Moim marzeniem jest:

Wyjazd do Disneylandu

Maksymilian, 10 lat

Kategoria: zobaczyć

Oddział: Poznań

Status marzenia: spełnione

Marzenie zostało spełnione dzięki pomocy

  • Szk. Podst. nr 38 w Poznaniu, Goście Balu Przyjaciół Firm Budowlanych

pierwsze spotkanie

2012-05-21

Cudowny, stary dom w środku lasu – cisza, spokój, szum drzew. Właśnie w takim otoczeniu mieszka nasz Marzyciel – Maks. Uśmiechnięty dziesięciolatek czekał na nas na progu werandy. Chwilę później pojawiła się mama Maksa i zaprosiła nas do wnętrza tajemniczego domu. Duże pokoje i stare meble zrobiły na nas jeszcze większe wrażenie. Po pokojach i podwórku majestatycznie przechadzały się koty - których imion niestety nie pamiętam. Usiedliśmy.

 

Maksiu przez cały czas był bardzo rozmowny - pokazał nam swoją kolekcję minerałów. Byłyśmy naprawdę zaskoczone, gdy zaczął opowiadać nam o każdym z nich – ten pochodzi z takich gór, tamten ma takie i takie właściwości. Muszę przyznać, że ten mały chłopiec ma zdecydowane większą wiedzę na tematy geologiczne niż ja! Oczywiście przywiozłyśmy Maksiowi prezent. W rozmowie telefonicznej mama zdradziła nam tajemnicę i powiedziała, że wielką pasją jej synka są dinozaury. Dlatego właśnie po zajrzeniu do torby z prezentami, na jego buzi pojawił się uśmiech od ucha do ucha! Była gra i inne dinozaurowe drobiazgi oraz pluszowy goryl.

 

Nasz Marzyciel ma bardzo dużą wyobraźnię, dlatego po otrzymaniu kredek nie miał najmniejszego kłopotu z narysowaniem swojego marzenia. Jest nim Wyjazd do Disneylandu! Na misternie wykonanym rysunku Maksiu przedstawił nawet maszynę do robienia popcornu i waty cukrowej – nieodzowne elementy każdego parku rozrywki dla dzieci. Maksiu oprowadził nas również po innych pomieszczeniach swojego domu. Nasz mały Marzyciel ma bardzo dużo miejsca do gry w piłkę, jednak jak sam przyznaje nie spotyka się to z aprobatą Jego mamy.


Czas tej sympatycznej wizyty musiał się kiedyś skończyć - odjeżdżałyśmy z żalem, że rozmowa z małym Maksiem i Jego przemiłą mamą nie mogła trwać dłużej. Mam jednak nadzieję, że niedługo nasz Marzyciel zobaczy Disneyland i posmakuje tam popcornu i gigantycznej, białej waty cukrowej.

 

spełnienie marzenia

2013-05-27

Wielkie emocje, wiele przygotowań. Pakowanie – aparat, wygodne buty, kurtka przeciwdeszczowa na wszelki wypadek. Wyjazd do Disneylandu zawsze jest dla naszych Marzycieli wielkim przeżyciem. Tak samo było w przypadku Maksa, z którego Mamą, Panią Hanią kontaktowałyśmy się już na wiele tygodni wcześniej. W piątek 24 maja spotkaliśmy się w na nowym dworcu kolejowym w Poznaniu.

 

Prawie Maksa nie poznałam! Wyglądał fantastycznie – uśmiechnięty, zadowolony, gotowy na wielką przygodę! Razem z wolontariuszkami Aliną i Klaudią ruszyliśmy pociągiem do Warszawy. W Koninie dosiadła do nas kolejna część naszej „Disneylandowskiej ekipy” – Marzycielka Wiktoria z siostrą Gabrysią i rodzicami. Dzieci szybko złapały kontakt, rodzice również.


W Warszawie czekała nas krótka przerwa, podczas której zregenerowaliśmy siły w  McDonald’sie, oczywiście sprawiło to dzieciakom wielką radość! Po frytkach pędem udaliśmy się na nasz peron, by złapać kolejkę miejską, którą dotrzemy na Okęcie. Na lotnisku spotkaliśmy Marzyciela Bartka i Jego Tatę – byliśmy w komplecie!


Niestety, ze względu na deszcz nastąpiło duże opóźnienie naszego lotu. Nie przeszkadzało to jednak naszym dzieciom – dla niektórych (w tym Maksa) miał to być pierwszy lot! Gdy dostaliśmy się na pokład samolotu dzieci były już bardzo zmęczone długą podróżą i emocjami, a przecież czekał nas jeszcze dojazd taksówką na miejsce!


Późnym wieczorem na widok hotelu dzieciom zaparło dech… Gigantyczny obiekt urządzony w leśnym stylu. Wiele drewna, zieleni – istna bajka! Wolontariuszki zamieszkały w pokoju 4021 – wyobrażacie sobie? Pierwszego wieczoru większość naszej „Marzeniowej Grupy” została w pokojach – dzieciom i ich opiekunowie zbierali siły na pierwszy dzień szaleństwa w krainie dziecięcych marzeń.


Po obfitym i bardzo smacznym śniadaniu ruszyliśmy autobusem do Parku Rozrywki.Dzieci były tak oczarowane rozmiarami obiektu, różnorodnością atrakcji, ilością ludzi – zaniemówiły z wrażenia. Nie jestem w stanie opisać dokładnie, krok po kroku co robiliśmy danego dnia – było tego tak dużo i tak wiele emocji temu towarzyszyło. Atrakcjami, które podobały się dzieciom najbardziej były: podróż z Piratami z Karaibów, Filiżanki, Dom Strachów, Podwodny Świat Nemo.


Maks był niesamowicie dzielny – jeździł nawet bardzo szybkimi kolejkami, na których niejeden dorosły krzyczy ze strachu. Bardzo podobała mu się symulacja lotu kosmicznego, duże i szybkie kolejki.  Przez cały wyjazd nie słyszałam od mojego Marzyciela ani jednego słowa o zmęczeniu, zniechęceniu… wręcz przeciwnie! Maks chciał wszystko zobaczyć, wszystkiego doświadczyć, cierpliwie czekał  w długich kolejkach.


Pierwszego dnia mimo deszczu udało nam się zobaczyć mnóstwo atrakcji! Bardzo zmęczeni wróciliśmy do hotelu na basen- dzieci świetnie się czuły w wodzie. Wieczorem poszliśmy na uroczystą kolację do restauracji urządzonej w stylu rycerskim – dzięki temu nasi podopieczni i ich rodziny poznali się lepiej. W pełni zintegrowani ruszyliśmy na paradę, która odbywała się o godzinie 23 pod Zamkiem, głównym miejscem całego Parku. Fajerwerki, lasery, iluminacje i muzyka zrobiły na Maksie piorunujące wrażenie. Mój Marzyciel chyba dopiero wtedy uwierzył, że jego największe marzenie naprawdę się spełnia! Pokaz trwał prawie pół godziny, a w trakcie jego trwania pokazywane były postacie i muzyka z bajek.


Drugi dzień obfitował w taką samą ilość wrażeń. Tego dnia udaliśmy się do kosmicznej krainy, gdzie Maksiu wsiadł do kosmicznego statku, obejrzał podwodny statek Kapitana Nemo, leciał rakietą. W kolejnej krainie odwiedziliśmy Dom Strachu,  Prawdziwego Smoka,  Alladyna. Wieczorem mój Marzyciel szalał w basenie.


Poniedziałek był dniem naszego powrotu. Po bardzo wczesnym śniadaniu ruszyliśmy na „podbój” ostatniej krainy – Walt Disney Studio. Mimo gigantycznych kolejek udało nam się zobaczyć większość atrakcji. Później był już tylko szybki obiad, powrót do hotelu po bagaże i podróż na lotnisko. Wcześniej jednak zorganizowaliśmy uroczyste wręczenie dyplomów – symboliczne spełnienie marzenia. Nasi Marzyciele i ich Opiekunowie byli bardzo wzruszeni, my zresztą również. Gdyby nie wielkie serca sponsorów marzenie Maksia nigdy by się nie spełniło!  


Gdy wylądowaliśmy na Okęciu przywitało nas zachmurzone niebo i obfity deszcz. Mimo tego nie straciliśmy optymizmu. Ciężko nam było się rozstawać - Bartek i jego tata już na lotnisku zostali odebrani przez rodzinę. W drodze powrotnej w Koninie wysiadła Wiktoria z siostrą i Rodzicami. Z Maksiem pożegnałam się już w Poznaniu.


Mój Marzyciel przez cały wyjazd był bardzo dzielny, cierpliwy i uśmiechnięty, mimo dużego zmęczenia i wielu emocji. Jestem pewna, że ten wyjazd zapamięta do końca życia. Bez wątpienia był on świetną okazją, by zapomnieć o bólu i stresie, który towarzyszy ciężkiej chorobie.

 

Serdeczne podziękowania dla Szkoły Podstawowej numer 38 w Poznaniu oraz Gości Balu Przyjaciół Firm Budowlanych, za wielkie serca, bez których marzenie Maksa by się nie spełniło.