zwiedzenia zbudowanego specjalnie jakby "kompleksu zameczkowego" który w zamyśle autorów ma przedstawiać historię Hiszpanii a potem... łatwo zgadnąć - plaża oczywiście! Wieczorem a raczej wczesnym wieczorem odwiedził nas Paweł, który dzień wcześniej miał imieniny i również dzień wcześniej miała 12 urodziny Magda - starsza siostra naszej Marzycielki Moniki. Oczywiście był tort (stosownie do klimatu lodowy) no i oczywiście szampan (bezalkoholowy-dla dzieci). Podczas tej niewątpliwie uroczystości miałem zaszczyt wręczyć Pawłowi dyplom PRZYJACIELA FUNDACJII.

Na niedzielę zaplanowaliśmy wizytę w Zoo-Safari i na Gibraltarze, jak planowaliśmy tak zrobiliśmy. Słonie, nosorożce, żyrafy, tygrysy, a nawet strusie i inne zwierzęta mieliśmy na wyciągnięcie ręki. Prawdziwe atrakcje czekały na nas w Gibraltarze. Pomijając oznakowanie które tam w porównaniu z Hiszpanią jest fatalne mieliśmy "nadprogramowe" atrakcje - bezprecedensowy atak "angielskiej" małpy na Mamę Naszej Marzycielki niczym nieuzasadniony! Ale zostawmy uprzedzenia rasowe. ;)

Ostatni dzień w Hiszpanii zaczęliśmy gdzie? Oczywiście na plaży co chyba nikogo nie dziwi. Późnym popołudniem dotarliśmy na lotnisko i z nieukrywanym żalem patrzyliśmy jak gościnna Andalucia znika nam pod skrzydłami.  Na lotnisku w Berlinie oczekiwał na nas "komitet powitalny": Lechu i Maciej. Nie sposób było ich nie zauważyć - czekali oparci o "coś" z fundacyjnymi balonikami w rączkach...