Moim marzeniem jest:

spotkanie z Cleo

Julia, 5 lat

Kategoria: spotkać

Oddział: Warszawa

Status marzenia: spełnione

pierwsze spotkanie

2014-02-28

iedy w piątkowy wieczór zamknęłyśmy za sobą drzwi oddziału hematologii, pierwsze słowa, jakie wypowiedziałyśmy niemal równocześnie, brzmiały: „Julia jest przeurocza”. Takie miałyśmy odczucia po ponad półtoragodzinnej wizycie u naszej nowej marzycielki. Dlaczego? Już wyjaśniamy.

 

Szłyśmy do Julii z pewnym niepokojem, bowiem mama dziewczynki uprzedziła nas podczas rozmowy telefonicznej, że różnie to może z jej córką być. Chodzi o to, że 3,5-latka ma nieprawdopodobne wyczucie ludzi. Jeśli szósty zmysł podpowie jej, że ktoś jest dobry, od razu się złapie z nim kontakt. Jeśli zaś wyczuje, że obcujący z nią osobnik ma co nieco za uszami, prosto nie będzie. Co prawda damski skład grupy pierwszego kontaktu miał o sobie dobre mniemanie, ale – jak wiadomo – w życiu bywa różnie, a dzieci z zasady są nadzwyczaj szczere. Nietrudno zgadnąć, że kiedy po kilku minutach okazało się, że Julia spogląda na nas przyjaźnie, odetchnęłyśmy z ulgą i mogłyśmy skupić się na przyjemnościach, a więc na zabawie.

 

Jako że Julka to wielbicielka wszelkiego rodzaju puzzli, ostatnio zaś szczególną miłością darzy koniki Pony, lodołamaczem nie mogło być nic innego, jak tylko kilkudziesięcioelementowy zestaw do ułożenia bajkowego obrazka ze skrzydlatymi czworonogami w roli głównej, z którego dziewczynka bardzo się ucieszyła. Od razu zabrałyśmy się do układania, w czym z wielką pasją pomagał nam Michał, kolega Julii, z którym w czasie pobytu w szpitalu dzieli pokój. Przy wsparciu takiej siły, a trzeba zaznaczyć, że do zabawy przyłączyła się również mama naszej marzycielki, puzzle zostały ułożone niemal ekspresowo. Potem przyszedł czas na posiłek, bowiem tego dnia zarówno Julka, jak i Michał, mieli wilcze apetyty. Kiedy już ich brzuszki były pełne, dowiedziałyśmy się, że przyniesiona przez nas układanka to zwieńczenie pokaźnej kolekcji, którą posiada nasza marzycielka. Nie pozostało zatem nic innego, jak tylko układać kolejne obrazki. Finalnie powstały cztery dzieła, dające pogląd na malownicze życie, jakie wiodą kucyki Pony.

 

Po zabawie przyszedł czas na poważniejsze rzeczy, a więc rozmowę o marzeniach. Opowiedziałyśmy Julce, skąd przybyłyśmy i co chcemy zrobić. Dziewczynka porównała nas do św. Mikołaja, który kilka miesięcy temu przyniósł jej mnóstwo prezentów. Nic więc dziwnego, że nad kolejnym musi się jeszcze zastanowić. Dajemy jej więc na to czas, z niecierpliwością czekając na kolejne wspólne chwile, które znów przyniosą nam wiele radości.

spotkanie - poznanie marzenia

2016-03-16

Kolejna wizyta u naszej marzycielki Julki. Znamy się już ponad dwa lata, a ciągle nie udało nam się poznać jej marzenia. W międzyczasie w naszych rozmowach pojawiały się księżniczki, tablet i telefon, ale nic nie było tym największym marzeniem.
Jadąc na spotkani z Julką, żartowałyśmy, że spróbujemy ją przekupić prezentem, który dostanie jak tylko zdradzi nam swoje marzenie. Jakiez było nasze zdziwienie, kiedy weszłyśmy do domu, a mama Julki już od progu nam mówi, że jej córka nie może się doczekać, by zdradzić nam swoje marzenie.
Kiedy weszłyśmy do pokoju i przywitałyśmy się z naszą marzycielką, zapytałyśmy, czy pamięta skąd jesteśmy. Powiedziała, że oczywiście, że przyjechałyśmy spełnić jej marzenie. Zapytałyśmy wię, jakie jest to jej marzenie, któe mamy spełnić. Okazuje się, że ani księżniczki, ani telefon, ani tablet. Nasza mała Julka marzy o spotkaniu z Cleo i zaśpiewaniu z nią trzech piosenek. W ciągu całej naszej wizyty powtórzyła to chyba dziesięc razy, więc nie mamy najmniejszych wątpliwości, że spotkanie i zaśpiewanie z Cleo to jest to prawdziwe, wielkie marzenie. Już nawet zaczęłyśmy prace nad jego spełnieniem i nagrałyśmy filmik, w którym Julka sama opowida Cleo o swoim marzeniu.
Mamy nadzieję, że uda nam się juz niedługo zorganizować spotkanie Julki z Cleo.

spełnienie marzenia

2016-10-10

„Jeszcze raz bardzo, ale to bardzo z całego serduszka dziękujemy – Julia jest szczęśliwa i podekscytowana. Wszystkim opowiadała o spotkanie z Cleo. Wszystkie prezenty pokazywała rodzinie i koleżankom (w stroju Cleo poszła nawet do szkoły), ale najbardziej przypadł jej do gustu breloczek od Cleo – nie spuszcza go z oka i nawet z nim spała. Przez cały wieczór nadawała jak nakręcona” – to treść maila, który dostałyśmy od mamy Julki dwa dni po spełnieniu jej marzenia. Warto było czekać długie miesiące, aby najpierw poznać największe pragnienie Marzycielki, a potem kolejne, aby nabrało ono realnych kształtów.

 

W dzień, kiedy miało dojść do wielkiego spotkania z Cleo, Julka od rana co chwilę pytała rodziców: „Kiedy jedziemy?”. To pokazuje, jak bardzo nie mogła doczekać się momentu, w którym na własne oczy zobaczy swoją idolkę i razem z nią będzie mogła lśnić na scenie niczym gwiazda. Kiedy to się już stało, dziewczynka niemal przez cały czas wpatrywała się w Cleo jak w obrazek, jakby nie mogła wytłumaczyć sobie w racjonalny sposób, że oto pani z telewizji stoi obok niej, uśmiecha się, zagaduje, interesuje się tym, co dziewczynka lubi robić.

 

Spotkanie rozpoczęło się od góry prezentów. Najpierw podarowałyśmy Julce strój rodem z teledysku do piosenki „My Słowianie” – dzięki niemu kilka minut później zza teatralnych kotar wyszła mała kopia Cleo. Różnica z oryginałem polegała tylko na tym, że zamiast Donatana obok Julki szła jej mama. Mnóstwo skarbów Marzycielka dostała też od cioci Cleo. Płyta, którą tak bardzo chciała mieć, plakaty i pocztówki z wizerunkiem najbardziej znanej w Polsce Słowianki, wszystko rzecz jasna okraszone specjalnymi autografami.

 

Potem przyszedł czas na wielki występ. W ruch poszły mikrofony, a z głośników popłynęły pierwsze takty piosenki „My Słowianie”. Julka z Cleo usiadły na krawędzi sceny i rozpoczęły śpiewanie pełną piersią. Nie musimy wspominać, że dziewczynka doskonale znała tekst swojego ulubionego przeboju. Razem z Cleo wstawała i kręciła biodrami, kiedy takty muzyki temu sprzyjały. Następnie panie wzięły na warsztat piosenkę „Brać” i historia się powtórzyła. Publika klaskała i skakała, artystki ją bawiły. Przez cały ten czas Julka nie spuszczała oczu z Cleo, chcąc chłonąć każdą spędzoną z nią sekundę.

 

Spotkanie skończyło się wspólnym pomalowaniem fundacyjnego balonika, wręczeniem dyplomów oraz sesją zdjęciowa. Przy pożegnaniu, po mocnym uścisku Cleo podarowała Julce breloczek z koroną, lśniący niczym sztabka złota – to o nim pisała mama Marzycielki, że w noc po spełnieniu marzenia służył Julce za przytulankę podczas snu. Snu, który tym razem okazał się piękną rzeczywistością.

 

Dziękujemy warszawskiemu Teatrowi Kamienica i jego właścicielowi Emilianowi Kamińskiemu, który nie pierwszy raz pomógł nam przy fundacyjnych przedsięwzięciach, a także jego pracownikom – panu Sebastianowi i pani Monice – za wszystko, co zrobili, abyśmy mogli spełnić marzenie Julki.

 

Dziękujemy Cleo, która dała tyle szczęścia naszej Marzycielce, oraz jej menadżerowi i kolegom z zespołu.

 

Dziękujemy Bartkowi Wierzbickiemu za piękne zdjęcia.

 

Dziękujemy trójce anonimowych osób, które pomogły cicho, ale bardzo skutecznie.