Moim marzeniem jest:

Laptop

Wojtek, 10 lat

Kategoria: dostać

Oddział: Poznań

Status marzenia: spełnione

Marzenie zostało spełnione dzięki pomocy

pierwsze spotkanie

2005-12-15

W środę przedpołudniem dostałem mejla od Moniki z oddziału warszawskiego: "Mamy Wojtusia, który leczy się w Centrum Zdrowia Dziecka, ale mieszka w Gorzowie. Do Warszawy wraca w lutym, więc może dacie radę się do Niego wybrać jakoś wkrótce? To gdzieś koło Was prawda?" Niezupełnie. 150km od Poznania. Ale marzycielom się nie odmawia, tym bardziej jeśli pochodzi się z Ziemi Lubuskiej.

Spojrzałem na date urodzenia na ankiecie i znieruchomiałem. Wojtuś ma w piątek kończy 10 lat! Z racji tego, że we czwartek jechałem do Berlina po teściową, nie mogło więc być inaczej - umówiłem się z rodzicami na wizytę w drodze powrotnej z Berlina.

Czas naglił, więc mama praktycznie natychmiast zadecydowała o lodołamaczu: teleskop i mikroskop. Troche mnie to zdziwiło biorąc pod uwagę fakt, iż chłopiec cierpi na nowotwór prawego oka, ale mama zapewniła mnie, że choroba nie wpływa na Jego wzrok. No i że chłopiec ma dosyć szerokie zainteresowania. Poleciła mi też zakupić płytę Backstreet Boys dla 12-letniej siostry. Prezenty zakupiłem w Tesco a opakowałem w Witnicy (właściwie to uczyniła to moja siostra Wiola). Byłem gotów na spotkanie.

Wojtek mieszka w niewielkim, blokowym mieszkaniu na jednym z gorzowskich osiedli. Odwiedziliśmy go we trójkę. Dla mojej teściowej i chrześniaka Łukasza był to fundacyjny debiut. Ale żółtodzioby spisały się nieźle. Łukasz pomagał Wojtkowi w rozpakowaniu i wypróbowaniu jego nowego sprzętu, a teściowa pomogła nam wypić kawkę przy wypełnianiu papierów ;)

Wojtek zachorował 1.5 roku temu. Miał kilkanaście chemii i jedną operację. W chwili obecnej leczenie jest zakończone. Tak przynajmniej twierdzi tata, który jest z chłopcem praktycznie 24/7. W lutym jadą do CZD na kontrolę. To tego czasu Wojtek ma luz blues.

Ale Wojtek nie zamierza odpoczywać. Jest bardzo energicznym i wszędobylskim chłopcem. Zupełnie się nie wstydził i od razu przypadliśmy sobie do gustu. Przy określaniu swoich marzeń chłopiec popisał się wszechstronnością i talentem ilustratorskim. Nie miał też zbytnich oporów czy kłopotów z ujawnieniem o czym tak naprawdę marzy.

Na pierwszy ogień poszło stwierdzenie, że chciałby mieszkać na wsi. Jakie fajne marzenie - pomyślałem sobie. Potem Disneyland, samolot zdalnie sterowany, kino domowe i coś o czym "cały czas ostatnio mówi" (cyt. Tata) - czyli laptop. Wszystkie marzenia uargumentował mniej lub więcej no a kiedy przyszło wybrać jedno, największe z nich wybór padł oczywiście na laptop. Chce go mieć, bo mu się on przyda w podróży np. do Warszawy. Parafrazując starą futbolową prawdę (grają wszyscy, ale zawsze i tak wygrywają Niemcy): marzeń można mieć wiele, ale na końcu i tak załatwiamy laptopa. I ja też muszę załatwić laptopa dla Wojtka. Czy zdąże przed świętami?

inne

2006-02-18

Góra zdobyta - SUKCES.
Mimo ostatnich ponurych i deszczowych dni, ten okazał się wyjątkowy. Zresztą nie mogło być inaczej. W końcu był to dzień cudów - najpierw pokazało się długo wyczekiwane słońce, które prowadziło nas cala drogę a potem szeroki, najcudowniejszy z możliwych uśmiechów - DZIECKA.

Pojechaliśmy wesołym samochodem do Gorzowa pomachać czarodziejską różdżką i spełnić marzenie Wojtusia. Wybrało się tam 3 wolontariuszy oraz sponsor marzenia p. Mariusz, który w oka mgnieniu się z nami zintegrował. I tak na wspólnych rozmowach i żartowaniu mijała nam droga do Gorzowa. Z minuty na minutę zbliżaliśmy się do celu. Energia coraz bardziej nas rozpierała, i to niesamowite przeświadczenie ze zaraz wydarzy się cos pięknego....No i w końcu nadszedł moment SPEŁNIENIA.

Wkroczyliśmy tłumnie do domu Wojtka gdzie czekała już na nas cała rodzina i pojawił się ON, ciekawy, świdrujący wesołymi oczkami i myślący zapewne - czy my tu cos mamy dla niego????

I jest, jest, jest... Nareszcie!

Sponsor osobiście wręczył Wojtkowi jego zielony pakunek. W tym momencie nastąpiła seria szybkich ruchów, poszedł papier, poszedł karton i w końcu dotarł do serca. Wśród ogólnej radości i głośnego śmiechu powiedział tylko - WOW!!! LAPTOP!!!!!

I tu nastąpiła chwila, w której nasz energiczny 10-latek zapomniał o całym świecie. Teraz był tylko on i jego maszyna. W zdumienie wprawiła nas sprawność, z jaka poradził sobie z laptopem. Dokładnie wiedział, co gdzie i jak żeby wszystko zadziałało, szybciutko przejrzał zawartość, ustawił nowe tło (fundacyjne) i zaczął zabawę. Na pierwszy rzut poszła gra Shrek.

Wojtuś sprawnie objaśniał "mniej kumatym/rozeznanym" wolontariuszkom tajniki gry, zbierał punkty i boksował.

Reszta przestała się liczyć...

Jeszcze tylko oderwany na chwilkę - na prośbę Tomka - pozował do pamiątkowego zdjęcia, by na koniec godnie przyjąć DYPLOM SPEŁNIONEGO MARZENIA i... Powrócić do walki w świecie Shreka i rozbójników.

Moja pierwsza myśl - nie dam rady.
Moje zdanie teraz - takie chwile uskrzydlają, takie chwile pozwalają głęboko oddychać. W takich chwilach czuje się magię.......tą najprawdziwsza..... Radość dziecka jest najcieplejszym ze słonecznych promieni.

Dzięki Panu Mariuszowi Wojtus będzie mógł jej doświadczać każdego dnia. Jednocześnie mamy nadzieję, iz podarunek bedzie pomagał w zgłębianiu rozlicznych pasji naszego marzyciela - bo słyszeliśmy, iz w produkcji marzeń jest mistrzem!!!!

Z ostatniej chwili (21 luty 06): Pan Mariusz, który fundusze na spełnienie marzenia uzbierał w zadziwiający sposób (przez kilka miesięcy do skarbonki w kształcie budki telefonicznej odkładał 5-ciozłotówki!), po wizycie u Wojtka, też zaraził się bakcylem Marzycielus Spełniatus Niepospolitus. Właśnie dziś zakupił i wysłał Wojtkowi torbę do laptopa, która na pewno mu się bardzo przyda! Z zaprzyjaźnionych z nami źródeł dowiedzieliśmy się też, źe pan Mariusz już obmyśla kolejny sposób na zbieranie środków na spełnianie marzeń!!! Gratulujemy pomysłów i złotego serduszka, za które w imieniu Wojtka serdecznie dziękujemy!