Moim marzeniem jest:

zielony tablet

Janek, 5 lat

Kategoria: dostać

Oddział: Warszawa

Status marzenia: spełnione

pierwsze spotkanie

2012-11-17

Wierzbin, niewielka miejscowość koło Warszawy. Któż by się spodziewał, że w niewielkim domku jednorodzinnym ukrywa się tak wspaniały chłopiec. Jak na wolontariuszki przystało, wyruszyłyśmy do niego w celu spełnienia niezmiernie ważnej MISJI, jaką było poznanie marzenia pięcioletniego Jasia. Wkroczyłyśmy więc z ogromną ciekawością oraz oczywiście naszym lodołamaczem, zapakowanym w zielony papier (jak się później okazało - z kolorem trafiłyśmy w dziesiątkę! ).

 

Zastałyśmy chłopca, tryskającego niesamowitą energią oraz jego mamę i siostrę - Karolinkę. Nasz Marzyciel pokazał nam swój pokój, całą masę zabawek, torbę lekarską (którą skompletował podczas wizyt w szpitalu) oraz kolekcję kart z piłkarzami. Od razu można było dostrzec, iż Jaś uwielbia samoloty... i kolor zielony! Rozpakowaliśmy wspólnie lodołamacz. Był nim samochód do składania... a raczej coś, z czego można było stworzyć pojazdy do każdego otoczenia - począwszy od wody, przez ląd, po powietrze.

 

Jak się okazało producenci nie przewidzieli kilku bardzo ciekawych kombinacji. Na szczęście nasz czujny Jaś nie dał się zwieść instrukcjom i obrazkom. Stworzył niewiarygodną machinę, która mogła robić dosłownie wszystko! (tylko do latania potrzebowała małej pomocy naszego Marzyciela)

 

Przyszedł czas na pytanie - a co z marzeniem...? Otóż Jasio to bardzo konkretna osoba. Niewiele czasu potrzebował, by stwierdzić, że potrzebuje laptopa... bez klawiatury... czyli po prostu tabletu! No ale jakiego...? ZIELONEGO!

 

Mimo niesamowitej frajdy, musieliśmy pożegnać się z Jasiem. Było nam ciężko, ponieważ zostałyśmy bardzo miło przyjęte, a atmosfera, która panuje w tym domu jest cudowna. Nie można jednak zbytnio męczyć naszego Marzyciela, także pożegnałyśmy się, obiecując, że zrobimy wszystko, żeby marzenie się spełniło!

 

Chcielibyśmy umilić naszemu Marzycielowi czas spędzany w szpitalu. Jak on sam twierdzi, idealnie sprawdziłby się zielony tablet! Tak więc czeka nas jeszcze jedna (ważniejsza od znalezienia marzenia) misja. Sprawienie, by uśmiech Jasia nie znikał z jego buzi już nigdy. A więc... do dzieła!

spełnienie marzenia

2012-12-18

Kolejny raz trzy wolontariuszki wyruszyły na spotkanie z uroczym Jasiem. Przy tej wizycie miały sprawić, że już nigdy nasz mały Marzyciel nie będzie się smucił! Bardzo odpowiedzialne zadanie, ale po otrzymaniu konkretnych wskazówek przy ostatnim spotkaniu, misja musiała się powieźć. Niczego niespodziewająca się rodzina, spędzała ze sobą mroźny, wtorkowy wieczór. Kiedy zeszli po schodach, spostrzegli iż razem z mamą w salonie czekają również znajome wolontariuszki. Jaś zawstydził się nieco, ale po chwili przywitał nas bardzo ciepło. Dopytywałyśmy się czy marzenie nie uległo zmianie albo czy to na pewno nie miał to być miś o imieniu Tablet... Ale Jasiek - jak już się okazało na pierwszym spotkaniu - to bardzo konkretna osoba i swojego marzenia był pewien od dawna. Jego uśmiech po zobaczeniu niewielkiej zielonej torebki z prezentem - bezcenny! Błyskawiczne rozpracowanie pudełek i ogromna radość po wyjęciu nowiutkiego Nexusa, który był już tylko jego. Kto by pomyślał, że pięciolatek tak szybciutko nauczy się jego obsługiwać... Chyba po ostatniej wizycie można się było spodziewać, że Jaś jest specjalistą w tej dziedzinie. Nasz Marzyciel pokazał nam, jak po mistrzowsku steruje się rybką, prowadzi piłkę do celu albo skacze po drzewach. Byliśmy zachwyceni! Mama w tajemnicy przed domownikami przygotowała również poczęstunek z okazji spełnienia marzenia Jaśka. Znalazł się także czas na demonstrację prezentu od Mikołaja. Pogoń śmigłowca sterowanego przez tatę za uciekającym Jasiem sprawiła nam ogromną radość. Czy ktoś jeszcze ma wątpliwości, że nasz Marzyciel nie jest najcudowniejszym i najradośniejszym dzieckiem pod słońcem? Mamy nadzieję, że nikt taki się nie znajdzie. No i oczywiście widać również, że prawdziwe marzenie Jasia zostało spełnione. Na koniec poprosiłyśmy Marzyciela o pamiątkowe zdjęcia z rodziną, wolontariuszkami... i tabletem - ma się rozumieć! No i przyszedł czas na pożegnania... Cieszymy się bardzo, że marzenie naszego Jasia zostało spełnione. W imieniu swoim, rodziny Marzyciela i całej Fundacji, chciałybyśmy podziękować wszystkim, którzy przyczynili się do tak szybkiego wypełnienia tej trudnej, ale ważnej misji!

Ogromne podziękowania dla Stowarzyszenia Katolickiej Młodzieży Akademickiej przy kościele św. Anny !!! Do "akcji piernikowej" czynnie włączyły się Samorząd Studentów Wydziały Prawa i Administracji UKSW oraz pracownicy Instytutu Hematologii ... Bardzo dziękujemy !!!