Moim marzeniem jest:

Fotomodelka Kasia

Kasia, 13 lat

Kategoria: być

Oddział: Poznań

Status marzenia: spełnione

Marzenie zostało spełnione dzięki pomocy

pierwsze spotkanie

2005-10-29

O tym, że z Kasią będzie nam - wolontariuszom - trudno nawiązać kontakt, wiedzieliśmy już po pierwszej telefonicznej rozmowie. Absolutnie żadnych wizyt, żadnych rozmów i najlepiej "wykreślenie" z Fundacji Mam Marzenie. Dopiero Mama wynegocjowała zgodę Kasi na spotkanie.

Stajemy przed młodą, wysoką dziewczyną. Pierwsze chwile mają charakter bardzo oficjalny. Opowiadamy o Fundacji, o naszej misji... Kasia niezbyt chętnie podtrzymuje rozmowę. Rozumiemy to doskonale. Z Jej punktu widzenia jesteśmy nieznajomymi, którzy nie wiadomo dlaczego i po co zjawiają się i obdarowują kompletem markowych kosmetyków.

Prezent - nasz pachnący, kojący i odżywczy "lodołamacz" - wywiera na Kasi duże wrażenie; został przecież precyzyjnie określony dzięki pomocy Mamy, oczywiście w największej tajemnicy przed Kasią.

Rozmowy ruszają pełną parą i osiągają poziom zadawalający. Początkowo dużo jest żartów i uśmiechów, później uśmiechów coraz więcej, ale też sporo istotnych szczegółów. Wreszcie Kasia wypowiada swoje marzenie: kino domowe. I pewnie byłoby wszystko w porządku, gdyby nie jakieś dziwne przeczucie, że Kasia chciałaby coś innego. Opowiadamy o różnych dziecięcych marzeniach, o tym, że często są zaskakujące nawet dla znających swoje dzieci Rodziców. Opowiadamy o tym, jak wielkie znaczenie ma spełnienie tego naprawdę najważniejszego, najskrytszego marzenia. I wtedy kino domowe natychmiast rozpryskuje się jak bańka mydlana. Pierwsze miejsce zajmuje sesja fotograficzna z Kasią w roli modelki. Bo przecież Kasia chce być, jak dorośnie, modelką. Teraz dopiero dostrzegamy charakterystyczne błyski w oczach. Teraz wiemy, że prawdziwe marzenie Kasi zostało wypowiedziane i toruje drogę nadchodzącej i przeczuwanej już radości, a może nawet zwiastuje odrobinę szczęścia.

Po powrocie do domu odbieramy telefon od Mamy Kasi. Dziękuje nam za to, że córka poczuła "wiatr w żaglach", że po naszym wyjściu była radosna i podekscytowana, że była bardzo zadowolona ze spotkania z Fundacją Mam Marzenie i cieszyła się swoim marzeniem, nie martwiąc się, że przyjdzie jej trochę poczekać na jego spełnienie. Podziękowania należą się jednak nie wolontariuszom, ale mediatorowi - Mamie, bez której starań nie byłoby szansy spotkania Kasi. Dziękujemy.

spełnienie marzenia

2006-01-29

Na spełnienie marzenia Kasia czekała kilka miesięcy. Udział w profesjonalnej sesji fotograficznej, zaprezentowanie się w sportowych, markowych ciuszkach najlepszych firm, wymagały wielu przygotowań. Aby przedsięwzięcie się udało, trzeba było precyzyjnie ustalić zakres zadań dla wszystkich zaangażowanych osób: pracowników hotelu, fryzjerów, wizażystki, stylistki, fotografa. Pani Kasia "przejęła punkt dowodzenia" wraz z "oficerem łącznikowym", Panią Eweliną.

Z marzycielką Kasią i jej rodziną spotykamy się po szczęśliwej, choć trudnej podróży (Kasia wyjechała z domu w środku nocy) na dworcu Centralnym w Warszawie.

Szybciutko do hotelu, rozpakowanie niewielkich bagaży, pyszne śniadanko w hotelowej restauracji i jazda tramwajem w stronę centrum, bo przecież o 11:30 czekało na Kasię Studio Frisor, gdzie przesympatyczni panowie zajęli się głową Kasi, a raczej jej włosami. Najpierw wnikliwa ocena jakości włosów, ich grubości i długości, chwila zastanowienia, jak obciąć, aby wyglądały najpiękniej i... wszystko było jasne.

Cięcie, modelowanie i układanie włosów to dla takiego mistrza, jak p. Piotr, "pestka". Po około dwóch godzinach fryzurka była gotowa. Zamawiamy taxi i przenosimy się na Pragę, gdzie w ogromnym studio fotograficznym "Melon" będą się odbywały kolejne czary. Kasia jest co chwilę czymś zaskakiwana, ale wszystko przyjmuje ze stoickim spokojem. Zajmują się nią przesympatyczne, kochane, miłe, ciepłe osoby. Pani Lena - wizażystka, p. Julita - stylistka, p. Michał - fotograf i oczywiście wszędobylska i czuwająca nad wszystkim Pani Kasia.

Stoję z boku, robię zdjęcia i staram się bardzo zatrzymać te czarowne chwile na kliszy aparatu fotograficznego. Kasia zmienia się z minuty na minutę. Sens tych przemian nie dotyczy zmieniających się strojów czy makijaży. Widzę, jak ta niepewna dziewczynka w obiektywie aparatu fotograficznego staje się pewną siebie młodą damą, widzę jak "rosną jej skrzydła". Obserwuję pracującą ekipę i nadziwić się nie mogę, skąd w tych ludziach tyle zapału, skąd to oddanie sprawie, skąd siła, by kilka sobotnich, weekendowych godzin spędzić w studio z naszą marzycielką Kasią.

Przed 17:00 sesja się kończy, jeszcze tylko rodzinne zdjęcie. Na końcu przed aparatem fotograficznym stajemy wszyscy, szczęśliwi, nawet p. Michał. Teraz Kasię spotyka kolejna niespodzianka, kolejna radość. Wszystkie ciuszki, w których pozowała do zdjęć, stają się jej własnością. Czasu mamy niewiele, szybciutko w "Tam Tamie" jemy spóźniony obiad i pędzimy do teatru "Lalka" na "Opowieść Wigilijną". Dzięki wolontariuszce warszawskiego oddziału FMM - Małgosi, aktorzy czekają na nas 5 minut. Wpadamy na widownię, zaczyna się spektakl. I znowu radość, Kasia z dużym zainteresowaniem ogląda opowieść Dickensa, którą niedawno przeczytała.

Około 20:00 wracamy do hotelu Campanile, w którym dzięki uprzejmości p. dyrektora Anthonego Vesin przesypiamy spokojnie noc. Rano Warszawa wita nas mrozem i przenikliwym wiatrem, ale to nic. Marzenie Kasi się spełniło i tylko to jest ważne.

Kasiu! Niech to marzenie sprawi, że pokonasz wszystkie przeciwności losu, a zdjęcia wykonane przez p. Michała, niech będą dowodem na to, że marzenia się spełniają, a więc... warto marzyć!!!

Fotografii - zgodnie z wolą rodziców naszej marzycielki - nie udostępniamy na stronie.