Moim marzeniem jest:

Pojechać na koncert Billy Talent

Monika , 14 lat

Kategoria: spotkać

Oddział: Kielce

Status marzenia: spełnione

Marzenie zostało spełnione dzięki pomocy

  • Zbiórka publiczna

  • Zbiórka publiczna

pierwsze spotkanie

2011-02-02

Wybrałyśmy się z Kasią na spotkanie z naszą nową Marzycielką Moniką. Podziwiając piękne widoki podróż mijała nam szybko. Po małych problemach z dotarciem udało nam się dojechać do naszej Marzycielki - bo dla nas nie ma rzeczy niemożliwych. Gdy weszłyśmy do domu Moniki przywitała nas rodzina Moniki i oczywiście sama Marzycielka. Wręczyłyśmy jej lodołamacza w postaci płyty Jej ulubionego zespołu, choć Monika okazało się osobą, z którą nie musiałyśmy "łamać lodów". Przy herbacie i słodkościach miło mijał nam czas na rozmowach. Okazało się, że Monika do utalentowana kobietka, która ma wiele zainteresowań. Jej pasją jest geografia (w szczególności ciepłe kraje). Od niedawna własnoręcznie robi prześliczną biżuterie. Jednak największą pasją Moniki jest muzyka, nie tylko lubi jej słuchać ale też pięknie śpiewa, o czym mogłyśmy się przekonać na własne uszy. To właśnie z muzyką związane jest jej marzenie: spotkać Miley Cyrus podczas jej trasy w Europie. Moniko Twoje marzenie jest naszym marzeniem i zrobimy wszystko aby je spełnić. Czas płynłą szybko, zrobiło się ciemno i musiałyśmy pozegnać się z Marzycielka i jej sympatyczna rodziną. Mam nadzieję, że niedługo się spotkamy, gdy będzie spłeniać się Twoje marzenie. 

Paulina 

inne

2012-01-25

Nasza Marzycielka Monika jak na prawdziwą kobietę przystało zmienną jest, dotyczy to również Jej marzenia. Nadal jest związane z muzyką - chce spotkać się z zespołem Biily Talent. I to marznie postaramy się spełnić. 

spełnienie marzenia

2012-09-29

SPRAWOZDANIE Z NAJLEPSZEGO DNIA ŻYCIA

 

Dnia 29 września  spełniło się moje marzenie (czyli koncert  Billy Talent i spotkanie z członkami zespołu), może nie takie jak z większości marzeń, żeby posiadać rzecz materialną, ale dla mnie liczą się wspomnienia i ludzie których poznaję.  Wstałam, spojrzałam przez okno, niby nic a jednak "dzień życia". Od rana była piękna pogoda. Czekałam aż kuzynka Agnieszka  przyjedzie po mnie i po mamę. Ok. 8.50 była u nas i wyruszyłyśmy na przystanek. Będąc na przystanku rozmyślałyśmy co powiemy chłopakom z zespołu oraz przypominałyśmy sobie słowa angielskie:). Nagle zatrzymał się samochód i młoda dziewczyna pyta nas o drogę do pobliskiego miasteczka Małogoszcz - okazało się,  że to Marta i pan kierowca z fundacji:) Daliśmy się nabrać . Byłam coraz bardziej  szczęśliwa, że jestem coraz bliżej mojego Drezna. I wyruszyliśmy w kierunku Drezna, gdzie miał się odbyć koncert Billy Talent i spotkanie z członkami zespołu. Podróż przebiegała bardzo dobrze. Rozmawialiśmy, spaliśmy i siedzieliśmy ;p. Nie ominęły nas postoje, no bo przecież trzeba coś zjeść no chyba, że ktoś nie je. Coraz bliżej było aahhhh :D. Granice przekroczyliśmy, słynne niemieckie wiatraki na horyzoncie, więc wiemy, że już jesteśmy poza naszym krajem. Do hotelu zajechaliśmy ok 18. Przebraliśmy się, odświeżyliśmy po podróży i wyruszyliśmy na koncert. Ok 19 na dotarliśmy na miejsce. Troszkę się spóźniliśmy bo szukaliśmy miejsca koncertu. Nie znamy okolicy, więc trochę nam to zeszło. Pod halą gromadziło się coraz więcej ludzi i fanów BT. Przed halą widniały gadżety zespołu oraz niemieckie kiełbaski. Czekaliśmy dość długo na wejście, gdyż był mamy problem, ale został rozwiązany. Wierzyliśmy w Martę ;D. Moja mama nie chciała iść, ale jakie miała wyjście:). Ja podekscytowana, że szok, bo przed ich koncertem miało być spotkanie. Ich menagerka prowadziła nas na zaplecze, gdzie miało odbyć się spotkanie. Inni ze zdziwieniem patrzyli, że my idziemy za scenę. Na 100% też by chcieli być na naszym miejscu. Mieliśmy czekać na zespół  w pokoju. Czekamy, czekamy i nic. Menagerka Jessicka przyszła z powrotem po nas, abyśmy poszli dalej. Ciężko Jej było zebrać cały zespół, bo mieliśmy być wcześniej a spóźniliśmy się, więc byliśmy troszkę poddenerwowani a zarazem ciekawi. Weszliśmy do pokoju, gdzie zobaczyłam John'a, czyli basistę BT. Przywitałam się i zaczęliśmy rozmawiać. Potem wszedł Ben i Aaron (wokalista i perkusista). Szczena mi normalnie opadała, ale nie poddawałam się,  musiałam myśleć by umieć z nimi rozmawiać, bo jak bym bujała w obłokach, to by nic z tego nie wyszło. Moja mama była cicho :). Siostra cioteczna dużo ich rozumiała i z Nimi rozmawiała, podobnie Marta. Potem mama powiedziała, żebym coś zaśpiewała, bo kocham śpiewać  (a śpiewam od małego). Wokalista zespołu poprosił mnie, żebym cos zaśpiewała specjalnie dla Niego, więc zaśpiewałam refren piosenki „Surrender". Chyba im się podobało. Potem zaśpiewałam również refren polskiej piosenki „Sen o Warszawie". Przez cale spotkanie byłam w siódmym niebie, nie mogłam uwierzyć, że to się dzieje. Następnie dostałam od Ben'a jego prywatny mikrofon z autografem i napisem "Much Love". Chłopaki podpisali mi płytę i kilka zdjęć na pamiątkę. Porozmawialiśmy jeszcze chwilkę, pochwaliłam się moja autorską koszulką BT. Marta wręczyła im dyplom z podziękowaniem, że wzięli udział w spełnieniu mojego marzenia (szkoda, że nie był napisany po angielsku, ale chłopaki nie był źli, mają polskie korzenie, powiedzieli Dziękuje i  podobno umieją więcej). Podoba mi się to, że nie wstydzą się swoich korzeni, że są tacy otwarci, mili i sympatyczni. Aż nie chciało się żegnać, lecz spotkanie dobiegało końca, więc się pożegnaliśmy. Przytulas na koniec oczywiście musiał być. W trakcie drogi na halę spotkałam Aarona, który dał mi swoją Orbitkę - niby nic a jednak Jego. Nie było tylko z nami Ian'a(gitarzysty), gdyż spał. Gdybyśmy byli wcześniej, byłby z nami  - no cóż my kobietki. Dalej wyruszyliśmy na halę, gdzie BT mieli grać za godzinę. Przed nimi grał zespól Anti-Flag. Mieliśmy dobry widok, gdyż byliśmy na platformie dla niepełnosprawnych. Robiliśmy sobie zdjęcia i wg dobrze się bawiliśmy. Dużo było osób na hali, widniało pełno koszulek BT, ale moja się wyróżniała:). I zaczęło się na - scenę wyszedł Ian i Ben. Zaśpiewali piosenkę  „lonely road to absolution" a następnie spadła kurtyna i pojawił się Aaron oraz John. Zaczęli grać „Viking Death March" i następnie „Trun Your Back". Świetnie się bawiłam, moja kuzynka i nasz kierowca również. Marta głównie robiła fotki i nagrania a mama siedziała cicho jak w kościele ;p. Zagrali również piosenkę z dedykacją dla mnie „Surrender" oraz „Devil on my shoulder", „Rusted from the Rain", „Saint Veronika, Diamond on a landmine", „Surprise Surprise", „Love was still around", „Stand up and run", „Hanging by a thread", „Devil in a midnight mass", „Red flah", „This suffernig", „Fallen leaves", „Line & Sinker", „Try Honesty", „River Below" (możliwe że pominęłam ok 2 piosenek, ale nie pamiętam  wszystkiego). Kultura niemiecka to skarb, świetnie się bawiłam z wieloma Niemcami i Niemkami. Byłam pozytywnie zaskoczona, że na takie koncerty przychodzą dzieci w wieku np. 10 lub 12 lat, że mają już swój wyrachowany styl i nie błądzą oraz że przychodzą całe rodziny a rodzice śpiewają piosenki razem z nami i BT. Kontakt zespołu z publicznością był niesamowity. W pewnym momencie Ben na  scenie znalazł majtki (białe i czyste) i jeszcze czytał jaki rozmiar i metkę ogarniał  a potem założył sobie je na głowę haha. Cała byłam mokra po koncercie, tak się dobrze bawiłam. Ludzie niesamowici, mili, przyjaźni, pozytywnie nastawieni -  z resztą to Niemcy :)  Po koncercie moja mam śmiała się, że ogłuchła. Agnieszka (kuzynka) była mile zaskoczona tak świetnym koncertem. Tak czy owak było fantastycznie! Po koncercie prosto do auta i do hotelu. Ok 1 w nocy położyłam się spać. Na drugi dzień nie mogłam nadal uwierzyć w to, co się wydarzyło ostatniej nocy. Zjedliśmy śniadanie i wyruszyliśmy na starówkę Drezna, by troszkę kupić pamiątek i zwiedzić. Pogoda świetna, humory dopisywały, aż nie chciało się wracać do Polski ;D. Dziwcie się...? Na drugi dzień czekała mnie rzeczywistość , szkoła i brak tak świetniej zabawy jak na koncercie. Cóż,  trzeba było się pożegnać z krajem i wracać do domu. Droga do Drezna jak i z powrotem przebiegła bardzo dobrze. W drodze powrotnej były wspomnienia, zdjęcia, oczywiście mikrofon od Ben'a , płyta z autografami i orbita od Aarona:). Do domu wróciliśmy ok 19. Pożegnaliśmy się z Martą i panem Pawłem. Ja, mama i Aga wróciliśmy do domu.

 

Kładąc się spać pomyślałam sobie: dobrze, że są tacy ludzie, którzy spełniają marzenia  chorych dzieci i angażują się aktywnie w pracę fundacji. Chwilkę pomyślałam... i zauważyłam, że co by było, gdyby nie było muzyki rockowo - matalowej oraz Fundacji Mam Marzenie!!


Dziękuej Wam bardzo.... DZIĘKUJE!


Autor: Marzycielka Monika