Moim marzeniem jest:
pierwsze spotkanie
2018-09-14
W piątek 14 września 2018 spotkaliśmy się z Szymonem i jego rodzicami. Wizyta odbyła się w domu Marzyciela, który ma 15 lat i od ponad roku porusza się na wózku inwalidzkim. Szymek, mimo swojej choroby, jest pogodnym nastolatkiem. Na początku wydaje się być wycofany, bo gdy dorośli zaczynają rozmawiać - on po cichu wycofuje sie do swojego pokoju, ale z czasem otwiera się i chętnie opowiada o swoich pasjach.
Początkowo rozmowa toczyła się wokół zainteresowań Szymona. W Marzycielu odkryliśmy niesamowicie inteligentnego chłopca z obszerną wiedzą na przykład z obszaru chemii, a znajomość tablicy Mendelejewa okazała się tak imponująca, że dorośli poczuli się zawstydzeni brakami wiedzy. Zapytany o swoje zainteresowania Szymek z pasją opowiada o swoich miniaturkowych zbiorach geologicznych (wymieniając nazwy trudne do zapamiętania i powtórzenia). Opasłe zbiory skamielin oraz kryształów wysypywały się z plastikowego opakowania, w którym każdy kamień lub minerał ma swoje przypisane miejsce. Podczas oglądania zostałam też pouczona, jak układać duże okazy, ponieważ inaczej nie możnaby domknąć plastikowego skarbca. Teraz już wiemy dlaczego Szymek od dwóch lat marzy o wyjeździe na wulkan Wezuwiusz - oprócz diamentu chce znaleźć jeszcze brakującą mu magiczną skałę pochodzenia wulkanicznego. Niestety o nazwę należy zapytać samego zainteresowanego - na pewno udzieli wyczerpującej odpowiedzi :)
Mamy ogromną nadzieję, że dzięki Państwa pomocy spełni się marzenie Szymona i będzie miał możliwość odwiedzić Pompeje, a także pospacerować w okolicach Wezuwiusza w poszukiwaniu skały brakującej do jego imponującej kolekcji.
Zachęcamy do kontaktu z wolontariuszem prowadzącym: ryszard.jaremek@mammarzenie.org
spełnienie marzenia
2019-05-16
Relacja marzyciela Szymona.
“Od wielu lat chciałem zwiedzić Neapol i Pompeje oraz wejść na Wezuwiusz. Marzenie to udało się zrealizować z Fundacją Mam Marzenie w maju tego roku.
Wyprawa w nieznane z moimi rodzicami rozpoczęła się od mojego pierwszego w życiu lotu samolotem z Wrocławia do Neapolu. Bałem się lotu trochę. Po wylądowaniu stwierdziłem, że wilk okazał się nie taki straszny jak go malują. Przestałem bać się latania.
W terminalu przylotowym czekali już uśmiechnięci pracownicy Włoskiego Czerwonego Krzyża. Sprawnie „załadowali” nas do specjalnej karetki i zawieźli do hotelu. Po rozpakowaniu, poszliśmy na smaczną pizzę do pobliskiej restauracji. Mniam, mniam, palce lizać☺ W czasie jedzenia odwiedził nas na motorze p. Dario, konsul RP w Neapolu. Na zakończenie dnia poszliśmy na spacer do portu. Przy terminalach stały wielkie ekskluzywne, statki pasażerskie.
Drugiego dnia wyruszyliśmy z inną polską przewodniczką p. Agatą w drogę na Wezuwiusz. Karetka z naszymi dzielnymi sanitariuszami dowiozła nas do połowy wulkanu. Dzięki pomocy p. Agaty przesiedliśmy się do terenowego samochodu. Nim pokonaliśmy drugą część drogi. Krater Wezuwiusza okazał się wielki i zrobił na mnie duże wrażenie. Z góry mieliśmy piękny widok na Neapol i morze. Później pojechaliśmy do Pompei. Miasto zburzone podczas erupcji wulkanu okazało się większe niż myślałem. Pani Agata opowiadała bardzo barwnie i ciekawie o historii miasta i jego mieszkańców. Ostatnim punktem programu tego dnia była przejażdżka amerykańskim Hamerem i wykwintna kolacja z ośmiornicami u p. Pawła, Polaka mieszkającego w Marigliano. To był długi, wyczerpujący dzień,…..ale ile wrażeń i radości.
Trzeciego dnia zwiedzaliśmy zabytki Neapolu z p. Dagmarą, inną polską przewodniczką. Najpierw był Zamek Jajeczny, z którego było widać centrum Neapolu i port. Była piękna pogoda. Widok był zapierający dech w piersiach. Później zwiedzaliśmy Muzeum Archeologiczne. Były tam starożytne rzeźby i nowożytne posągi. Pani Dagmara pokazała ciekawy, zmumifikowany, wielowiekowy krokodyl, jedyny taki na świecie. Kolejnym punktem programu był kościół, w którym jest pochowany ksiądz Dolindo Ruotolo, jeden z największych włoskich mistyków. Później przemieściliśmy się na Plac Plebiscytu, na którym znajduje się kościół na wzór rzymskiego Panteonu. Zobaczyliśmy też Pałac Królewski. Po zwiedzaniu zostaliśmy zaproszeni przez p. konsula Dario i p. Ewę z Konsulatu RP w Neapolu na włoskie, smakowite lody. Dzień zakończyliśmy wizytą na dworcu kolejowym w Neapolu. Moją pasją są koleje.
Czwarty dzień mojego pobytu we Włoszech to dzień podróży po morzu i zwiedzania okolicznych miejscowości. Na wyspę Capri dopłynęliśmy szybkim wodolotem w ciągu godziny. Sprawnie przesiedliśmy się na inną łódź i zaczęliśmy rejs wokół wyspy. Dzięki pomocy p. Małgosi mogłem oglądać ładne klify i groty w morskich skałach. Później linową kolejką, podobną do tej na Gubałówce, wjechaliśmy do Anacapri. Tam urzekł mnie widok na Capri oraz odległe skały i morze. Po obiedzie popłynęliśmy wodolotem do Sorrento, gdzie czekała na nas z prezentami p. Małgosia. Wspólnie zwiedziliśmy cudowne miasto. Były przepyszne lody i zrywanie pomarańczy z drzewa. Wieczorem, wzdłuż wybrzeża wracaliśmy z naszymi sanitariuszami do Neapolu.
Piąty dzień pobytu był tym niestety ostatnim w czasie naszej wyprawy do Neapolu. Rano ponownie pojechaliśmy na Mszę św. do kościoła, gdzie jest pochowany ksiądz Dolindo. Później było zwiedzanie katedry pw. Św. Januarego. Ciekawostką jest krew tego świętego, przechowywana od wielu wieków. Każdego roku zmienia ona swój stan ze stałego w płynny i na odwrót. Przed wyjazdem na lotnisko zajrzeliśmy jeszcze do zamku Nuowo. Lot powrotny był spokojny.
TO BYŁ WYJAZD MOJEGO ŻYCIA.
Bardzo dziękuję wszystkim osobom o gorących sercach, które wsparły i urozmaiciły realizację mojego marzenia. W szczególności dziękuję Paniom przewodniczkom: Agacie i Dagmarze, Pani Ewie i Panu Konsulowi Dario z Honorowego Konsulatu RP w Neapolu, Pani Małgosi i Panu Pawłowi oraz wszystkim sanitariuszom z Włoskiego Czerwonego Krzyża."
My również dołączamy się do podziękowań, dziekujemy:)