Moim marzeniem jest:

laptop z dużym dyskiem do gier i słuchawkami

Oskar, 6 lat

Kategoria: dostać

Oddział: Warszawa

Status marzenia: spełnione

pierwsze spotkanie

2012-06-18

W zasadzie to był koszmarnie upalny poniedziałek, gdzie powietrze, uwięzione w tyglu blokowisk nie dawało jakiejkolwiek szansy na złapanie chociaż cienia chłodu, kiedy telefon od Donaty pobudził nas do działania. Można było bowiem w tym dniu, tylko porozmawiać z marzycielem bez przeszkód. Tak więc jeszcze szybki bieg przez zatłoczone, parne ulice Warszawy i już jesteśmy na miejscu. Oczywiście najpierw wejście na wysokie czwarte piętro po schodach (była wprawdzie obok winda, ale to nam powiedział dopiero potem marzyciel) i po ustabilizowaniu ciśnienia u Sławka już można było spotkać się z marzycielem. Do środka na oddział wpuściła nas mama Oskara, natomiast sam bohater wyszedł do nas pomimo podłączenia do bliżej niezidentyfikowanej, skomplikowanej aparatury medycznej. Sala szpitalna może wprawdzie nie jest najlepszym miejscem na zawieranie takich znajomości, ale trzeba było przystąpić do działania. Oskar to szalenie żywy (pomimo swojej choroby) sześciolatek „straszący” pielęgniarki przyklejanym do wszystkiego, czarnym, oślizgłym pająko – krabem z niesamowitym pozytywnym temperamentem i żywiołowością. Jeżeli na Oddziale ogłoszony byłby konkurs na największego urwisa (choć w pozytywnym aspekcie tego słowa) śmiałoby można byłoby postawić wypłatę na jego zwycięstwo. Sam marzyciel jest zresztą chyba na to przygotowany, gdyż w arsenale swoich środków i rzeczy posiada świecące - oczywiście diabelskie - rogi. Oskar potrafi również wykorzystywać dostępny mu sprzęt medyczny, co zaprezentował nam pokazując możliwości swojego łóżka szpitalnego, które podniósł na wysokość prawie dorosłego człowieka. Od razu określił siebie jako fana komputerów i motoryzacji (prezentując nam zresztą na dowód tego grę komputerową – wyścigi samochodowe), a oprócz laptopa, na którym grał korzystał również z gier w komórce mamy. Laura trafiła więc w dziesiątkę z „lodołamaczem” dając Oskarowi grę, z której marzyciel ucieszył się i pomimo perturbacji z jej instalacją zachował niezmącony spokój w myśl powiedzenia „ja to ogarnę”. W rozmowie z Oskarem dowiedzieliśmy się, iż ma młodszego brata, któremu pozwala na prawie wszystko tylko od czasu utrzymując go w stosowanych ryzach, no i oczywiście jest prymusem w zerówce. Sam Oskar podczas pobytu w szpitalu również fajnie rysował a nawet wykonywał prace wyklejając je papierem kolorowym lub plasteliną. Zaczął również prezentować nam wszystkie swoje gry jakie miał zainstalowane w swoim laptopie ale niestety po groźnych pomrukach kadry medycznej trzeba było przejść do marzenia. I tu nastąpiła trudność. Najpierw sam marzyciel pomimo, iż powiedział nam, że ma marzenie nie chciał nam go zdradzić. Dopiero niewątpliwy urok osobisty Laury sprawił, iż dowiedzieliśmy, że marzyciel chciałby dostać małą kopię samochodu – głównego bohatera filmu „AUTA” jednak potem zaczął oscylować w kierunku samochodu sterowanego bezprzewodowo lub toru dla samochodzików. Dowiedzieliśmy się, więc, iż marzenie Oskara jest połączeniem motoryzacji i elektroniki jednak sam marzyciel musiał ewidentnie dostać czas do namysłu, dlatego też umówiliśmy się z nim na kolejne spotkanie (mając również w perspektywie konieczność „doszkolenia” się ze znajomości nazw aut – filmowych bohaterów). Trzymamy kciuki za Oskara i mamy nadzieję, iż już niedługo dojdzie do kolejnego spotkania. Czekamy z niecierpliwością.

spotkanie

2012-07-06

Tak w zasadzie znowu był to prawie szybki, tym razem piątkowy wypad pomiędzy kolejnymi badaniami marzyciela, kiedy jego odporność pozwalała na kolejne spotkanie. Skwar warszawskich blokowisk jeszcze bardziej niż ostatnio niemiłosiernie doskwierał wolontariuszom spieszącym na kolejne spotkanie z małym Oskarkiem w Szpitalu, ale innej możliwości porozmawiania z marzycielem nie było.

Zresztą, nawet w taki upał, Laura jak zwykle wyglądała kwitnąco i nawet na zakończenie spotkanie pozwoliła Oskarowi zrobić sobie samodzielnie fotografię ( lepiej wiedział od Sławka jak dobrać ostrość) ale po kolei. Znowu najpierw wejście na wysokie czwarte piętro po schodach a potem już można dostać się do marzyciela, do którego znowu wpuściła nas opiekuńcza mama Oskara ( czasem zastanawiam się głęboko skąd ona bierze tyle siły aby to wszystko opanować i cierpliwie znosić ). Oskar pomimo już dwumiesięcznego pobytu w Szpitalu nic nie stracił na wigorze od czasu naszego ostatniego pobytu. Ponieważ Sławkowi w drodze na spotkanie „przykleił” się oczywiście całkiem przypadkiem, mały mercedesik, został on z miejsca zaanektowany przez Oskarka, który uczynił z niego główne narzędzie totalnej demolki jaką robił w gromadzonych na korytarzu klockach. W zasadzie należy tylko podtrzymać poprzednią opinię, iż nadal w konkursie na czołowego, „pozytywnego” rozrabiakę na oddziale jest on niekwestionowanym liderem w tym zakresie. Krótki czas jaki spędziliśmy przy wspólnej zabawie a w zasadzie pokazie możliwości praktycznego „demontażu” budowli z klocków jaki Laurze zaprezentował Oskar ( ma już chłopak odpowiednie podejście do uroczych kobiet ) pozwolił na poznanie jego marzenie. Oskar leżąc dwa miesiące w szpitalu chętnie korzysta z komputera. Niestety jego własny sprzęt odmawia już posłuszeństwa dlatego marzeniem Oskara jest własny laptop z dużym dyskiem do gier i słuchawkami. Takie proste marzenie dziecka – nie określa marki ani producenta. Po prostu chce żeby mu coś działało. No to więc czekają nas gorące dni aby jak najszybciej zrealizować marzenie Oskara.

spełnienie marzenia

2012-09-19

Cóż może przynieść więcej szczęścia niż uśmiechnięta twarz marzyciela? Jednak samo wręczenie czy też spełnienie marzenia nie może być tylko suchym faktem, ale i cudownym przeżyciem. Na spełnienia marzenia Oskarka, które miało odbyć się w szpitalu, umówiliśmy się na środę. Oskar domyślał się chyba, co się świeci ( to bardzo bystry chłopiec i bardzo szybko kojarzy pewne fakty ), ale genialny plan Laury ( strategicznie kobieca to jednak głowa ) spełnił swoje zadanie. Dla zmylenia ewentualnych pytań Marzyciela na pierwszy ogień poszedł Sławek, który po obowiązkowym przywitaniu się „żółwikiem” zagadywał go w sali szpitalnej, oglądał jego pierwsze samodzielne prace i wspólnie omawiał z nim jakość gier w telefonach komórkowych, a na tym Oskarek zna się bardzo dobrze. Tym samym na chwilę została odwrócona uwaga Marzyciela od drzwi wejściowych na oddział oraz od korytarza, a trzeba było ujawnić czytelnikom w tym miejscu, iż działy się tam przygotowania do spełnienia marzenia. W pewnym momencie z łoskotem uderzenia w stojak medyczny w sali pojawiło się małe, czerwone i szybko przemieszczające się po podłodze eklektryczne cacko. To Zygzak McQueen bohater filmu „Auta” i „Auta 2 „ - jak się później okazało ulubiony samochodzik Marzyciela – wraz z doczepionym balonikiem Fundacji Mam Marzenie przywiózł Oskarkowi list. Ponieważ chłopiec znajduje się dopiero na początku swojej edukacyjnej drogi, list przeczytała Oskarkowi mama. Okazało się, iż wiadomość przywieziona przez samochodzik to zaproszenie do świata spełnionych marzeń jaki został przygotowany dla niego na korytarzu. Kiedy Oskarek już tam się pojawił, został przywitany balonami Fundacji i obowiązkowym, bo jakże mogło być inaczej „żółwikiem” z Laurą. W tym czasie kiedy Marzyciel zajmował się ładniejszą niewątpliwie częścią naszego wolontariatu, w magiczny sposób pojawiło się zapakowane duże, zielone pudełko, które zostało mu szybko wręczone. Kiedy dobierał się on do pudełka widać było podekscytowanie w jego oczach zwłaszcza, iż samo opakowanie nie zdradzało, co jest w środku. Jeszcze parę szybkich ruchów (pomoc mamy i wolontariuszki niezbędna, gdyż pudełko było kompleksowo zapakowane) i oczom Marzyciela ukazał się jego prezent – czarny, elegancki laptop do gier. To właśnie jest ta chwila, która stanowi o największym szczęściu tych wszystkich, którzy przyczynili się do spełnienia marzenia. Oczywiście Oskarek jako merytorycznie znający się na rzeczy, przyszły adept nauk cybernetycznych przystąpił natychmiast do testowania zdolności swojego spełnionego marzenia. Z dumą zaprezentował nam swoją wiedzę oraz umiejętności, oraz pokazał co już potrafi w zakresie samodzielnej obsługi takiego laptopa. Po takiej prezentacji przeznaczonej dla nas i dla mamy, Oskarek wyniósł swojego laptopa na korytarz, gdzie pokazywał go innym dzieciom oczywiście fachowo wymieniając z nimi uwagi w zakresie gier oraz możliwości dalszego wykorzystania swojego laptopa. Niestety sama realizacja marzenia nie mogła trwać w nieskończoność. Zostawiliśmy więc z ciężkim sercem Marzyciela, o którym mama powiedziała, iż w nocy to on na pewno spać nie będzie, ale szczęśliwi widząc jego uśmiech i zadowolenie zwłaszcza, że pozostał z nim do opieki czerwony samochodzik oraz naklejki z samochodami, które w „cudowny” oczywiście sposób dostały się do opakowania z laptopem. Mamy nadzieję, że jeszcze będziemy się mogli kiedyś spotkać z Oskarkiem. Dziękujemy wszystkim, którzy pomogli nam zrealizować marzenie Oskara!