Moim marzeniem jest:

Wycieczka do Hiszpanii

Filip, 13 lat

Kategoria: zobaczyć

Oddział: Gorzów Wielkopolski

Status marzenia: spełnione

Marzenie zostało spełnione dzięki pomocy

pierwsze spotkanie

2014-02-17

Chociaż Filip mieszka zupełnie w innym miejscu, a wkrótce czeka Go wyjazd do Warszawskiej kliniki na dalsze leczenie, to zaszczyt pierwszego spotkania przypadł nam, wrocławskim wolontariuszom.

Wyposażone w lodołamacz wybrałyśmy się do chłopca w piękny, pogodowo wiosenny, choć jeszcze lutowy, poniedziałek. Ponieważ wcześniej uprzedziłyśmy mamę o wizycie, wiedziałyśmy, że niecierpliwie na nas czekają. I chyba emocje związane z oczekiwaniem, jak i z wyjawieniem marzenia sprawiły, że Filip na nasz widok schował się w ramionach mamy i nie mógł wydusić ani słowa. Dając mu troszkę czasu na oswojenie, przedstawiłyśmy się i opowiedziałyśmy o Fundacji oraz o kategoriach marzeń. Przy słowach „spotkać kogoś” Filip wyjrzał zza mamy, a na Jego buzi pojawił się uśmiech.

Tak, marzenie Filipa to spotkać kogoś ... pewną wyjątkową postać, znaną nam wszystkim ... Jej znaki charakterystyczne to burza loków na głowie, wielki apetyt i oszałamiająca znajomość kuchni. Czy już wiecie, o kim mowa? Marzeniem Filipa jest Spotkać Magdę Gessler, ugotować z nią kilka dań i dostać fartucha Masterchefa.

Pyszne marzenie, prawda?

spotkanie - zmiana marzenia

2016-10-02

W niedzielę 2 października wolontariuszki Kasia, Ania i Daria wybrały się na odkrycie marzenia 13-letniego Filipa. Jak się okazało chłopak to fascynat zwierząt, ma on nie tylko psa, ale i węża o wdzięcznym imieniu Bananka. Domowy wąż Filipa nie tylko chętnie pozował do zdjęć, lecz także sprawił, że na twarzach wolontariuszek pojawił się wielki uśmiech. Chłopca zamiłowanie do zwierzat nie kończy sie tylko na ich posiadaniu, sam chciałby w przyszłosci zostać weterynarzem. Filip na przełamanie lodów otrzymał od nas fartuch masterchefa, który bardzo go ucieszył, ponieważ chłopiec uwielbia także gotować. Nasz marzyciel, mimo swojej pozornej skromności, ma marzenie, które wcale nie jest ani skromne ani tuzinkowe. Filip wymarzył sobie tygodniową wycieczke do Hiszpanii - wraz ze swoimi najbliższymi chciałby poznać ten kraj oraz jego mieszkańców. Drugim jego marzeniem było zostanie weterynarzem, a kolejnym dostanie konsoli do gier PS4, na której mógłby grać w FIFĘ, którą sam kolekcjonuje. Spotkanie było pełne uśmiechu oraz pozytywnej energii ze strony Filipa i jego mamy, i choć krótkie, okazało się bardzo owocne. Teraz wolontariuszkom fundacji pozostało tylko trzymanie kciuków za spełnienie marzenia oraz czekanie na pocztówkę z udanego wyjazdu.

spełnienie marzenia

2017-02-02

W główce Filipa, miłośnika zwierząt, jest wiele marzeń – dużych i małych, a jednym z nich był wyjazd na Teneryfę. Mroźnego środowego dnia uśmiechnięty chłopiec wraz z mamą i wolontariuszką fundacji wyruszyli do Warszawy, by stamtąd dotrzeć do celu.

Czwartkowy dzień był niesamowity w każdym calu - tego dnia miało rozpocząć się spełnianie marzenia Filipa! Mimo krótkiego czasu snu po chłopcu nie było widać zmęczenia. Było to nasze pierwsze starcie z lotniskiem, samolotem, a co najważniejsze - z wyspą Teneryfą! Nietypowe uczucie podczas lądowania najbardziej przypadło naszemu Marzycielowi do gustu. Uśmiech Filipka ma magiczną moc - sprawił on, że razem z mamą zapomniałyśmy o stresie, który towarzyszył nam podczas 6-godzinnego lotu i razem z zafascynowanym Filipem podziwiałyśmy widok z małego okienka samolotu na wyspę. Podczas godzinnej podróży do hotelu do miejscowości Callao Salvaje nie mogliśmy oderwać wzroku od szyby - ogromna ilość palm różnej wielkości, kaktusy, niebywałych rozmiarów plantacje bananów oraz inna nietypowa roślinność zrobiła na nas ogromne wrażenie. Dotarcie do naszego apartamentu okazało się nie lada wyzwaniem - wyposażeni w mapkę hotelową tego zawirowanego miejsca przez kilka minut szukaliśmy odpowiedniego budynku. Widok z tarasu naszego pokoju był niesamowity - palmy, plaża i ocean. Od tego momentu przez tydzień mogliśmy witać każdy dzień patrząc na ten pejzaż.

Piątkowy poranek rozpoczęliśmy od śniadania w hotelowej restauracji. Słoneczna pogoda nie pozostawiła wątpliwości, co będziemy robić do wieczornego spotkania z rezydentką - zdecydowaliśmy o kąpieli w hotelowym basenie i słodkim lenistwie na leżaczkach. Woda w basenie była przyjemnie chłodna. Niesamowity był proces oswajania się z wodą przez Filipa. Po zanurzeniu nóg, stwierdził, że woda jest za zimna, jednak z każdą minutą i krokiem zanurzał się coraz bardziej, aż w końcu tak przyzwyczaił się do wody, że trudno było go przekonać do wyjścia. Po spotkaniu z rezydentką poszliśmy na spacer nad ocean. Krajobraz był urzekający - plaża z ciemnym piaskiem pochodzenia wulkanicznego, skały, palmy i ocean dostarczyły nam niezapomnianych wrażeń.

Następnego dnia zorganizowaliśmy sobie wycieczkę do Los Cristianos. Chcieliśmy zobaczyć jak wyglądają inne miejscowości oraz poszukać sklepu z grami. Filip jest zapalonym graczem, uwielbia próbować swoich sił w grach strategicznych, stąd chciał zobaczyć, w jakie gry grają mieszkańcy Teneryfy. Nasze poszukiwania zakończyły się bezowocnie. Miejscowość ta pełna jest perfumerii, sklepów z pamiątkami, ubraniami i innymi gadżetami, jednak żadnego obiektu z grami nie udało nam się znaleźć. Na szczęście bezowocne poszukiwania nie popsuły humoru naszemu Marzycielowi i po zjedzeniu słonej przekąski uśmiechnięci wróciliśmy do hotelu.

Kolejnego poranka przed śniadaniem, udaliśmy się do Loro Parque, najpiękniejszego ogrodu zoologiczno-botanicznego w Europie. FIlip to wielki pasjonat zwierząt, a park zachwycił go do tego stopnia, że chłopiec zapragnął zostać pracownikiem tego magicznego miejsca. Na początku wybraliśmy się na pokaz delfinów. Te fantastyczne ssaki wykonywały polecenia swojego opiekuna - pływały, skakały, a nawet klaskały. Po zakończonym show prędko przeszliśmy na występ rodziny lwów morskich, które zjeżdżały ze zjeżdżalni, unosiły piłkę podaną przez trenera i wrzucały ją do kosza. Honorowymi patronami są tutaj kolorowe papugi, które mogliśmy zobaczyć zarówno na wolierach, jak i w środowisku zbliżonym do dżungli. Udało nam się zdążyć na Loro Show - różnobarwne ptaki latały tuż nad naszymi głowami, podczas gdy gadające papugi jeździły na rowerku, wozem strażackim i doskonale obliczały działania matematyczne. Na koniec udaliśmy się na pokaz olbrzymich orek, które tak jak przewidywaliśmy - pochlapały nas podczas swojego występu. Po zakończonych pokazach ruszyliśmy zwiedzić ten ogromny park. W tym momencie to Filip stał się naszym przewodnikiem - bezbłędnie recytował nazwy zwierząt i z ogromną pasją przyglądał się każdemu z nich. Chwycił mapkę obiektu i zaprowadził nas do różowych flamingów, ogromnych żółwi, aligatorów, szympansów i leniwców. Najbardziej spektakularny był tunel, w którym można przejść przez środek akwarium z rekinami i innymi zachwycającymi zwierzętami wodnymi. Ten fantastyczny dzień pełen był wielu atrakcji w Loro Parque, a pokaz delfinów najbardziej przypadł Filipowi do gustu.

Jednak na tym nie koniec niespodzianek. Filip wybrał również wycieczkę po wyspie z wjazdem na wulkan. Nasz autobus wspinał się w górę i w górę, mijając kolejne piętra roślinności. Podczas podroży przyklejeni do szyby podziwialiśmy widoki z góry na ocean, wulkany i z niecierpliwością czekaliśmy, aż autobus zbliży się do wulkanu El Teide. Gdy nareszcie nadszedł ten moment, założyliśmy kolejne warstwy ubrań i weszliśmy do kolejki, która zawiozła nas pod szczyt wulkanu. Widok był niewiarygodny! Mogliśmy zobaczyć Teneryfę i okoliczne wyspy niemal z lotu ptaka. Temperatura tego dnia na wulkanie przekraczała 0 stopni, jednak z powodu wietrznej pogody po niecałej godzinie zdecydowaliśmy się zjechać na dół. Autobus zabrał nas w kolejne magiczne miejsce! Krajobraz był iście księżycowy- widok na olbrzymi krater, skały stworzone z zastygającej lawy i królujący ponad wszystkimi wulkan El Teide - to zrobiło na nas piorunujące wrażenie. Następnie zjechaliśmy w dół kierując się na północ wyspy, gdzie mieliśmy zjeść typowo kanaryjski obiad. Najedzeni do syta udaliśmy się na punkt widokowy, gdzie przewodniczka opowiedziała nam historię miasteczka Garachico - zalanego przez lawę z powodu erupcji jednego z wulkanów. Ostatnią atrakcją tej wycieczki było zobaczenie drzewa smoczego. Jest to bardzo rzadki, endemiczny gatunek na Teneryfie oraz całym archipelagu Wysp Kanaryjskich. Ta nadzwyczajna podróż pełna wyjątkowych atrakcji z pewnością zapadnie nam w pamięci na długo.

Ostatnie dni spędziliśmy na słodkim lenistwie przy basenowych leżakach, długich spacerach nad ocean, zajadając nasze ulubione waniliowo-czekoladowe lody. Wszyscy poznaliśmy się bardzo dobrze i śmiało mogę stwierdzić, że Filip jest niesamowitym dzieckiem. Razem z mamą tworzą zgrany duet i wspierają się w każdej sytuacji. Chłopiec ma w sobie pewną magiczną siłę - każde spojrzenie na niego wywołuje uśmiech na naszej twarzy. Jego wspaniała osobowość i poczucie humoru sprawiała, że polubiłam już go od pierwszego spotkania. Podczas tej tygodniowej podróży naładowaliśmy się pozytywną energią, która z pewnością będzie towarzyszyć nam przez cały rok.

Dziękuje Ci Filipku za ten wyjątkowy czas, za każdy uśmiech, którym dawałeś mi energię już od poranka, za wspaniałe żarty i wygłupy. A przede wszystkim dziękuję Ci za pogodę ducha i za niesamowite emocje, których doświadczyłam podczas spełnienia Twojego marzenia. Mój Marzycielu (oboje wiemy, że lubisz gdy Cię tak nazywam) nigdy nie przestawaj marzyć, bo jak wiesz marzenia mają swoją magiczną moc i potrafią zamienić zwyczajny dzień w coś niesamowicie pięknego.

Dziękujemy hotelowi Holiday Inn Express Warsaw Airport za nocleg i ciepłe przyjęcie, a szczególne podziękowania za pomoc w realizacji marzenia przekazujemy biuru podróży Itaka.