Moim marzeniem jest:

Wyjazd do Londynu

Antek, 14 lat

Kategoria: zobaczyć

Oddział: Łódź

Status marzenia: spełnione

Marzenie zostało spełnione dzięki pomocy

pierwsze spotkanie - poznanie marzenia

2020-10-03

Angielska herbatka

To już dziś! Wreszcie udało nam się dotrzeć, aby spotkać się z Antkiem! Wcześniej los nam nie sprzyjał i z różnych przyczyn spotkanie przesuwało się w czasie, ale to już przeszłość. Dziś skupiamy się na tym, aby się dobrze bawić, nie zapominając o najważniejszym - jakie jest prawdziwe marzenie chłopca?

 

Po dłuuuugiej podróży wjeżdżamy na podwórko, od razu wita nas uśmiechnięta mama, która wprowadza nas do domu. Chwilę później witamy się z Antkiem (oczywiście z daleka, bezpieczeństwo najważniejsze!). Po chwili siedzimy już przy stole i gramy w grę planszową popijając herbatki. W międzyczasie chłopiec opowiada nam o sobie i o szkole, a my opowiadamy mu o fundacji i marzeniach. Tak jak mamy w zwyczaju przedstawiamy wszystkie cztery kategorie marzeń - "dostać"? Nieee... "Zostać"? Antek nie chce być księżniczką :(. To może "spotkać"? To nie dla niego. Ale przy ostatniej z kategorii - "zobaczyć" - na twarzy chłopca od razu zagaszcza uśmiech! A więc mamy to! Od razu zadajemy pytanie - gdzie chciałbyś pojechać? Na co Marzyciel odpowiada:

"Do Londynu! Chciałbym zobaczyć wielki zegar i przejechać się czerwonym autobusem! Chciałbym też podszkolić swój angielski"

Słuchając Antka podjadamy pyszne ciastka, dopijamy herbatkę i już wiemy, że czas już na nas. Wiemy, jakie jest marzenie chłopca, więc teraz możemy działać!

 

Jeśli chcesz, aby Antek miał możliwość wypicia popołudniowej herbatki patrząc na London Eye skontaktuj się z: Ewa Michałkiewicz, ewa.michalkiewicz@mammarzenie.org, 792 - 784 - 603

spełnienie marzenia

2022-06-02

Dzień dobry Wielka Brytanio!

                Myśląc o Zjednoczonym Królestwie pewnie duża część z nas w głowie ma skojarzenia związane z królową Elżbietą oraz całą rodziną królewską, Big Benem, czerwonymi autobusami i budkami telefonicznymi, wspaniałymi pisarzami – Charlesem Dickensem czy Jane Austen, jedynym w swoim rodzaju Williamem Shakespearem i legendarnym Królem Arturem będącym bohaterem wielu legend czy filmów. Wielka Brytania to jedna wielka historia dotycząca dziedzin kultury, gastronomii, budownictwa czy muzyki, miejsce gdzie możesz przeżyć to o czymkolwiek pomyślisz – jesteś w stanie to znaleźć, zrobić i doświadczyć.

Dzień 1

                Nasza historia zaczyna się w nocy, a dokładnie o 3 w nocy kiedy to trzeba wstać i przygotować się na półtora godzinną jazdę samochodem w stronę warszawskiego lotniska. Powiem wam, że za każdym razem kiedy gdzieś się wybieram nie może obyć się bez przeciwności losu, które aż krzyczą „widzisz mnie?! to ja! sprawmy by ten dzień był ciekawszy! adrenaliny nigdy za mało”. Słuchajcie teraz… wychodzę z domu obłożona po brzegi bagażami idę do samochodu i co?... no i kluczyki nie działają. Myślę sobie…no zdarza się, nie przejmuj się jakoś to będzie, oczywiście po czasie udaje się wszystko otworzyć, ale wtedy pojawia się inny problem. Mieliście kiedyś tą sytuację stanąć twarzą w twarz z dzikiem… ba! 3 dzikami i malutkimi warchlaczkami? Zdecydowanie nie polecam! Znacie to uczucie we śnie kiedy chcesz biec, ale mimo wszystko slow motion przejmuje stery nad twoim ciałem i mimo wielkich chęci nic z tego? Taaaak to właśnie ja, stojąca i chcąca coś zrobić, ale zanim odpowiedni nerw zakomunikuje w mózgu „ekhem… wypadałoby się ruszyć…najlepiej uciekać” jest już po sprawie. No ale  nie zawsze wszystko idzie po naszej myśli tego nie przeskoczymy. Uwierzcie mi, że najważniejsze godzina 5:15 jestem na lotnisku, a ze mną wspaniali towarzysze podróży. Pewnie nie możecie doczekać się kto to taki… werble proszę! Zacznijmy więc od Natalki, niesamowicie komunikatywnej i ambitnej marzycielki, która swoją przyszłość chce wiązać z medycyną. Kolejno mamy wielkiego fana piłki nożnej, szczególnie angielskiego klubu piłkarskiego Arsenal F.C – Kubusia oraz troszkę nieśmiałego, ale z dnia na dzień coraz to bardziej otwartego Antka, który jest ekspertem w rozpoznawaniu flag przeróżnych państw! Myślicie, że to wszyscy! Phi to dopiero początek. Naszym marzycielom towarzyszą również pewne osoby… ale zanim to, z racji tego, że nasze relacje od początku pozbawione były formalnych zwrotów pozwólcie, że będę posługiwać się imionami :D Sebastian, tata Natalki, niesamowicie pozytywna, otwarta i posiadająca ogromne pokłady humoru osoba, która dodała całemu wyjazdowi świetną atmosferę. Tuż obok mamy Renatę i Tomka, rodziców Kubusia, ciągle uśmiechniętych i niepoddających się nawet w najtrudniejszych sytuacjach. Gdybyście tylko widzieli co my wyczynialiśmy w Londynie kiedy to dana stacja metra nie była przystosowana dla wózków inwalidzkich. Schody…? Pff drobnostka!... brak rampy? Phi!... ruchome schody?...ktoś tu widzi jakiś problem? Wierzcie mi, że nie było bariery, która mogłaby nas zatrzymać. Wśród nas jest również Zuzia, siostra Antosia, która dopiero co pisała maturę! Trzymamy kciuki, żeby lipcowe wyniki były jak najwyższe! Gdybyście spytali mnie o definicję idealnego rodzeństwa, śmiało i bez wahania wskazałabym wam właśnie ich. Ta dwójka nie odstępowała siebie na krok. Byli jak dwie papużki nierozłączki, które troszczą się o siebie nawzajem zawsze i wszędzie. Naszą pulę zamyka Paweł i jego syn, najmłodszy, ale zdecydowanie nie najniższy uczestnik podróży – Krzyś. Organizator, jeden ze sponsorów, posiadający olbrzymią wiedzę i doświadczenie, świetnie prowadzący, zawsze w dobrym humorze, pełen energii, z poczuciem humoru i dystansem do siebie… to tylko kilka cech, którymi mogłabym opisać Pawła. Krzyś natomiast to olbrzymi pasjonat samolotów, a w przyszłości zapewne pilot. Zna się na nich do tego stopnia, że potrafi określić jaki to model, skąd pochodzi i jaką ma specyfikacje! No i jestem jeszcze ja - Ewa, wolontariuszka łódzkiego oddziału Fundacji Mam Marzenie melduje się na służbie! Zapieliście pasy, prawda? Bo ta historia to trochę jazda bez trzymanki, która mam nadzieje zostanie z wami na dłuższy czas!

                 Pamiętacie jak wspomniałam wam o przeciwnościach losu, które mnie napotykają? Chciałabym powiedzieć, że to koniec, ale kilka dni przed naszym wylotem dostaję telefon od Pawła z wiadomością „odwołali nam busa…”. Pierwsza myśl w głowie to „co my teraz zrobimy?”, na dodatek nasz wyjazd pokrywał się idealnie z harmonogramem czterodniowych obchodów Platynowego Jubileuszu, czyli 70-lecia panowania królowej Elżbiety II. Czy wiedzieliście, że Elżbieta II jest najdłużej panującym monarchą w historii brytyjskiego, a wcześniej angielskiego tronu? Na dodatek jest również już drugą najdłużej panującą osobą w historii świata. 12 czerwca wyprzedziła króla Tajlandii Rama IX, a na pierwszym miejscu plasuje się król Francji Ludwik XIV, którego okres panowania to 72 lata i 110 dni. Dobra, dobra koniec tych lekcji historii, trzeba było poruszyć niebo i ziemię, góry i morza, ale wreszcie się udało! Bus znaleziony, a plany nadal aktualne! Ruszamy więc w podróż z czystą kartką, która niech no by tylko spróbowała się w jeszcze jakikolwiek sposób pobrudzić!

                No i lecimy! Przebijając się przez kłęby chmur w stronę bezchmurnego niebieskiego nieba by w końcu wylądować bezpiecznie w miejscu, które przez następne 4 dni będzie przez nas eksplorowane do granic możliwości. Dzień dobry, Londyn! Ale zanim to, na naszych marzycieli czeka mała niespodzianka, która dzięki charyzmatycznej postawie Pawła doszła do skutku. Mianowicie zobaczenie i wejście do kabiny pilotów! Kosmoooos i to dosłownie, miliony przycisków, przeróżnych światełek, wyświetlaczy, które mimo mojej chęci nie będę w stanie wam przybliżyć gdyż moja wiedza, a bardziej jej brak powoduje, że chyba nie bardzo nadaję się do prezentowania funkcjonalności danych urządzeń. Po takim wstępie zdecydowanie możemy ruszać dalej! Bo to nie koniec niespodzianek, które dzisiejszego dnia na nas czekają! Prosto z lotniska ruszamy metrem do hotelu w celu zostawienia zbędnych bagaży. Powiem wam, że londyńskie metro to drugie podziemne miasto. Przeogromna ilość linii i pięter aż krzyczy „ zgubisz się”. Na szczęście bez problemu znajdujemy swoją stację, która prowadzi nas przed próg hotelu, tam też zabieramy najpotrzebniejsze rzeczy i udajemy się w naszą pierwszą przejażdżkę czerwony autobusem. Widok mimo krótkiej jazdy jest niesamowity, choć nie ukrywam, że za każdym razem kiedy mijaliśmy samochody bądź skręcaliśmy w dane ulice miałam wrażenie, że w cos uderzymy. Wysiadając na stacji Westminster stykamy się z ogromną ilością osób, ale już za chwile dowiadujemy się co jest powodem tak licznie przybywającego tłumu. To przelot nad Pałacem Buckingham samolotów z eskadry akrobacyjnej RAF-u – Red Arrows. Szkoda, że nie mogę przekazać wam tego jak tłum radośnie krzyczał za każdym razem kiedy samoloty nadlatywały! Wspomnienie, o którym nie da się zapomnieć! Ale nie martwcie się zrobiłam kilka zdjęć, które mam nadzieje, że choć trochę przybliżą wam cały przelot. Po pięknym pokazie postanowiliśmy coś zjeść. Po drodze udaje nam się znaleźć polską restaurację Mamuśka, która zdecydowanie wpadła w nasze gusta! Gotowi do dalszego zwiedzania udajemy się w celu zobaczenia Waterloo Station, która jest centralną stacją kolejową i stacją metra. Tuż obok znajduje się London Eye, ale zanim to wybieramy się w piękny rejs po Tamizie, od pałacu westminsterskiego aż po most Tower Bridge. Przyglądamy się Tate Modern gdzie mieszczą się najbogatsze na świecie zbiory sztuki współczesnej. Można zobaczyć tam dzieła Pabla Picassa, Salvadora Dali czy artystów polskiego pochodzenia jak Magdalena Abakanowicz czy Wilhelm Sasnal; Katedrze św. Pawła świątyni anglikańskiej, siedzibie biskupa londyńskiego oraz mieszczącej galerie: Szeptów, Kamienną i Złotą oraz krypty gdzie pochowano wielu wybitnych mężów stanu m.in. Winstona Churchilla; Tower of London  będący dawnym królewskim więzieniem, a dzisiaj służącym jako miejsce gdzie przechowywane są klejnoty koronne, czy The Shard szklaną piramidę liczącą prawie 310 m i 72 kondygnacje i wielu, wielu innym atrakcjom. Słoneczna pogoda sprawia, że zwiedzanie zapada nam jeszcze bardziej w pamięć. Wiecie jak to jest Londyn lubi zmieniać swoją pogodą w przeciągu paru godzin.

Kolejnym przystankiem, który obligatoryjnie musimy zwiedzić jest London Eye. Koło Milenijne to olbrzymi diabelski młyn wwożący turystów na wysokość 150 m i mieszczący 25 osób w jednej kapsule. Dzięki olbrzymiej uprzejmości pracowników zostaliśmy wypuszczeni do kapsuły sami. Dzięki temu mogliśmy podziwiać niesamowity widok nie tylko na centrum miasta, ale i na zatopione w zieleni dalekie przedmieścia. Spędzenie 30 min przyglądając się Londynowi to bajka, która stała się rzeczywistością, którą mogliśmy dotknąć zobaczyć i poczuć na własnej skórze. Lepszego zakończenia dnia nie dało się przewidzieć.

Dzień 2

                Dzisiejszy dzień zaczynamy od śniadania. Trzeba nazbierać siły i energii bo mam małe przeczucie, że dzisiejszy dzień będzie baaaardzo wymagający. Pierwszy przystanek to Muzeum Figur Woskowych Madame Tussaud. Niezwykłe miejsce gdzie prócz 400 lat historii Londynu zaprezentowanej z kabiny taksówki, poznajemy również rodzinę królewską, przenosimy się do zupełnie odległej galaktyki z postaciami „Gwiezdnych wojen”, robimy selfie z Beyonce i face to face z Hulkiem. Nie ukrywajmy… nie mielibyśmy szans w starciu z kilu metrowym zielonym superbohaterem, dlatego po ciężkich ustaleniach zostajemy w #teamDOBRO i łączymy nasze siły!

Wiedzieliście, że jedna figura woskowa powstaje od 3 do 6 miesięcy? Dodatkowo aby jak najlepiej odwzorować daną postać potrzeba 500 precyzyjnych pomiarów i ok. 200 zdjęć! Ogrom pracy, prawda?

Z Muzeum Figur Woskowych udajemy się do Muzeum Historii Naturalnej. Czy są tutaj jakieś osoby, które nie lubią odwiedzać takich miejsc? Wierzcie mi, że gdybyście zobaczyli jak świetnie można się bawić i czego można doświadczyć i dowiedzieć się z tych dwóch muzeów, zdecydowanie polubilibyście takie miejsca! Muzeum Historii Naturalnej mieści się w przepięknym neoromańskim gmachu i posiada imponujące gipsowe modele zwierząt prehistorycznych, ale i wspaniała kolekcję geologiczną, która obejmuje m.in. symulator trzęsień ziemi oraz wystawę kryształów. Szczerze wam powiem, że w pewnym momencie po prostu się zgubiłam, na całe szczęście udało mi się zorganizować dla siebie mapkę, która nie ukrywam również nie była w niektórych momentach prosta do odczytania ;p Najważniejsze, że był to jakiś punkt odniesienia. Jednym z najbardziej charakterystycznych miejsc w muzeum jest Hala Hintze, gdzie pod sufitem podwieszony jest szkielet płetwala błękitnego, największego zwierzęcia żyjącego na ziemi. Żeby jeszcze bardziej przybliżyć wam ogrom całego muzeum opowiem wam troszkę o strefach, na jakie jest podzielone – strefa niebieska, pomarańczowa, zielona oraz czerwona. Pierwsza z nich ma związek z dinozaurami, rybami, gadami oraz ssakami. To właśnie tam można zobaczyć ruszającego się Tyrannosaurusa rexa, który nie przypada do gustu tylko najmłodszym :D. Strefa pomarańczowa – Centrum Darwina, gdzie spotkać można najróżniejsze gatunki motyli czy owadów oraz przepiękny ogród Wildlife Garden z przeróżnymi roślinami, ptakami oraz płazami. W strefie zielonej obserwowaliśmy skamieliny morskich stworzeń takich jak plezjozaury znalezione na brytyjskim wybrzeżu, podziwialiśmy kolekcję minerałów, drogocennych kamieni (diamenty czy szmaragdy) i fragmenty meteorytów. Ostatnia strefa – czerwona dotyczy Ziemi i tego jak nasza planeta ewoluowała na przestrzeni dziejów. Przed wjazdem do wnętrza ziemi naszym oczom ukazał się przepiękny szkielet Stegozaura i ruchome schody, które prowadzą nas w nieznane dotąd zakamarki naszej planety.

W następnej kolejności udajemy się do Hyde Parku, rozległego na ponad 3 km2, gdzie przechodzimy obok Pałacu Kensington, w którym obecnie mieszka William, książę Cambridge wraz z rodziną i ruszamy zobaczyć mury Tower of London i Tower Bridge, gdzie machamy przepływającym przez Tamizę statkom. Czy wiedzieliście, że Tower od London w swojej kolekcji klejnotów koronnych wyróżnia trzy największe brylanty świata, w tym słynny Koh-i-Noor, gdzie w 1937 r. został osadzony w koronie Królowej Matki?

Dzień 3

Zadam wam jedno pytanie, które bardzo mnie ciekawi.  Czy pamiętacie kiedy ostatnio robiliście coś po raz pierwszy?  Czasami w rozpędzonym przez nas pociągu nie zdajemy sobie sprawy, jak ważne jest to by zatrzymać się na mijanych przez nas dotychczas stacjach lub zmienić całkowicie tory, po których się poruszamy tak by doświadczyć czegoś z czym nie mieliśmy wcześniej styczności. Dlatego też dzisiaj postanowiliśmy wyruszyć w podróż i to nie byle jaką! Czekają nas dwie niesamowite atrakcje, które mam nadzieję, że przypadną wam do gustu tak bardzo jak nam!

Z racji tego, że dzisiejszy dzień to wielka samochodowa wyprawa możemy pospać troszkę dłużej. Nawet nie wiecie jak bardzo chciałabym z tego skorzystać, na moje nieszczęście zawsze kiedy mogę dłużej spać, budzę się wczesnym rankiem, natomiast wtedy kiedy trzeba wstać rano mogłabym spać do południa… Ehh co poradzić. O wyznaczonej godzinie spotykamy się przed hotelem, zajmujemy miejsca w busie i jedziemy! Nasza podróż nie trwa długo i już za chwilę znajdujemy się pod przepięknym zamkiem w Windsorze będącej rezydencją królów angielskich od prawie dziewięciu stuleci i największym zamieszkałym zamkiem świata, którego powierzchnia zajmuje 5 hektarów. Aż szkoda, że wewnątrz zamku nie można robić zdjęć ponieważ znajdujące się tam zbiory, pokoje i dobytek artystyczny robią ogromne wrażenie na zwiedzających. Podczas naszej wizyty królowa Elżbieta II była obecna na zamku Windsor, który preferuje zdecydowanie bardziej od Pałacu Buckingham. Dlaczego? Bo w Windsorze ma możliwość obcowania z naturą, której brakuje w londyńskiej rezydencji i spokoju, którego brak w gwarnym Londynie. Jeśli spytalibyście, która część zamku zrobiła na mnie największe wrażenie to z pewnością wskazałabym wam kaplicę w Wieży Chester gdzie 20 listopada 1992 roku wybuchł pożar. Gdyby nie szybka reakcja personelu i działań straży pożarnej dzisiaj moglibyśmy nie oglądać wspaniałego architektonicznego dzieła, z ogromną historią.

Naszą drugą atrakcją na dzisiejszy dzień jest, myślę wszystkim znane Stonehenge. Ilość teorii i plotek na temat tego miejsca ma swoje odzwierciedlenie w setkach książek, filmach dokumentalnych czy serialach. Ten megalityczny monument z epoki neolity składa się z 30 zewnętrznych kamiennych bloków oraz 49 wewnętrznych, a w samym środku znajduje się przewrócony megalit tzw. Altar Stone. Pewnie zastanawiacie się w jaki sposób te olbrzymie nawet na 9 metrów wysokości kamienie zostały przetransportowane z kamieniołomu oddalonego o ponad 130 km. Istnieją teorię wskazujące, że tamtejsza społeczność transportowała je za pomocą sań, ale według najnowszych badań to sam lodowiec nasunął jest z tak daleka. Samo znaczenie kręgu nadal nie jest do końca znane. Jedni przywołują teorie związane z odbywającymi się tam pogańskimi obrzędami, drudzy o tym, że Stonehenge służył do obserwacji nieba i gwiazd (kultem księżyca i słońca, gdzie księżyc symbolizował kobietę, a słońce mężczyznę).

Dzień 4

Czas… z nim nigdy nie wygramy. Nieubłaganie szybko mija i mimo wielkich chęci nigdy się nie cofnie. Dlatego tak bardzo doceniam to czego doświadczam i przeżywam, zapamiętuje najmniejsze momenty i zapisuje je w pamięci i na zdjęciach tak by móc wrócić do nich w każdym momencie. Mimo, że to ostatni dzień, wykorzystujemy go nie mniej produktywnie co poprzednie. Wybieramy się na Emirates Stadium, na którym mecze rozgrywa drużyna Arsenalu, będąca jednym z ulubionych drużyn piłkarskich Kubusia. To właśnie tam nasz marzyciel mógł poznać kulisy funkcjonowania klubu, zobaczyć szatnie zawodników i gości, strefę VIP, przejść tunelem prowadzącym na murawę oraz wyobrazić sobie 60 tysięczną publiczność pobudzającą sowich piłkarzy do wygrania meczu. Myślę, że była to dla niego niezapomniana chwila!

A teraz ruszamy na lotnisko… mimo, że ciężko pogodzić się z tym, że jest to koniec tej wspaniałej przygody trzeba wrócić do otaczającej nas rzeczywistości z przeświadczeniem, że mimo zakończenia pewnego etapu i dołożenia kolejnego elementu układanki, w przyszłości czeka nas jeszcze wiele wspaniałych chwil i momentów, które finalnie ułożą się w piękny obraz będący uwiecznieniem naszych wspomnień.

Natalko, Antosiu i Kubusiu bardzo cieszę się, że wasze marzenie zostało spełnione. Mam nadzieje, że zostanie ono z wami na bardzo długo i będziecie wspominali je z uśmiechem na ustach. Życzę wam aby każde wasze postanowienie, cel i marzenie zostało zrealizowane, abyście czerpali jak najwięcej z tego co was otacza i cieszyli się z najmniejszych rzeczy, które mają równie wielkie znacznie. Aby każdy dzień przynosił wam coś nowego z czego będziecie mogli brać przykład na przyszłość, a przede wszystkim życzę wam byście nigdy się nie poddawali i walczyli mimo wszystko tak by na koniec dnia stanąć i powiedzieć sobie, że „nic nie jest w stanie mnie zatrzymać” i z uśmiechem na ustach ruszyć dalej przed siebie.

                Ogromne podziękowania chciałabym również skierować do Pawła, jednego ze sponsorów i organizatorów wyjazdu. Dziękuje Ci za to co zrobiłeś dla naszych marzycieli, za Twoje dobre serce i pomocną dłoń, z której zawsze mogłam skorzystać. Dziękuje, za cały ogrom pracy który włożyłeś, za czas i doświadczenie, którym dzieliłeś się z nami. Bez Ciebie ten wyjazd nie byłby tak magiczny i idealny w każdym calu. Dziękuję!

                Sebastianie, Zuzio, Krzysiu, Renatko i Tomaszu bardzo dziękuje wam, że mogłam was poznać i zamienić z każdym z was choć kilka zdań. Mam nadzieje, że ten wyjazd również dla was przyniósł wiele niezapomnianych chwil i uśmiechów. Dziękuje, że byliście zawsze chętni do pomocy, gotowi i pełni energii. Jesteście wielcy!

                Chciałabym również skierować podziękowania dla Benefit Systems, który zasponsorował marzenie Natalki, Antosia i Kubusia. Drodzy Państwo wasza pomoc jest nieoceniona. To dzięki wam nasi marzyciele mogli przez kilka dni spełniać swoje marzenie. Wasza dobroć i ogromne serce jest dla nas bezcenne. Bardzo dziękujemy!

Równie wielkie podziękowania dla linii lotniczych LOT, a przede wszystkim personelu i pilotów, którzy udostępnili naszym marzycielom wejście do kabiny pilotów. To poświęcenie chwili waszego czasu, spowodowało niezapomniane wspomnienia naszych marzycieli!