Moim marzeniem jest:

wyjazd do Disneylandu

Tymon, 4 lata

Kategoria: zobaczyć

Oddział: Warszawa

Status marzenia: spełnione

pierwsze spotkanie

2015-03-23

Pierwsze spotkanie z Marzycielem odbyło się w poniedziałkowy wieczór. Mama od razu zaproponowała herbatę, Tymek zaś niemal równie szybko oswoił się z nieznanymi mu „ciociami” i postanowił pokazać nam swoje samochody. W dużym pudle nie było autka, którego Tymek by nie znał. Wyścigi i naprawy przerywane były zaraźliwym śmiechem Tymka łaskotanego przez mamę. Następnie nadarzyła się okazja, by wręczyć energicznemu 3-latkowi mały prezent od Fundacji. Chłopiec z równie dużą ciekawością przeglądał książkę o Złomku i Zygzaku McQueenie oraz otwierał opakowanie kredek. Niemal równocześnie Tymek poznawał się z pluszową krówką, która chrapała potężnie po naciśnięciu jej kopyta. Przyszedł także czas pokazywania kolejnych „skarbów” chłopca – nie widziałyśmy jeszcze jego pociągów. Rysowanie nowymi kredkami jeziora, przy którym jechały narysowane tory, Tymek powierzył jednej z nas, zaś pomaganie Tymkowi w układaniu puzzli drugiej z fundacyjnych „cioć”. Raz po raz zadowolenie chłopca wzbudzało włączane na nowo chrapanie krowy i oglądanie książki o Autach.
Pomysły Tymona zdawały się nie mieć końca, ale na rozmowę o marzeniach musimy jeszcze trochę poczekać – w komunikacji z Tymkiem obecnie niezwykle pomocny jest udział mamy, która nierzadko tłumaczy używany przez niego dziecięcy język na ten bardziej zrozumiały dla dorosłych. Została też poproszona przez nas, by dużo opowiadała synkowi o marzeniach, by Tymon dowiedział się czym i jak ważne one są w życiu każdego człowieka oraz, by potrafił wybrać to czego najbardziej pragnie i co przyniesie mu największą radość.
Na koniec spotkania każda z nas została pożegnana siarczystym całusem w policzek i obietnicą kolejnego spotkania wkrótce.

spotkanie - poznanie marzenia

2016-02-09

Do trzech razy sztuka, chciałoby się powiedzieć w przypadku Tymka i jego marzenia. Właśnie tylu spotkań potrzebowaliśmy, aby dowiedzieć się o czym marzy ten rezolutny 4-latek. Naszą trzecią wizytę w to wyjątkowo ciepłe, lutowe popołudnie rozpoczęliśmy od zabawy w sklep. Tymek był na zmianę klientem i ekspedientem, chociaż dało się zauważyć, że większą frajdę sprawiało mu nabywanie produktów. Sprzedawca też mógł czuć się usatysfakcjonowany, bo nasz marzyciel zostawiał niemałe napiwki ;-) Gdy już cały sklepowy asortyment został wyprzedany, Tymek postanowił zaprezentować kilka kolejnych zabawek, z kolejką na czele. I gdy tak mijał nam czas na zabawie, nagle z ust chłopca dało się słyszeć słowo "Disneyland". Już wcześniej mieliśmy przypuszczenia, graniczące z pewnością, że to jest właśnie marzenie Tymka. Teraz nie mamy już żadnych wątpliwości. Chłopiec, który jest wielkim fanem bajek Disneya - "Myszki Miki", "Toy Story" czy "Aut" - będzie mógł spotkać tam swoje ulubione postaci. Aby marzenie na pewno udało się spełnić, dostaliśmy od Tymka, narysowaną przez niego mapę. Skoro wiemy już, że nie zabłądzimy w drodze do Disneylanu, nie pozostaje nam nic innego, jak spełnienie tego marzenia :-)

spełnienie marzenia

2016-09-18

Ilekroć jesteśmy świadkami reakcji dziecka na spełnienie marzenia, pojawiają się w nas wielkie emocje, wzruszenie, niesamowita radość i uczucie szczęścia. Tym razem odczułyśmy to po wielokroć, bowiem w jednym czasie przyszło nam spełnić marzenia trzynaściorga dzieci.

15 sierpnia spotkałyśmy się z nimi po raz pierwszy na warszawskim lotnisku Okęcie. Początkowe nieśmiałe spojrzenia i delikatne uśmiechy szybko przerodziły się w bardziej odważne relacje. Dla niektórych dzieci było to spotkanie z dawno niewidzialnymi kolegami i koleżankami, których poznały w szpitalu, dla innych szansa na nowe znajomości, które z czasem być może przerodzą się w przyjaźnie. Bo choć nasi podopieczni przyjechali z różnych stron kraju, łączył je wspólny cel – dotrzeć do EuroDisneylandu.

Kiedy dzień później w godzinach przedpołudniowych naszym oczom ukazała się brama do raju z napisem „Disneyland Paris welcome”, nasi Marzyciele dosłownie wyskoczyli z siedzeń, które zajmowali podczas jazdy autobusem. Nagle w stosunkowo cichym pojeździe zapanował niesamowity gwar, słychać było śmiechy i okrzyki „Hurra Disneyland!”, „Jesteśmy w Disneylandzie!”, „O rety, Disneyland!”.

Dwa dni, które tam spędziliśmy, były przepełnione radością, uśmiechem, fascynacją, okrzykami zachwytu, ale też wzruszeniem, którego głównie dostarczały nam mamy naszych Marzycieli, szczęśliwe, że oto urzeczywistniają się sny ich ukochanych pociech. Obserwując je, podziwiałyśmy, że mimo trudów życia same nie straciły dziecięcej spontaniczności i razem ze swoimi latoroślami korzystały ze wszystkich atrakcji, jakie na tacy podawał im podparyski park rozrywki. A było z czego wybierać. Jednych fascynowały te strefy, w których poziom adrenaliny znacznie wzrastał, spieszyli więc czym prędzej na rollercoastery i do miejsc, które kryją w sobie mroczne tajemnice i w których straszy niejeden duch. Inni woleli atrakcje, które aż tak bardzo nie przyspieszały bicia serca, beztrosko zasiadali więc na kierownicą samochodzików, albo wyruszali w szaloną podróż latającym dywanem czy kręcącą się filiżanką. Grupa młodszych dziewczynek odliczała minuty do spotkania z Anną i Elsą, czyli bohaterkami „Krainy lodu”, kilkuletni chłopcy czym prędzej chcieli spotkać się z Chudym z „Toy Story” u bohaterami bajki „Auta”. Wszyscy cierpliwie czekali w kolejkach, aby móc uściskać swoich ulubionych bajkowych bohaterów i zrobić sobie z nimi pamiątkowe zdjęcia – wśród tych najpopularniejszych były oczywiście Myszko Miki i Minnie. Niesamowitych wrażeń dostarczyła wszystkim wieczorna parada z udziałem najpopularniejszych bajkowych bohaterów, a także nocny pokaz multimedialny na fasadzie zamku, którego kulminacją był pokaz sztucznych ogni. Co zabawne, niektórzy wracali z niego, smacznie śpiąc w ramionach ukochanych mam.

Tak oto minęły nam dwa cudowne dni w Disneylandzie. Gdyby zliczyć, ile w sumie pokonaliśmy kilometrów, zrobiłby się z tego niezły maraton. Grunt, że wszyscy ukończyli go z uśmiechem na ustach i radością w sercu. My do dziś słyszymy zaś chóralne „tak”, wykrzyczane przez naszą wesołą grupkęw odpowiedzi na pytanie: „czy spełniło się wasze marzenie?”. Dziękujemy wszystkim, dzięki którym było to możliwe.