Moim marzeniem jest:

Franek łowca bramek!!!

Jarek, 13 lat

Kategoria: spotkać

Oddział: Poznań

Status marzenia: spełnione

pierwsze spotkanie

2005-06-28

Za górami, za lasami, bardzo bardzo daleko... i jeszcze dalej, w malowniczo położonej wiosce opodal Kalisza mieszka dwóch braci, którzy mają piękne i wielkie marzenia...

Gdy tylko dowiedzieliśmy się o tym, bez zastanawiania wyruszyliśmy w daleką podróż (28.06.br), aby dowiedzieć się co to za pragnienia. Skład naszej drużyny był następujący: Tomek, Czarny i Ja, miał być z nami jeszcze Mateusz, ale niestety nie mógł pojechać. Mimo obaw, dojechaliśmy do miejscowości Marszałki bez żadnych problemów. Podróż upłynęła bardzo przyjemnie - wierzcie mi z Tomkiem i Czarnym można się uśmiać do łez. Byliśmy u naszych Marzycieli koło godz.19, co Tomek podkreślił, że dzisiaj zamiast dobranocki jesteśmy MY!!! :o) :o) Dowiedzieliśmy się od "tajnego informatora", że chłopcy są zapalonymi kibicami piłkarskimi, w szczególności upodobali sobie Wisłę Kraków. Marzyciele namiętnie oglądają także rajdy samochodowe. Niestety większość czasu spędzają w rodzinnym domu, gdyż dalsze podróże są dla nich męczące (chłopcy chorują na dystrofię mięśniową).

Lodołamacz - sportowy samochód, zdalnie sterowany stał się prezentem dla trzynastoletniego Jarka, a WIELKA encyklopedia sportu była dla siedemnastolatka Marcela. Chłopcy ucieszyli się z podarunków, i zaprosili nas wraz z mamą i siostrą Mariolą, do suto zastawionego słodkimi smakołykami stołu. W końcu przyszedł czas, aby dowiedzieć się jakie są te MARZENIA. Po mojej propozycji narysowania ich, chłopcy z wielką chęcią rozpoczęli pracę. W trakcie powstawania malarskich dzieł wyszło na jaw, że Jarek i Marcel bardzo pięknie rysują - Jarkowi cudnie wychodzą kościoły, a z kolei Macelowi samochody.

Okazało się, że największym marzeniem Jarka jest spotkanie króla strzelców Wisły Kraków - Tomasza Frankowskiego. Awaryjne marzenia to: zobaczenie samochodu rajdowego na żywo i posiadanie własnego konia. Drugi Marzyciel o przepięknym imieniu - Marcel wymarzył sobie spotkanie z rajdowcem Tomaszem Kucharem. Awaryjnym marzeniem jest spotkanie z piłkarzem Wisły Kraków. Jak widać chłopcy mają podobne zainteresowania, a tym samym marzenia - wszystko dlatego, że są bardzo zżyci ze sobą, i dużo czasu spędzają razem. Jarosław i Marcel są przesympatycznymi chłopcami, ale nieco nieśmiałymi. Myślę jednak, że pierwsze lody zostały przełamane i choć mieszkają tak daleko mam nadzieję, że zobaczymy się już niedługo...

spełnienie marzenia

2005-08-05

...zaczął się dzień z wielką piłkarską przygodą... Dziś miało się spełnić marzenie Jarka - spotkanie z najskuteczniejszym napastnikiem polskiej ligi i reprezentacji Polski - Tomkiem Frankowskim.

Na spotkanie wyruszyliśmy do Grodziska Wlkp. Tam też wieczorem miał się odbyć mecz na szczycie polskiej ekstraklasy: Wisła kontra Groclin, mistrz kontra wicemistrz. Ja z Tomkiem M. podróż zaczynaliśmy z Poznania, Rodzina Marzyciela, czyli mama, tata, Mariola oraz Jarek i Marcel z Marszałek. Dzieki firmie Auto Watin i uprzejmemu kierowcy panu Stanisławowi dotarli bezpiecznie na miejsce.

Już stojąc przed wejściem do siedziby klubu można było się przekonać, dlaczego Groclin jest uważany za najlepiej zarządzany klub w naszej rodzimej ekstraklasie.

Delegacja klubu w osobie Jerzego Pięty - rzecznika klubu oraz Agnieszki (stażystki Akademii Ekonomicznej w Poznaniu) przyjęła nas niezwykle ciepło, po czym wspólnie udaliśmy się do sali konferencyjnej. Tam też p. Jerzy zaserwował nam multimedialną prezentację z najpiękniejszymi bramkami Groclinu oraz przedstawił nam historię klubu nierozerwalnie zwiazaną z miastem - Grodziskiem Wielkopolskim oraz jego najważniejszym mieszkańcem - Panem Zbigniewem Drzymałą - biznesmenem, sponsorem klubu i wielkim fanem futbolu, którego mieliśmy okazję chwilę pózniej poznać podczas prezentacji trofeów klubu.

Gdy już o Groclinie Grodzisk Wlkp. wiedzieliśmy wszystko, skontaktował się z nami Kazimierz Moskal - były piłkarz Wisły Kraków - a obecnie kierownik zespołu. Spełnienie marzenia miało nastąpić już za chwilę... Wszyscy czekaliśmy z niecierpliwością na bohatera marzenia Jarka.

...i pojawił się Tomasz Frankowski. Zawodnik ten gra w zespole Bialej Gwiazdy, jest gwiazdą polskiej ligi, ale z pewnością jak gwiazdor się nie zachowywał. Zaraz po przywitaniu wręczył chłopcu piękną, błękitną koszulkę z numerem 21 oraz szaliki i postery Wisły Kraków. Jarek, a takze jego brat Marcel, byli tak szczęśliwi i onieśmieleni na widok swojego idola, że w rozmowie i zadawaniu pytań musiał zastąpić ich tata ;). Należy przyznać, że po uprzedniej konsultacji z synami był dobrze przygotowany do tematu! Z wypowiedzi "Franka" można było wywnioskować, że piłkarz ten zawdzięcza swoją karierę nie tylko swojemu talentowi sportowemu. Wielokrotnie podkreślał, że talent to nie wszystko, że znał wielu piłkarzy, którzy myśleli inaczej i dziś grają w lidze okręgowej. W odniesieniu do choroby braci: Jarka i Marcela szczególnego znaczenia nabierały słowa, mówiące o tym, że wiara i ciężka praca czynią cuda.

Na końcu spotkania "Franek" obiecał ustrzelić, co najmniej jednego gola dla Marzyciela, co mogło uchodzić za objaw nadużycia gościnności. W końcu te deklaracje padły w siedzibie klubu, któremu gole obiecał wbić Tomek... Klubu bardzo zdeterminowanego tego dnia by pokonać mistrza. Jeszcze wspólna fotografia, stos autografów dla marzyciela i kolegów i "wiślak" musiał wracać do swojego zespołu.

Dzień Jarka zaczął się od spełnienia marzenia, ale to nie oznacza, że już nie obfitował w niespodzianki. Pierwszą z nich było otrzymanie piłki z podpisami wszystkich graczy Wisły (dziękujemy panu Kazimierzowi Moskalowi!). Od razu widać było, że sprawiło to chłopcu niesamowicie wielką radość - trzymał ją w rękach jak najcenniejszy skarb! Przez dłuższą chwilę obracał ją, a my wszyscy próbowaliśmy odszyfrować do kogo należą te piłkarskie gryzmoły ;)

Po takich emocjach wszyscy zgłodnieli. Jak na skinienie fantastyczny p. Jerzy zaprosił nas wszystkich do klubowej restauracji. W klimatyzowanej, oszklonej loży z widokiem na murawę stadionu zjedliśmy przepyszny obiad i zastanawialiśmy się, co było w tym wszystkim wspanialsze: serwowane dania czy zapierający dech w piersiach widok na piękny, kameralny stadion.

Od meczu dzieliło nas jeszcze parę godzin. P. Jerzy musiał nas opuścić. Na pożegnanie jeszcze raz nas zapewnił, że Groclin wygra mecz. Podczas jego nieobecności opiekę nad nami przejął Marek Jeliński z Auto Watin. Zabrał całą gromadę do pobliskiej Opalenicy, gdzie odbywał się właśnie REMES CUP - piłkarski turniej młodzików. Widzieliśmy tam wiele dzieciaków, których marzeniem jest osiągnąć w tej najpiękniejszej ze sportowych dyscyplin tyle, co "Franek". Jarek i Marcel otrzymali też kilka prezentów (klubowe gadżety Lecha Poznań) od pana Konrada Drąga z firmy Remes (dziękujemy!!!)

Czas płynął miło i szybko i ani się nie obejrzeliśmy jak już zaczynał się mecz. Na boisko wkroczyły obie jedenastki. Na trybunach komplet widzów. My zajęliśmy najlepsze miejsca - na murawie, tuż przy linii bocznej boiska. Tuż przed meczem - kolejna miła niespodzianka: spiker (którym okazał się być ... pan Jurek Pięta!) powitał uroczyście obu chłopców, opowiedział troszkę o nich i życzył im powodzenia w walce z chorobą. Wspaniała grodziska publiczność zareagowała natychmiast owacją na stojąco... Wspaniały, wzruszający moment... Potem jeszcze dostaliśmy dla marzycieli autografy od szkoleniowca Wisły - Jerzego Engela - i już w końcu mecz!

Od początku drużyny toczyły wyrównany bój. Już po kwadransie gry w zamieszaniu pod bramką Wisły sytuację wykorzystał Bartosz Ślusarski. Groclin prowadził 1:0 - spełniała się przepowiednia p. Jurka Pięty. Radość gospodarzy trwała jednak tylko do 38 min., gdy wyrównał Paweł Brożek. 1:1 - takim wynikiem zakończyła się pierwsza połowa. Drużyny zeszły do szatni na odpoczynek.

My jednak nie mieliśmy takiego luksusu. Spełniania marzenia ciąg dalszy! Podczas przerwy do chłopców podeszli zawodnicy Groclinu i reprezentanci kraju: Adrian Sikora i Marcin Zając. Wręczyli marzycielom koszulki i piłkę z podpisami drużyny z Grodziska. Był też czas na zrobienie pamiątkowych fotek. Nasi bohaterowie jeszcze dobrze nie ochłonęli, kiedy podszedł do nich Tomek Frankowski i ... wręczył im drugą koszulkę ze swoim nazwiskiem - tym razem koloru czerwonego! Okazało się, że nie chciał sprawić przykrości Marcelowi (który koszulki wcześniej nie dostał). Według nieoficjalnych źródeł informujemy, że do Grodziska sprowadził ją samolotem sam prezes Białej Gwiazdy p. Cupiał. Wielkie dzięki!!!

Pora na II połowę. Na początku obraz gry był podobny do tego z pierwszej odsłony - wyrównana walka w środku pola. Niesiona dopingiem drużyna z Grodziska zdobyła kolejnego gola po stałym fragmencie gry. Zwycięstwo Groclinu było coraz bardziej realne. Do końca meczu pozostawało 30 min...

Wydawało się, że Wisła nie ma pomysłu na grę. Że stracona bramka ich załamie, że po raz drugi się nie podniosą. I pewnie by tak było, gdyby nie jeden wyjątkowy gracz: Tomek Frankowski. W ciagu 6 minut strzelił dwa gole, które uciszyły wspaniały dotąd doping gospodarzy. W 83 min. piłkarzy z Grodziska dobił z rzutu karnego Marek Zieńczuk. Słabsza, nie mająca swojego dnia Wisła pokonala Groclin 4:2, a katem drużyny z Grodziska po raz kolejny okazał się być właśnie Franek.

Wspaniałe chwile dobiegły końca, ale zapewne jeszcze długo będą żyły w pamięci Jarka. Kto jeszcze nie wie, na czym polega magia spełnionego marzenia powinien choć raz byc tego świadkiem. My na własne oczy widzieliśmy jak w ciągu jednego dnia nasz marzyciel spotkał się ze swoim idolem, otrzymał mnóstwo gadżetów i pamiątek, obejrzał na żywo mecz okraszony dwoma wspaniałymi golami swojego idola. Wracał do domu z wypiekami na twarzy. Zmęczony, ale szczęśliwy...

Marzenie Jarka spełniło się dzięki uprzejmości:

  • Groclin Grodzisk Wlkp
    p. Jerzy Pięta, p. Stanisław Bamber, Agnieszka
  • Wisła Kraków
    p. Kazimierz Moskal. p. Marek Konieczny, p. Tomasz Frankowski
  • firmie AutoWatin
    p. Marek Jeliński, p. Stanisław Jesionowski

Serdeczne dziękujemy!!!