Moim marzeniem jest:

wyjazd do Malborka

Oskar, 6 lat

Kategoria: zobaczyć

Oddział: Warszawa

Status marzenia: spełnione

Marzenie zostało spełnione dzięki pomocy

pierwsze spotkanie

2013-04-16

We wtorkowe popołudnie udaliśmy się do domu naszego Marzyciela. Spotkaliśmy chłopczyka z przepięknymi, dużymi, niebieskimi oczami. Jego uśmiech po prostu rozbraja, choć musieliśmy na niego trochę poczekać. Na początku naszej wizyty Oscar był nami onieśmielony.

 

Powolutku jednak się do nas przekonywał. Lodołamacze, czyli klocki z żołnierzami i kolorowanka z wojownikami pomogły złapać pierwszy kontakt. Nieoceniona okazała się być też mama Oscara, od której od razu poczuliśmy wielkie zaufanie. Oscar, choć zmęczony po całym dniu spędzonym w szpitalu, dzielnie się trzymał i bardzo pozytywnie nas zaskakiwał.

 

Nasz Marzyciel chciałby w przyszłości zostać żołnierzem, a ma ku temu zadatki - świetnie wymachuje drewnianym mieczem! Oscar przekonał się do nas ostatecznie, gdy zaczęliśmy wspólną zabawę „w rycerzy”. Rozgrywkę przerwaliśmy na rzecz zdjęć, ale mamy nadzieję, że następnym razem ją dokończymy. Na pewno pasją tego cudownego chłopca są żołnierze i wojsko. I musimy przyznać, że jest w nim coś z bohatera. Oscar lubi także grać w golfa i tenisa. Wspomniał, że chętnie spotkałby się z Agnieszką Radwańską.

 

Jednakże, największym marzeniem Oscara jest Wyjazd na plażę, nad polskie morze. Rozpoczynamy nasze starania, żeby jak najszybciej spełnić to życzenie.

 

spotkanie

2013-06-04

Odwiedziliśmy Oscara ponownie, po raz drugi w Jego domu, w Kobyłce. Gdy tylko dotarliśmy na miejsce, nie uszło naszej uwadze, że chłopczyk jest zdecydowanie bardziej towarzyski niż ostatnio!

 

Co prawda na przywitanie schował się za ławeczką w ogródku, ale potem zadowolony z naszego towarzystwa, pokazywał nam zabawki, powiedział, że chce zobaczyć Sopot… …potem zarządził grę w strzelanie do budowli z klocków…

 

Niestety czas minął zdecydowanie za szybko i ani się obejrzeliśmy, wkrótce nadeszła godzina powrotu do Warszawy.

 

spotkanie - zmiana marzenia

2015-05-08

Z marzeniami bywa tak, że nawet te największe potrafią się zmieniać, a czasem zrealizować w najmniej oczekiwanym momencie. Tak było w przypadku Oscara. Kiedy go poznaliśmy, a było to ponad dwa lata temu, chłopiec najbardziej na świecie chciał pojechać nad polskie morze. Ku radości samego zainteresowanego oraz naszej to marzenie zostało już spełnione. Kiedy więc ostatnio odwiedziliśmy Oscara, opowiedział nam z zachwytem o rycerzach, zamkach, żołnierzach i wojnach. Niebywałym było słyszeć z ust zafascynowanego historią 7-latka, że jego prababcia podczas wojny była sanitariuszką, a pradziadek walczył dzielnie jako żołnierz. Opowieści marzyciela o rodzinnych oficerskich tradycjach i wielkiej fascynacji bliskim członkiem rodziny, który ukończył wojskową szkołę, były zaś niczym podróż z inną rzeczywistość, odbytą pod czujnym okiem przewodnika pasjonata. Dopełnieniem całości była wyprawa do pokoju Oscara, na środku którego stał olbrzymi zamek warowny ze wszystkimi detalami, ale też nieco nowoczesny, bo zaparkowane na nim były samochody.

Być może niektórzy z was domyślają się, w jakim kierunku ewaluowało marzenie Oscara, a dla innych pewnym zaskoczeniem może być jednak fakt, że drogowskaz prowadzi na Malbork. To tam Marzyciel chce pojechać jak najszybciej, aby zwiedzić nie tylko samo miasto, ale przede wszystkim znajdujący się w nim zamek. Kulminacją wyprawy będzie zaś jego nocne zwiedzanie, w czasie którego „magia iluminacji średniowiecznych murów” – jak o wycieczce czytamy na stronie malborskiego muzeum zamkowego – przeniesie naszego małego bohatera w czasie.

spełnienie marzenia

2015-06-14

Długo zastanawiałam się, jak rozpocząć opowieść o spełnieniu marzenia Oscara. Dla kogoś może wydawać się ono prozaiczne – ot, wycieczka do Malborka, w którym poza zamkiem atrakcji jak na lekarstwo, a do tego ta największa szczerze może ucieszyć jedynie pasjonatów. Fakt, że bohater niniejszej relacji niewątpliwie jest jednym z nich, nie podlega dyskusji, o czym za chwilę. Tych zaś, którzy choć przez moment wątpili w wyjątkowość największego pragnienia chłopca, na pewno przekona fakt, że 40 min po tym, jak rozpoczęliśmy naszą przygodę, usłyszałam od niego, że oto spełniło się jego marzenie. Miało to miejsce na terenie 22. Bazy Lotnictwa Taktycznego, której drzwi tego dnia stały przed nami otworem.

 Wycieczkę po jednostce (zanim przekroczyliśmy jej bramę, Oscar ubrał się w przywieziony specjalnie na tę okazję mundur) rozpoczęliśmy od zwiedzenia sali tradycji, w której obejrzeliśmy zebrane w jedno miejsce ślady dawnych czasów, a także podziwialiśmy m.in. miniatury samolotów, sprzęt wojskowy oraz kombinezony, w jakie ubrani są lotnicy w czasie służby. To tu Oscar mógł przymierzyć specjalny kask i uzyskać odpowiedzi na frapujące go pytania, których udzielił mu mjr Dariusz Mazurkiewicz. Po tej teoretycznej rozgrzewce zostaliśmy przetransportowani na znajdujące się nieopodal lotnisko, gdzie pierwsze kroki skierowaliśmy do olbrzymich rozmiarów hangaru, w którym nasz Marzyciel mógł zasiąść za sterami samolotów – zarówno tych historycznych, jak i tych bardziej współczesnych. Jako że Oscar ma niesamowitą wyobraźnię, której dawał upust wiele razy w ciągu naszej wyprawy, niemalże od razu przeniósł się w przestworza i wzorowo prowadził skrzydlatą maszynę, dotykał dziesiątek przycisków, które znajdowały się na kokpicie, wykonywał podniebne akrobacje i staczał wojny „na niby”. Tak mu się to spodobało, że nie chciał opuścić fotela pilota. Przekonał go do tego dopiero supernowoczesny robot do rozbrajania min, który wjechał na halę i… po „męsku” wyciągnął do Oscara rękę na przywitanie.

 Kolejnymi punktami militarnej części naszego pobytu było zwiedzanie wieży kontroli lotów (tu Oscar znów mógł podotykać niezliczonej ilości przycisków różnej wielkości, podświetlić pas startowy, obsłużyć specjalną latarkę, która w sytuacjach awaryjnych wskazuje pilotom pas startowy) oraz miejsca, w którym specjaliści od pogody prognozują aurę. Wisienką na torcie był przejazd wozem strażackim.

 Drugi dzień naszego pobytu rozpoczęliśmy od wizyty w parku ruchomych dinozaurów, które – jak się w międzyczasie okazało – również pasjonują naszego małego kolekcjonera przygód. Szczerze przyznaję, że podczas pokonywania edukacyjnych szlaków Oscar zadziwił mnie wiele razy swoją wiedzą na temat prehistorycznych stworzeń. Był w stanie je rozpoznać, podać ich nazwę, powiedzieć, czym się żywiły. Jestem pewna, że ten bystry 6-latek zawstydziłby niejednego dorosłego. Kiedy już przywitaliśmy się ze wszystkimi gumowymi stworami, przyszedł czas na odrobinę szaleństwa. Oscar zadbał o to, aby nikt z nas nie czuł się odsunięty na boczny tor, i przy każdej atrakcji towarzyszył mu ktoś inny: z tatą szalał na pontonowym pojeździe, z mamą pozwolił się wystrzelić w górę na szczyt wieży, siostrę zabrał na przejażdżkę kolejką, mnie zaś na wycieczkę pływającym łabędziem. W międzyczasie Marzyciel pokonał jeszcze laserowy tor przeszkód i odwiedził kino 5D.

Na koniec celowo zostawiłam główny punkt naszej wycieczki na północ kraju, czyli zdobywanie wrót malborskiego zamku. Mieliśmy przyjemność gościć tam dwa razy. Wizyta w ciągu dnia umożliwiła nam obejrzenie większej ilości ekspozycji oraz zwiedzenie większej ilości sal, niż podczas nocnego przemykania pomiędzy zamkowymi komnatami. Towarzyszył nam podczas niej przewodnik, który opowiadał o historii budowli i żyjących w niej rycerzy oraz Wielkich Mistrzów, wzbogacając ją licznymi ciekawostkami. Na Oscarze największe wrażenie zrobiła ta o włamaniu do skarbca, którego dokonali kucharze, oraz ta dotycząca widniejącego na 100-złotowym banknocie wizerunku malborskiego zamku, o czym mało kto wie. Marzyciel z zapartym tchem słuchał opowieści, zadawał mnóstwo pytań, dyskutował z przewodnikiem, bo przecież świetnie zna się na Krzyżakach, zamkach i dawnych czasach. Kiedy kończyliśmy spotkanie, okazało się, że podczas nocnego zwiedzania, które zaplanowaliśmy na następny dzień, spotkamy się z tym samym przewodnikiem, który jednak będzie przebrany za Wielkiego Mistrza. Ta informacja zapaliła w głowie Oscara czerwone światełko –następnego dnia pierwsze kroki skierował on do najbliższego sklepu z pamiątkami, gdzie wyposażył się w niezbędne gadżety, dzięki którym przemienił się w rycerza. Tak ubrany chodził po mieście, wzbudzając zaciekawienie ludzi i przyjazne uśmiechy na ich twarzach. Tak też udał się na nocne zwiedzanie zamku i ramię w ramię kroczył z przewodnikiem Krzyżakiem, zasłuchany w kolejne zamkowe opowieści, zapewniając go, że jeszcze tu powróci.

Dziękujemy Przedszkolu Raz Dwa Trzy, e-Holiday oraz sponsorowi anonimowemu, dzięki którym mogliśmy spełnić marzenie Oscara, oraz żołnierzom 22. Bazy Lotnictwa Taktycznego w Malborku za możliwość zwiedzenia jednostki i lotniska.