Moim marzeniem jest:

Zobaczyć grób Jana Pawła II

Ola, 12 lat

Kategoria: inne

Oddział: Opole

Status marzenia: spełnione

Marzenie zostało spełnione dzięki pomocy

  • Wierni kościoła Ojców Dominikanów z Krakowa,Krzysztof i Agnieszka z Prudnika

pierwsze spotkanie

2007-01-07

W ten deszczowy zimowo-jesienny dzień, o godzinie 13 rozpoczęła się nasza podróż do Opola, do kolejnej Marzycielki. Na dworze było zimno, mokro, padało prawie całą drogę. Ale aura nie mogła wpłynąć pesymistycznie na nasze samopoczucie. Chociaż muszę się przyznać, że byłam trochę przestraszona czekającym mnie spotkaniem, bo miało to być moje pierwsze zadanie w Fundacji.

Po przyjeździe do Opola i znalezieniu bloku Marzycielki na chwile ogarnęło nas przerażenie, ponieważ domofon nie odpowiadał, telefon milczał i nie wiadomo co robić!!! Na szczęście po wejściu do bloku i znalezieniu mieszkania okazało się że wszyscy są w domu. Wszyscy to znaczy Marzycielka Ola, dwójka rodzeństwa, mama i babcia.

Ola jest jedenastolatką chorą na nowotwór kości. Wróciła właśnie ze szpitala do domu, gdzie będzie do końca stycznia, potem czeka ją kolejna chemioterapia. Mimo zmęczenia i złego samopoczucia a także wielkiego zaskoczenia z naszej wizyty Ola ucieszyła się. Lodołamaczem, w postaci książki, ślicznej różowej portmonetki i przytulanki, próbowałyśmy przełamać nieśmiałość i wywołać uśmiech na twarzy Oli. Po rozmowie z Marzycielką udało się ustalić, że jej największym marzeniem jest podróż do Rzymu z mamą i rodzeństwem. I jeżeli w tym Rzymie pozwolili by jej zobaczyć grób Papieża...A tak w ogóle to chce zobaczyć Rzym, bo jest taki-aż słów jej brakowało żeby określić jaki ten Rzym jest:-)

Ale widząc uśmiech, który pojawił się na twarzy Oli, w momencie kiedy Ewa zapytała ją, czy może wpisać wycieczkę do Rzymu jako najważniejsze marzenie, to wiem że wyjazd tam naprawdę Oleńke uszczęśliwi. I tak oto kończy się nasze spotkanie. Nadszedł czas by się pożegnać i zacząć spełniać marzenie

spotkanie

2008-02-13

Gdy się zobaczyło tylko raz piękno szczęścia na twarzy ważnej osoby, wiadomo już, że dla człowieka nie może być piękniejszego powołania, jak wzbudzanie tego światła na twarzach otaczających nas ludzi. Są dni ważne i te całkiem zwykłe, kiedy jest miejsce i czas na uśmiech i otwarte serce. I ten zwyczajny dzień może stał się w jakiś sposób jednym z tych wyjątkowych, kiedy to wierzy się, że marzenia mogą być bliżej.. Chłodne południe, środa. To kolejny raz, gdy mamy szansę poznać wyjątkową osobę, bo przecież każde następne marzenie jest czymś fantastycznym! Nasza mała marzycielka to Ola, uśmiechnięta, wesoła i bardzo ciepła osoba. To nie tylko takie pierwsze wrażenie, im dłużej przebywamy w jej towarzystwie przekonujemy się jak niesamowitą jest istotą. Silną, uzdolnioną - tutaj miałyśmy okazję zobaczyć wspaniałe, własnoręczne prace Oli, nie tylko na nas zrobiły wrażenie, dowiedziałyśmy się że ma na swoim koncie już różne nagrody! Z początku skryta, nieco tajemnicza, otwarła się kiedy opowiadała nam o zdjęciach i związanych z nimi sytuacjach, często o trudnych wspomnieniach. Mimo wszystko było w tym naszym spotkaniu mnóstwo energii, radości i nadziei, co ciągle dawało się odczuć. I najważniejsza chwila spotkania.. Tak wspaniała dziewczynka musi mieć przecież to jedno, jedyne najprawdziwsze marzenie.. Ola marzy o wycieczce do Rzymu, opowiadała o tym jak bardzo chciałaby zobaczyć wszystkie miejsca, które do tej pory były dla niej znane jedynie z fotografii. Oczywiście głównym punktem marzenia jest grób Jana Pawła II.
Czary mary. magiczne Włochy i magiczne marzenie.. Kto wie?.. te najskrytsze pragnienia są po to by mogły się spełniać.
..więc do dzieła! :)

spełnienie marzenia

2008-04-04

31.03.2008 roku o godzinie 00: 30 wyjechaliśmy spod domu na lotnisko do Katowic, gdzie mieliśmy zbiórkę z całą grupą, czyli z 15 osobami w tym moja rodzina to 6 osób, Justyną - wolontariuszka FMM, pan Krzysiu, pani Agnieszka małżeństwo z Kędzierzyna Koźla i rodziną z Wieliczki. Przeszliśmy przez odprawę bagażową i czekaliśmy na nasz samolot, mimo późnej pory podekscytowanie nie pozwoliło nam zasnąć, o 6 wystartowaliśmy a 8 byliśmy w Rzymie. Pojechaliśmy autokarem na autostradę, która miała poprowadzić nas do hotelu, ale był ogromny korek i przez półtora godziny staliśmy w miejscu, aż w końcu o godzinie 10:00 dojechaliśmy do hotelu i mieliśmy zakwaterowanie i 2 godziny przerwy. O 12:00 poszliśmy na metro, którym dojechaliśmy do Watykanu. Udaliśmy się w upragnione miejsce - na grób Jana Pawła II, a później do bazyliki św. Piotra. Planowaliśmy wejść na kopułę, ale byliśmy już bardzo zmęczeni i zrezygnowaliśmy.
01.04.2008
Wstaliśmy o godzinie 04:20 i o 05:30 mieliśmy metro, więc trzeba było się sprężyć. Pojechaliśmy znów do Watykanu i cała grupa oprócz mnie i mojej siostry weszła na kopułę Bazyliki, a ja w tym czasie spałam :).Gdy wrócili z Kopuły wszyscy poszliśmy do grot watykańskich, gdzie była zorganizowana specjalnie dla naszej grupy msza święta. Odprawili ją dwaj polscy księża i wszyscy modlili się o moje zdrowie. Była to dla mnie bardzo miła i wyjątkowa chwila. Zwiedziliśmy jeszcze Bazylikę św. Jana na Lateranie, gdzie był także sklepik z pamiątkami, w którym kupiłam parę fajnych drobiazgów.
02.04.2008
W środę wstaliśmy bardzo wcześnie i pojechaliśmy metrem do Watykanu (zresztą wszędzie poruszamy się metrem) W Watykanie byliśmy koło 06:00 rano, dzięki czemu nasza grupa zajęła miejsca blisko ołtarza tyle, że w zwykłych sektorach, a ja z mamą poszłyśmy do specjalnego miejsca bardzo, bardzo blisko ołtarza. Cieszyłam się, bo miałam bardzo dobry widok na papieża Benedykta. O godzinie 10:30 zaczęła się msza, która trwała godzinkę. Później papież przejeżdżał obok mnie i mojej mamy. Był jakiś metr od nas i to było niesamowite uczucie, byłam szczęśliwa, ale też bardzo zdenerwowana, nie wiedziałam jak to będzie, ale było dobrze. Po mszy mieliśmy zbiórkę przy fontannie na placu św. Piotra i ustaliliśmy czas wolny do 14:10 więc poszliśmy coś zjeść i kupić pamiątki. Zrobiliśmy umówioną zbiórkę i pojechaliśmy do Koloseum po włosku pisze się Colosseo. Nie mogłam wszystkiego obejrzeć, ale próbowałam sobie wyobrazić jak to wszystko wyglądało kiedyś. Było bardzo fajnie, pozwiedzaliśmy trochę, poszliśmy także na plac hiszpański, później do fontanny Di Trevi. Zrobiliśmy sobie przerwę na lody i zdjęcia. Wrzuciłam pieniążek do słynnej fontanny, bo jak mówi legenda, ten, kto wrzuci pieniążek na pewno wróci kiedyś do Rzymu! Po całym dniu zwiedzania wróciliśmy do hotelu o 19:00 była kolacja, a po kolacji poszliśmy spać.
03.04.2008
W czwartek pierwszy raz jedliśmy śniadanie w hotelu, (bo zawsze braliśmy suchy prowiant), potem pojechaliśmy do Lateranu i poszliśmy na schody święte. Ja nie poszłam z nimi, bo nie zginam kolana tak abym mogłam po nich przejść, ale oczywiście obok były zwykłe klatki schodowe. Byłam pod wrażeniem, że schody przetrwały tyle setek lat, że stąpał po nich sam Jezus. Następnie poszliśmy do bazyliki Santa Maria Maggiore, której historia powstania bardzo mnie zaciekawiła. Miałam też okazję zobaczyć relikwia żłóbka Jezusa. Później udaliśmy się do Watykanu i czekaliśmy na panią przewodniczkę, która miała oprowadzić nas po muzeach Watykańskich, ale ja nie poszłam wolałam iść do takiego miejsca gdzie można było obejrzeć zdjęcia z wczorajszej mszy (oczywiście byłam na kilku). Potem pojechaliśmy do Forum Romanum, Starego Miasta Rzymu. Nagle zerwał się wiatr i pani przewodniczka poopowiadała chwilę i musieliśmy wrócić do hotelu.
04.04.2008
Pojechaliśmy nad morze i zbieraliśmy muszelki, byłam bardzo zaskoczona, że tak blisko od dużego miasta jest może, zaledwie godzinka jazdy metrem i już można wdychać morską bryzę. Jednak była brzydka pogoda, więc szybko wróciliśmy do hotelu i pojechaliśmy na lotnisko. Wsiedliśmy do samolotu, który był opóźniony i o 23:50 wystartowaliśmy i szczęśliwie wróciliśmy do domu.

Szkoda, że tak krótko, ale wspomnienia zostaną we mnie już na zawsze. Było BARDZO Miło I Każdemu POLECAM Taką WYPRAWE JAK MOJA

ALEKSANDRA KEMPNY (marzycielka)

Wyjątkowe, płynące prosto z serca podziękowania składamy: - Krzyśkowi i Agnieszce, którzy okazali się prawdziwymi przyjaciółmi, a nie sponsorami. Nie jestem w stanie wyrazić naszej wdzięczności za wszystko, co zrobili dla Oli, jej rodziny i FMM. - naszej Marzycielce Oli - nie tylko za to, ze pozwoliła nam uczestniczyć w realizacji swego marzenia, ale także za to, że podzieliła się z nami swymi wrażeniami. Olu rośnij szybciutko, czekamy na Ciebie. - Pani Ewie - za ciepło, serdeczność, szczerość, miłe słowa... za to kim jest.