Moim marzeniem jest:

telefon dotykowy

Cezary, 15 lat

Kategoria: dostać

Oddział: Warszawa

Status marzenia: spełnione

Marzenie zostało spełnione dzięki pomocy

pierwsze spotkanie

2013-12-07

Czarka odwiedziliśmy w ostatnią sobotę. Za oknami szalał wtedy orkan „Ksawery”, my zaś – niezrażeni jego siłą – pokonywaliśmy dziesiątki kilometrów, bo wiedzieliśmy, że gdzieś tam z wielką niecierpliwością czeka na nas nowy Marzyciel. Jak przyznała jego mama, był niezmiernie ciekawy, kto do niego przyjedzie. Czy ta pani, z którą mama rozmawiała przez telefon, okaże się miła? Okazało się, że przyjechała nie jedna pani, ale odwiedziły go panie dwie, a towarzyszyło im dwóch panów, w tym jeden nietypowy. Jako że tego dnia wracaliśmy ze spełnienia spidermanowego marzenia, superbohatera zabraliśmy ze sobą, aby kolejne dziecko miało nieco radości.

Czarek przywitał nas tak szczerym uśmiechem, że w sekundę zapomnieliśmy o trudach podróży, w dodatku doskonale wiedział, kim jesteśmy i po co przyjechaliśmy. Jako że już wcześniej myślał o marzeniach, nie traciliśmy czasu na opowiadanie o nich: chłopiec pewnie oznajmił, że marzy o telefonie dotykowym z dodatkami – słuchawkami, pokrowcem, gumką i folią ochronną. Wszystko ma być w kolorze czarnym, jak na prawdziwego mężczyznę przystało, zaś dodatkowo poprosił o wgranie piosenek disco polo, ale wesołych, bo smentów nie lubi.

Kiedy już zakończyliśmy formalności, przyszła pora na inne rzeczy. Wspólnie bawiliśmy się sterowanym samochodem, który Czarek od nas dostał. Dobiegający do naszych uszu radosny śmiech Marzyciela, kiedy wjeżdżał samochodem w ścianę, drzwi albo któregoś z wolontariuszy, był jak miód na nasze serca. Szybko poddaliśmy się nastrojowi i śmialiśmy się równie głośno, wydobywając z siebie dodatkowe „ochy” i „achy”. Potem Czarek wraz z mamą zaprowadzili nas na górę, gdzie znajduje się „imperium” chłopca. Ku naszemu zaskoczeniu dowiedzieliśmy się, ile w tym młodym architekcie drzemie kreatywności. Pierwsza rzecz, która rzuciła nam się w oczy, to zrobiona z desek ministajnia z wybiegiem dla koni, z prawdziwym ogrodzeniem i zamkiem. Obok stał garaż, a w środku traktor, też zrobiony z pomocą mamy (w końcu Czarek jest architektem, a nie budowniczym), różne przyczepki, żłoby i wszystko co istnieje w prawdziwym gospodarstwie, tylko w miniwersji, bo Czarek musi mieć dokładnie to samo, co ma jego tata. Poza tym Marzyciel pokazał nam swoje rysunki i zapisane literkami i cyferkami zeszyty.

Powoli nasza wizyta dobiegała końca. Zanim jednak się to stało, była gorąca kawa, a wraz z nią specjalnie upieczony na nasz przyjazd piernik, w przygotowaniu którego pomagał również Czarek. Kiedy my pałaszowaliśmy łakocie, Marzyciel ze szczerym uśmiechem czarował nasze wolontariuszki, wszak imię do czegoś zobowiązuje. Były też rozmowy, mnóstwo śmiechu i sesja zdjęciowa z oryginalnej czapce i objęciach Spidermana.

Półtorej godziny, jakie spędziliśmy z Czarkiem i jego mamą, wprawiło nas w tak dobry nastrój, że z żalem opuściliśmy tę rodzinę i już nie możemy się doczekać następnej wizyty. Czarku, obiecujemy, że zajmiemy się spełnianiem twojego marzenia jak najszybciej. Życzymy ci, żeby twój śmiech był zawsze taki głośny i zarażał wszystkich dokoła. Do zobaczenia niebawem.

spełnienie marzenia

2013-12-22

Ostatnia niedziela przed Bożym Narodzeniem była dla nas szczególna, tego dnia wybraliśmy się bowiem do Czarka, aby w tym wyjątkowym okresie spełnić jego marzenie. Kiedy je poznawaliśmy, towarzyszył nam Spiderman, tym razem więc nie mogliśmy udać się tak po prosu sami, postanowiliśmy zatem wziąć ze sobą Mikołaja.

Czarek przywitał nas doskonałym nastojem i szerokim uśmiechem, który zrobił się jeszcze szerszy, kiedy zobaczył, jakiego jegomościa mu przywieźliśmy. Mieliśmy pewne obawy, czy chłopiec nie przestraszy się ubranego od stóp do głów pana, na szczęście okazały się one bezpodstawne. Nasze spotkanie zaczęliśmy od standardowego pytania, czy Marzyciel nas w ogóle pamięta i czy wie, po co do niego przyjechaliśmy. Okazało się, że wie doskonale, choć twierdził, że bardzo długo musiał na nas czekać. Żeby zatem nie przedłużać, od razu zabraliśmy się do roboty, a w zasadzie zrobił to Mikołaj, na nim bowiem tego dnia spoczywał obowiązek obdarowywania prezentami grzecznych dzieci. Na pierwszy ogień poszedł oczywiście ten najbardziej wyczekiwany podarunek, czyli telefon dotykowy, o którym Czarek marzył. Kiedy tylko jego oczom ukazało się opakowane pięknie pudełko, chłopiec zrobił maślane oczy, jakby nie wierzył, że kiedykolwiek posiadanie takiego sprzętu będzie jego udziałem. Szybko pomogliśmy mu rozpakować upominek i światło dzienne ujrzał obiekt westchnień niejednego nastolatka. Następnie, krok po kroku, Mikołaj wyciągał z wora kolejne elementy marzenia, czyli i akcesoria do telefonu, składania których w całość podjął się jeden z wolontariuszy. Mocno trzymaliśmy kciuki, aby wszystko zadziałało, co się też stało, pierwsza rozmowa mogła się więc odbyć.

Jako że grudzień to miesiąc wyjątkowy, w którym króluje obdarowywanie prezentami, tych Mikołaj nie poskąpił. Czarek dostał plastikowe zwierzęta, którymi dopełni swoją miniaturową farmę, czyste zeszyty, które uwielbia zapełniać starannie kaligrafowanymi cyframi i literami (niezmiernie się z nich ucieszył, bowiem, jak wyznał, uwielbia wszystko chomikować), samochód sterowany – tym razem sprostaliśmy zadaniu i miał on odpowiedni kolor, czyli czerwony, a także pokaźnych rozmiarów czekoladę, którą obiecał podzielić się z całą rodziną.

Po wręczeniu prezentów, odczytaniu dyplomu i wypełnieniu dokumentów przyszedł czas na rozmowy przy kawie i świeżo upieczonych przez Czarka i jego mamą babeczkach. W tak uroczystej atmosferze, którą dopełniały migające na choince światełka, spędziliśmy bardzo miłe popołudnie z fantastycznym chłopcem i jego mamą, obcowanie z którymi było dla nas nie tylko wielką przyjemnością, lecz także lekcją pokory wobec życia, cieszenia się nim, mimo choroby, oraz prawdziwej miłości, jaka łączy matkę i dziecko.

Za wypożyczenie stroju Mikołaja dziękujemy asp. Marcinowi Żurawskiemu z KRP Warszawa I.