Moim marzeniem jest:

Pomodlić się przy Grobie Papieża...

Rafał, 13 lat

Kategoria: zobaczyć

Oddział: Kraków

Status marzenia: spełnione

Marzenie zostało spełnione dzięki pomocy

pierwsze spotkanie

2006-01-04

 

"Iść za marzeniem i znowu iść za marzeniem, i tak zawsze, aż do końca." 
Joseph Conrad 

Dzisiaj przybyliśmy całą ekipą do szpitala w Prokocimiu, by tam, standardowo pod pomnikiem Papieża spotkać się z naszym nowym Marzycielem- Rafałkiem. Lodołamacz w postaci albumów ze zwierzętami idealnie spełnił swoją rolę- Rafałek okazał się chłopcem o słonecznym uśmiechu i pogodnym usposobieniu;) Dobrze wiedział, dlaczego do Niego przyszliśmy, więc jak przystało na prawdziwego mężczyznę, nie owijał w bawełnę i błyskawicznie dowiedzieliśmy się o jego najskrytszym marzeniu: PODRÓŻY DO RZYMU! Nasz mały podopieczny obmyślił już ramowy plan wizyty :), który obowiązkowo musi zawierać odwiedzenie grobu Jana Pawła II oraz... rozmowę z Benedyktem XVI.

spełnienie marzenia

2006-07-05

Środa, 5 lipca

Nieuniknione zawsze nadchodzi. Trzeba wiele cierpliwości i wiary, aby do niego dojść. I nadziei. Bo gdy jest nadzieja, nawet nieprzekraczalne staje się możliwe...
Słusznie powiadają, że raj na ziemi odkryć najłatwiej w dziecięcym, niewinnym uśmiechu...
A zaczęło się tak. Było uroczyste powitanie na lotnisku, zaraz potem serdeczne pożegnanie i wielka nieogarniona radość na pokładzie Boeninga 737 z Krakowa do Rzymu. I wielkie podekscytowanie wynikające z honorowego powitania, i z pierwszej podniebnej podróży, i z rozmyślania na temat potęgi lotnictwa. A potem, po wylądowaniu w Rzymie, wizyta u panów Kapitanów - niby miała wyjaśnić wszystkie podniebne wątpliwości... A tu po wizycie zupełnie niespodziewanie nasunęło się Rafałkowi dość oczywiste niemniej przeto wielkiej wagi pytanie: jak to jest, że samolot leci? Wzniosłam pełna nadziei oczy ku niebu szukając tam mądrej odpowiedzi... Szczęście wielkie (dla mnie i dla Rafałka też), że nieoczekiwanie pojawiła się siostra Sabina i... Buon Giorno Roma. Ciepłe słońce, palma - jedna, druga, trzecia, błękitne niebo, przepiękne oleandry, uśmiechnięci Włosi... Pięknie...
Szybka podróż do centrum, każdy pokonywany kilometr okraszony fascynującymi opowieściami Siostry.... Aż dotarliśmy do naszego rzymskiego domu - naszej ostoi na najbliższe dni.
Zachwyt, jeszcze jeden zachwyt, powitanie, znowu zachwyt, łyk orzeźwiającego soku i od razu ruszyliśmy na rzymskie podboje.. . Wpierw sąsiadujący z nami zamek św. Anioła, spacer nad Tybrem, rzymskie uśmiechy, nadtybrzański grajek, zachód słońca, i wielka, ogromna, przeogromna Rafałkowa radość.
Potem kolacja z naszym cudownym ks. Grzegorzem - tradycyjnie po włosku - pizza w najstarszej pizzerii w mieście. A na koniec pięknego dnia, piękna Piazza Navona piękną nocą. Pozostanie już naszym ukochanym miejscem do końca pobytu... Rzymska cyganeria, tu dziwak, tam dziwak, tłum rozbawionych ludzi, ludyczne spotkanie, kataryniarze, marszandzi, artyści, uliczne galerie, malowanie pod gołym niebem, uliczni grajkowie, przepiękne rozświetlone fontanny, delikatny szum wiatru, szum wody... I tłumy, jak my zachwycone magią miejsca i czasu. Zapomnieliśmy o świecie całym...

Czwartek, 6 lipca

Słońce właśnie budziło się nad bazylika, kiedy nadszedł czas pobudki... A wraz z nim ważność zbliżającej się chwili.
Punktualnie o godzinie 7 - ej spotkaliśmy się z Panią Anią z Ambasady RP przy Watykanie. A potem mały, wielki cud...

Rafałek sam na sam z Papieżem Janem Pawłem II. Tłum ludzi wokół. A on przy sarkofagu skupiony, zamyślony. A on taki dorośle poważny, jak tylko poważny może być mały człowiek... Maleńką rączką dotykał tego świętego miejsca, całował marmurową, grobową płytę... Patrząc na podniosłość chwili nie sposób było opanować wzruszenia. A kilka chwil potem włoskie zakonnice. Całowały Rafałka tłumacząc, że dostąpienie do Grobu, ucałowanie sarkofagu jest jakby bezpośrednim z Papieżem spotkaniem. Wszystkie chciały go uściskać...
Potem było podziwianie Placu św. Piotra i zwiedzanie Bazyliki pod opieką naszego wspaniałego Michała. Wyprawa po mieście, i zachwycanie się Rzymem z zielonych wzgórz, i Bazylika przez dziurkę od klucza, i Koloseum, i Pallatyn, i Synagoga, i kawałek Zatybrza. A że Rzymu nigdy dość, po krótkim wytchnieniu ruszyliśmy na kolejne podboje. Najpierw Tybr, ponownie Zamek św. Anioła, i przepiękny park ze ślicznymi brukowanymi alejkami. Hiszpańskie schody, do Fontanny di Trevi pieniążków wrzucanie - prawa ręka nad lewym ramieniem, coby wrócić do Rzymu niebawem, kawiarnia El Greco, via del Corso, via del Spagna.... Za każdym rogiem nowy cud, nowy zachwyt, coraz to nowy uśmiech, niedowierzanie, zamykanie oczu i wypowiadanie magicznych zaklęć...

Piątek, 7 lipca

Budzą nas mewy. Wstaje nowy dzień. Będą nowe przygody.
Na wstępie Campo di Fiori. Pomnik Giordano Bruno - refleksja z historii. Morze kwiatów, uliczny targ, polskie akcenty. I piękny gest pewnego Rzymianina. Nazwany potem - małym cudem na Campo di Fiori. Wszystko to przywodzić będzie już zawsze najpiękniejsze wspomnienia. Po drodze Piazza Venezia, podziwianie, oglądanie, fotografowanie. A potem niepoprawna dziecięca beztroska. Kąpiel w fontannie i sympatyczne przekomarzanie (Rafałka i moje) z przesympatycznym włoskim Carabinierri. Panteon i lody - oczywiście te w Rzymie najlepsze...
Delikatny wiatr i słońce, co to rumieniło policzki i sprawiało, że co i rusz zabawnie mrużyliśmy oczy...
W dłoniach mapa i męskie decyzje podejmowane przez Rafałka. A wieczorem Traviatta na Tybrze - muzyka, co niosła się wokół i skłaniała do najpiękniejszych emocji, wspaniałe śpiewy chóralne, zachwycające postaci i moc magicznych wydarzeń. Wspaniałe widowisko! Znakomity był to dzień...

Sobota, 8 lipca

Kawa na rozbudzenie, potem uśmiech i życzenia pomyślnego dnia od naszego rzymskiego sąsiada, i w drogę. Spacer malowniczymi uliczkami Zatybrza. Kamienne zaułki, wijący się bluszcz, pomarańczowe drzewka. Liście laurowe i chlapanie się wodą. Radość, beztroska, zapomnienie...
Potem wizyta w Żydowskiej dzielnicy. Bazylika Santa Maria in Trastevere, a tam włoski ślub, pyszne lody i powrót do domu - bulwarami.
Michał postanawia poświęcić nam kolejne popołudnie. Więc wizyta w Bazylice św. Pawła za Murami, Piramida, Forum Romanum, Kapitol, Kwirynał, i wszystkie te miejsca, które będąc w Rzymie zobaczyć wypada - bazylika Santa Maria Maggiore, Kwirynał, Ogród Różany, Złoty Dom Nerona...
Kolejny już wieczór na Piazza Navona. Połykacz ognia, tańczące pacynki - uśmiech za uśmiechem. I wielkie wzruszenie. Stali bywalcy miejsca już nas pamiętają - pytają jak spędzamy czas, witają ze wzruszeniem, pozdrawiają Rafałka, ślą pocałunki, serdeczne uśmiechy. La Dolce Vita... I tak aż do samej północy...

Niedziela, 9 lipca

Piękną słoneczna niedzielę postanowiliśmy spędzić w miejscu magicznym. Tyrreńskie morze, piękny port, wspaniała plaża, palmy i my... Mówią, że każdy z nas jest podszyty dzieckiem. I rację mają, którzy tak powiadają. Błękitne morze, my i czyste szaleństwo. Zbieranie muszelek, budowanie zamków z piasku, wyścigi po wodzie, roześmiane buzie, roziskrzone oczy, gonitwy po plaży, walki z użyciem piaskowej broni. Marzyciel Rafałek, mały Damianek, Ula, Pani Mama i ja - wszyscy działaliśmy wspólnie... Wieczorem zaś wielkie święto, które postanowiliśmy przeżyć wspólnie z Rzymianami. Miasto jakby zamarło - tłumy ludzi skupiły się wokół kawiarnianych i restauracyjnych telewizorów. W pierwszych minutach głośno westchnął cały Rzym, a potem naprzemiennie - to wielka radość, to zaś wielki niepokój. Dogrywka, rzuty karne. Marzyciel i ja, tłum Włochów, rzymski policjant, pilnujący, by Rafałek najlepsze miał miejsce do oglądania. Przybijanie piątek, trzymanie kciuków. Jeszcze chwila niepewności... I jest!!! Włosi Mistrzami Świata! Tego nie da się opisać najwymowniejszymi nawet słowy. Wszyscy wybiegli na ulice. Z Panem policjantem był taniec radości, wszędzie flagi, trąbki, okrzyki zwycięstwa. Fiesta trwała aż do rana samego...

Poniedziałek, 10 lipca

Dzień powrotu. Podróżowaliśmy więc sentymentalnie w miejsca najbardziej ulubione. Lody, obiad, fontanny, lody, fontanny... I już pierwsze refleksje i wspomnienia. Poszukiwanie Aniołów - wielkie szczęście w oczach Rafałka, niezapomniane doznania, A wieczorem lot z Fiumicino do Krakowa. Nostalgia i smutek z powodu powrotu, ale dużo większe szczęście wielkie ze spełnionego marzenia
Marzenie spełnione, radość wielka. Dziękujemy za ten piękny pobyt, za wszelkie dobro, które nas spotkało, za wszelkie cuda - te ogromne i te całkiem maleńkie, za troskę, za Rzymian, za piękno, za ciepło, za wszystko. Za zapachy, za emocje, za wszelkie rzymskie uśmiechy, za mrugnięcia oczu, za powitanie i za pożegnanie, za każda dłoń która wspierała, za każdy gest, który Rafałowi otuchy dodawał, za wspólne przeżycia, za wielkie serce, za pizze, za muzykę, za kulturę , za obyczaje, za pamięć.
Grazie Roma!
Teraz pozostanie nam przywoływanie magii napotkanych miejsc, uroku chwil, co to pozostaną niezapomniane, lekkości bytu i tego piękna, co wokół. Rafałku, życzymy Ci dużo, dużo zdrowia, pomyślności oraz wielu pięknych, spełnionych marzeń!

Serdecznie dziękujemy:
- Pani Barbarze Kosińskiej za spełnienie marzenia Rafałka,
- Ks. Grzegorzowi za użyczenie rzymskiego mieszkania,
- Ks. Bogusiowi za wspólne mieszkanie i wszystkie pasjonujące dyskusje,
- Pani Annie Kurdziel z Ambasady RP przy Watykanie za pomoc w zorganizowaniu wizyty przy Grobie Jana Pawła II,
- Michałowi Jedynakowi - za pokazanie Rzymu, za serdeczność i za okazaną troskę,
- Siostrze Sabinie - za transport z lotniska i przemiłe, i ważne o życiu rozmowy,
- Rzymianom, za wspaniałe przyjęcie
- liniom lotniczym Sky Europe za troskę podczas lotu i wszelkie przywileje dla Rafałka,
- Gosi - za transport z lotniska

inne

2006-01-29

W podskokach poprzez las, do Wiśniowej zmierzają...Ola, Paweł i Basia. Chwała postępowi techniki i nauki, który dał nam urządzenie takie jak GPS i telefon komórkowy ;) Dojechaliśmy... Marzyciel wraz z całą swoją rodzinką czekali już na nas. Rafałek w dalszym ciągu nie mógł sprecyzować swojego największego marzenia, lecz po dłuższej rozmowie doszliśmy do pewnych konstruktywnych planów: Rzym - grób Jana Pawła II - audiencja z Papieżem Benedyktem XVI. W między czasie młodszy brat zaczynał swoją karierę fotografa, w ciągu zaledwie 15 minut zrobił około 90 zdjęć!! ;) Zobaczcie sami jak wyglądało nasze spotkanie... 

inne

2006-04-09

W niedzielne popołudnie po raz kolejny spotkaliśmy się z naszym Wspaniałym Marzycielem. Tym razem towarzyszyła nam Pani Barbara, której marzeniem jest... spełnienie marzenia Rafałka ;) Wizyta jak zwykle mineła sympatycznie, rzymskie plany poszły w ruch... musimy jednak jeszcze troszkę poczekać, by Rafałek w pełni sił mógł odwiedzić grób Ojca Świętego.