Moim marzeniem jest:

Domek ogrodowy

Antonina, 3 lata

Kategoria: dostać

Oddział: Poznań

Status marzenia: spełnione

Marzenie zostało spełnione dzięki pomocy

pierwsze spotkanie

2012-07-16


Zjawiłyśmy się u Tosi godzinę wcześniej niż zapowiadałyśmy. Nasza marzycielka, razem z mamą podlewała kwiaty przed domem. Powitała nas z radością. Tosia to bardzo dynamiczna osóbka. Wiedziałyśmy wcześniej, że dziewczynka uwielbia koniki, ale niestety nie może mieć z nimi za dużo kontaktu. Naszym prezentem był więc duży, brązowy konik- maskotka. Roma zagrała rolę: „koń, który mówi” i lody z Tosią zostały przełamane.

 

Dziewczynka przedstawiła nam wszystkie swoje maskotki, pokazała jak ćwiczy na trampolinie. Potem Tosia rysowała swoje marzenia. Pojawił się kotek, stajnia dla konia (Tosia nie ma konia) i domek na drzewie. Rysowanie marzeń zabrało jej dużo czasu, bo musiało być też słonko, chmurka i listki na drzewie.

 

Jako największe marzenie dziewczynka wybrała domek na drzewie i tu musiała interweniować mama, bo wprawdzie mają piękny ogród przed domem, ale nie ma w nim drzewa, na którym można by go zamontować. Rysunek został przez Tosię poprawiony i był na nim domek na palikach do którego wchodzi się po drabince. Domek  jest z drewna, ale koniecznie musi mieć zjeżdżalnię z plastiku. Po drabince można wchodzić, schodzić, wchodzić, ale jak się to znudzi to wchodzić i zjechać na zjeżdżalni. Cudo. Nazwaliśmy marzenie domkiem ogrodowym.

 

Tosia chce mieć domek już teraz. Musi się jednak trochę uzbroić w cierpliwość. Na koniec dziewczynka zaprowadziła nas do swojego pokoju i pokazała domek z kartonu. Razem z Romą pomieszkały w nim chwilę i wizyta dobiegła końca. Nasza marzycielka odprowadziła nas przed dom i machała nam na pożegnanie tak długo, aż nie zniknęłyśmy za zakrętem.


Relacja: Mirka

spełnienie marzenia

2012-08-13

 

Tosia   przywitała nas, jak zwykle, w biegu, między kolejnym slalomem w ukwieconych rabatkach. Trasa jej galopu, jak nazywają z mamą ten rodzaj przemieszczania się,  wiodła na tyły ogrodu, ku nowej budowli. Przekazany w sporych pudłach podarunek,  za sprawą taty, w ciągu weekendu nabrał kształtów i zmienił się w obiekt marzeń Tosi- drewniany domek.



Sprawny uchwyt małych rączek na kolejnych szczebelkach sprawił, że nasza czterolatka w mig znalazła się na pięterku, by po chwili otworzyć drzwiczki oraz okiennice swoich włości. Okazała się bardzo gościnną gospodynią oferując kawę bądź herbatę podawaną na plastikowym mini- serwisie. Mini były też meble, a przede wszystkim drzwi do domku, ale niestety nie my, więc Wystrój wnętrza podziwiałyśmy stojąc na drewnianych szczebelkach drabinki prowadzącej do domku. Za grzecznym podziękowaniem za zaproszenie przemawiał też fakt, że rolę windy prowadzącej w dół stanowiła plastikowa zjeżdżalnia.



Na szczęście po kilkunastu wejściach i zjazdach z domku, Tosia dała się namówić, by spędzić z nami kilka minut na stałym gruncie. Z  zadowoleniem obejrzała kolejny podarunek (dwie poduszki), uznała ich przydatność w wystroju rezydencji i pobiegła wymościć krzesełka. Zdradziła też, że w domku odbyło się już dziecięce przyjęcie. Zaproszeni goście, podobnie jak Tosia, nie siedzieli godzinami korzystając z mini- serwisu  do kawy.  Wielokrotnie pokonywali szczebelki drabiny, by za każdym razem skorzystać ze zjeżdżalni. Zapewne posiadłość naszej marzycielki będzie świadkiem jeszcze wielu takich ruchliwych przyjęć.



Dziękujemy  panu Mariuszowi Kanarkowi z Marketu OBI za szybką decyzję i realizację marzenia Tosi.


Relacja:Jola