Moim marzeniem jest:

Dziecięcy samochód na akumulator

Ignacy, 3 lata

Kategoria: dostać

Oddział: Warszawa

Status marzenia: spełnione

Marzenie zostało spełnione dzięki pomocy

pierwsze spotkanie

2013-04-06

Naszego Marzyciela Ignacego poznaliśmy w jego mieszkaniu, wobec czego poznaliśmy od razu jego starszego brata Kubusia oraz rodziców. Ignaś na początku był nieco speszony. Za to od razu zdobyliśmy zaufanie starszego brata. A jak wiadomo starszy brat to wzór, więc i Ignaś szybko się do nas przekonał. Nasz lodołamacz nie musiał przełamywać lodów, ale okazał się świetnym upominkiem. Wraz z marzycielem otwieraliśmy go widząc coraz większą ekscytację w jego oczach. Prezent trafiony – laweta z załadowanym autem od razu spodobała się Marzycielowi, który lubi wszelkie pojazdy. Zaraz ustaliliśmy, gdzie będzie warsztat, gdzie garaż, a gdzie stacja benzynowa i zabawa zaczęła się na całego. Po jakimś czasie chłopcy zaczęli się wygłupiać, a to przerodziło się w szaleństwa. Ponad godzinę próbowaliśmy podpytać Ignasia o jego marzenie, ale był tak zaabsorbowany zabawą, że nic innego nie było mu w głowie. Kiedy w końcu zrobiliśmy chwilę przerwy, aby odpocząć udało nam się wreszcie poznać największe marzenie Ignasia. Samochód na akumulator. Taka mini wersja prawdziwego samochodu, tylko że dla dzieci. Nasz Marzyciel zdradził nam tylko, że samochód ma być biały albo czarny. Sam nie mógł się zdecydować, który kolor bardziej by mu odpowiadał. Widząc jak cieszył się z zabawki, którą mu podarowaliśmy, nie mogę sobie wyobrazić jego szczęścia z pięknego, dużego samochodu, który będzie mógł sam prowadzić niczym prawdziwy kierowca. Mam nadzieję, że zanim zrobi się ciepło, na Ignasia będzie już czekał jego wymarzony samochód. Po trzech godzinach zabawy musieliśmy wracać. Chłopcy zaprosili nas na następne spotkanie i już wspólnie ustaliliśmy, w co się będziemy bawić. Kiedy machali nam z okna czuliśmy, że spędzili miło czas. I my oczywiście też :)

spełnienie marzenia

2013-06-30

Niedziela 16 czerwca 2013 roku. Piękny, słoneczny i ciepły dzień. Idealny dla wyjątkowych wydarzeń. Z Ignacym i jego rodzina byliśmy umówieni w Miasteczku Ruchu przy ulicy Olszynki Grochowskiej o godzinie 11.30. Wcześniej Pan Robert z pomocą Sławka i Krzyśka przetransportowali marzenie Ignacego ode mnie z domu na miejsce jego realizacji. Chwilę przed tą ważną godzinę przyszły tez przedstawicielki sponsora, z którymi omówiliśmy plan działania. O 11.30 wszystko było przygotowane na przyjście naszego małego Marzyciela.

Kiedy Ignacy z bratem i rodzicami weszli na teren Miasteczka Ruchu, Ignacy jakby został zaczarowany. Jego wielka pasją są samochody i tutaj poczuł się totalnie w swoim żywiole, mimo że nie siedział za kierownicą żadnego pojazdu kołowego. Zachwycał się działającą na terenie Miasteczka sygnalizacją świetlną, prawdziwymi drogami z wymalowanymi pasami i postawionymi znakami drogowymi. Biegał po tych uliczkach ściśle przestrzegając sygnalizacji świetlnej i nie mogliśmy go zatrzymać :) Na ratunek nam przyszedł Michał i rodzice Ignacego. Wspólnymi siłami udało nam się przekonać Ignacego, że zabawa, do której chcemy go zaprosić jest równie ciekawa, jak „jazda” drogami Miasteczka Ruchu. I tak przystąpiliśmy do spełniania marzenia naszego małego Marzyciela. Pierwszym etapem było zdawanie egzaminu na prawo jazdy, który składał się z pięciu zadań. Przy każdym zadaniu pomagały Ignacemu Panie z T-Mobile, które tłumaczyły na czym ono polega i kiedy trzeba było, to podpowiadały jak zadanie rozwiązać. Na początku był mini test ze znajomości znaków drogowych. Ignacy dostał pięć zestawów puzzli, z których miał poukładać znaki drogowe i powiedzieć co to za znaki. Świetnym pomocnikiem w tym zadaniu okazał się brat Ignasia – Kuba. We dwóch w krótkim czasie poukładali wszystkie znaki i z podpowiedziami udało im się odgadnąć co to za znaki. Pierwsze zadanie zostało zaliczone. Idąc dalej drogami Miasteczka Ruchu nasz Marzyciel trafił do drugiego punktu egzaminacyjnego. Tym razem zadanie okazało się banalnie proste. A było nim odgadnięcie co oznaczają kolory świateł drogowych. Które z nich zezwalają na jazdę, a które nie. Zadanie zaliczone na piątkę. Teraz przyszła pora, by podnieść trochę poprzeczkę Ignacemu. W końcu egzamin na prawo jazdy wcale nie jest łatwy, o czym większość z nas wie :) W kolejnym punkcie egzaminacyjnym czekało na naszego Marzyciela pięć zagadek do rozwiązania. Okazało się jednak, że ani samochody, ani zasady bezpiecznego poruszania się po drogach nie mają dla Ignacego żadnych tajemnic. Rozwiązanie zagadek poszło mu „jak z płatka”. Mając pewność, że przyszły kierowca świetnie poradzi sobie na drodze, musieliśmy jeszcze być przekonani, że będzie wiedział co zrobić w sytuacji kiedy popsuje się samochód, albo będzie wypadek. Dlatego też kolejnym punktem egzaminacyjnym był punkt pierwszej pomocy. Tutaj Ignacy dowiedział się co zawiera w sobie apteczka samochodowa, co trzeba na siebie ubrać, kiedy wychodzi się z samochodu na drodze i gdzie trzeba dzwonić w razie wypadku. Uff...prawo jazdy już prawie zdane. Ostatnia prosta i Ignacy zostanie szczęśliwym posiadaczem tego wspaniałego dokumentu. Ta „ostatnia prosta” to przebycie trasy po drogach Miasteczka ruchu do ukrytego marzenia, zgodnie z zasadami ruchu drogowego. Gotowi, do biegu, start! W krótką chwilę Ignacy znalazł się obok wielkiego pudła przykrytego materiałem. Początkowo był tak zaskoczony tym co znalazł, że nie wiedział co zrobić. Zachęciliśmy go do rozpakowania pudła. Wspólnymi siłami otworzyliśmy karton i wyjęliśmy z niego piękny samochód na akumulator. Ignacy był tak szczęśliwy i podekscytowany, że od razu chciał wsiadać i jechać. Jednak nim to się stało trzeba było samochodzik skręcić i włożyć do niego akumulator. Na szczęście był z nami Sławek, który miał już doświadczenie w składaniu takich samochodów, bo inaczej moglibyśmy nie dać rady. Każdy znalazł sobie pole do działania, wkręcanie siedzeń, oklejanie samochodu naklejkami, instalacja akumulatora, włożenie lusterek. Chwila przed ukończeniem skręcania samochodu była idealną na tort. Wiedzieliśmy, że kiedy samochód będzie gotów do jazdy, Ignacy nie będzie zainteresowana czymś tak przyziemnym jak tort. A tort był wspaniały, specjalnie dla Ignasia w kształcie samochodu. I oczywiście smakowity. Samochód gotowy. To była chyba jedna z najwspanialszych chwil dla Ignacego. Wsiadł do samochodu, zaprosił brata na siedzenie pasażera i pomknęli. Na początku bardzo ostrożnie, później z coraz większą odwagą. Kiedy Ignaś się trochę najeździł, pozwolił bratu usiąść za sterami tego super auta. I znowu zmiana. Gdyby nie burczące brzuchy wszystkich obecnych, pewnie chłopcy jeździliby po Miasteczku Ruchu do wieczora.

To był cudowny dzień i cieszymy się bardzo, że mogliśmy spełnić marzenie Ignacego.

Chcielibyśmy podziękować Paniom z T-Mobile; Justynie,Kindze, Agacie, Magdzie i Joannie, za pomoc i uczestnictwo w spełnieniu marzenia Ignacego. Dziękujemy tez Panu Robertowi za przetransportowanie tego wcale nie małego samochodu oraz Panu Arturowi za przepyszny i piękny tort.

Marzenia się spełniają!