Moim marzeniem jest:

Wyjazd do Disneylandu

Małgosia, 5 lat

Kategoria: zobaczyć

Oddział: Kielce

Status marzenia: spełnione

Marzenie zostało spełnione dzięki pomocy

pierwsze spotkanie

2010-07-27

Pogoda w tym dniu nas nie rozpieszczała – było pochmurno i padał deszcz. Ale nam nie straszne żadne pogody, jak zawsze zwarci i gotowi nieść radość dzieciom wyruszyliśmy do Starachowic na pierwsze spotkanie z naszą Marzycielką Małgosią. „Starą” gwardię naszego oddziału wspomagał w tym dniu przyjaciel Fundacji Krzysztof. Na miłych rozmowach i podziwianiu uroków krajobrazów świętokrzyskich minęła nam podróż. Zostaliśmy przywitani przez rodziców Małgosi i naszą Marzycielkę. Małgosia troszeczkę była stremowana naszą wizyta więc na przełamanie „pierwszych lodów” wręczyliśmy Jej prezent w postaci gier edukacyjnych. Gry okazały się hitem! Na studiowaniu instrukcji i wspólnym graniu mijał nam czas. Nasza Marzycielka okazała się mistrzynią gier. Oprócz gier uwielbia również rysować. Poprosiliśmy ją żeby narysowała swoje marzenie. Małgosia z pomocą ruszyła do wujka Krzysztofa. Oboje mieli mnóstwo radości ze wspólnej zabawy. Wujek w nagrodę dostał buziaka od Małgosi. Ale nasza Marzycielka nie zapomniała o ciociach, które dzielnie asystowały i też zostały obsypane buziakami. Jak na prawdziwą kobietę przystało Małgosia była niezdecydowana jakie ma marzenie, więc uzgodniliśmy, że damy jej jeszcze trochę czasu do zastanowienia i odwiedzimy ją ponownie. Na zakończenie naszej wizyty Małgosia pochwaliła nam się także jak wspaniale idzie jej układnie puzzli – w tym też jest mistrzynią! Miło nam się rozmawiało i bawiło ale niestety zrobiło się późno, Małgosia była już zmęczona więc przyszedł czas się pożegnać. Na dowidzenia Małgosia obsypała nas buziakami. Na takie pożegnanie warto jest czekać

spotkanie

2011-01-08

 

Nasza kolejna wizyta u Małgosi zaowocowała w poznanie marzenia dziewczynki. Tym razem nie musiałyśmy już przełamywać lodów. Dziewczynka od progu przywitała nas z wielką radością, a uściskom nie było końca. Spotkanie upłynęło wesoło na wspólnej zabawie. Małgosia pokazała nam swoją pokaźną kolekcję maskotek oraz cudowny domek dla lalek. Na zakończenie zaprosiła nas do gry ... w zbijanie kulek. Trzeba przyznać, że jest w tym mistrzynią. Podczas zabawy dowiedziałyśmy się, że Małgosi marzy się wyjazd do krainy zabawy czyli Disneylandu.

 

Relacja: Ania

 

 

spełnienie marzenia

2011-06-07

 

 

Na początku czerwca nadszedł wreszcie czas by spełniło się marzenie naszej małej Marzycielki Małgosi. Mimo iż wyjechaliśmy z Kielc o nieziemskiej 3. godzinie, Małgosia przepełniana radością z powodu rozpoczynającej się właśnie podróży jej marzeń, bardzo dzielnie znosiła podróż. Dzięki wielkim sercom przedstawicieli Polskich Linii Lotniczych LOT, którzy udzielili nam rabatu na przelot, mogliśmy w mgnieniu oka znaleźć się we Francji. Gdy dolecieliśmy na paryskie lotnisko, w pośpiechu zapakowaliśmy się do czekającego na Disneyowiczów autokaru, który zawiózł nas prosto do bajkowej krainy. Chwilę po południu zameldowaliśmy się w hotelu rodem z Dzikiego Zachodu, którego wystrój i wyposażenie sprawiał wszystkim wielką frajdę. Aby nabrać sił na podbój Disneylandu, na samym początku zatrzymaliśmy się na małe co nieco w pewnej kosmicznej restauracji, gdzie naprawdę smacznie sobie pojedliśmy. Naszą pierwszą atrakcją była podróż ciuchcią dookoła parku, podczas której przejechaliśmy przez wszystkie cztery części parku i, na przekór deszczowi, nabraliśmy jeszcze większej ochoty na zabawę. Gdy kolejka ledwo stanęła na stacji, Małgosia pędem pobiegła w stronę zamku Śpiącej Królewny i ciągnąc nas za sobą zaprowadziła do Fantasylandu - bajkowej krainy wprost z filmów Disneya.  Tam spotkaliśmy Słonika Dumbo,  polecieliśmy razem z Piotrusiem Panem do Nibylandii oraz galopowaliśmy na przepięknych koniach karuzeli Lancelota.

                Następnego dnia zerwaliśmy się z łóżek z samego rana, by potruchtać na śniadanie które doda nam sił na cały nadchodzący dzień. Jedzenie było naprawdę dobre dlatego trudno nam było wstać od stolika. Jednakże Gosia uparcie nas popędzała, bo przecież czekał na nas jej ukochany Disneyland! Tego dnia, mimo naprawdę dużych, odstraszających kolejek , udało nam się zobaczyć cały Adventureland - krainę przygód, gdzie widzieliśmy prawdziwych piratów, ich wyspę skarbów i statki. Braliśmy także udział w pirackiej bitwie morskiej na Morzu Śródziemnym, która tak się spodobała Małgosi że koniecznie trzeba było ją powtórzyć!

W czwartkowy poranek wyszliśmy z hotelu, a naszym oczom ukazał się widok, o którym od kilku dni marzyli zapewne wszyscy Disneyowicze - słońce w całej okazałości. W podskokach radości udaliśmy się do sąsiedniego parku Walta Disney'a, gdzie po prawie godzinie czekania, razem z rybką Nemo i jego przyjaciółmi, przejechaliśmy się szaleńczą kolejką w głębinach oceanu.  Później, Małgosia zaciągnęła nas na przelot magicznym dywanem Aladyna. Gdy staliśmy w kolejce na tą atrakcję, Gosia poznała malutkiego francuskiego chłopca i razem z nim bawiła się przez niemal pól godziny, ganiając się między ludźmi oraz naśladując jedno drugiego, co wyglądało tak komicznie, że aż nas boki bolały od śmiechu. W drugiej części dnia udaliśmy się na Dziki Zachód, do Frontierlandu, gdzie popłyneliśmy w rejs klasycznym „nowoorleańskim" parostatkiem. Gosia, jak na małą modelkę przystało, wzięła również udział w sesji zdjęciowej z różnorodnymi kapeluszami, w każdym wyglądając naprawdę rewelacyjnie!

Nie sposób w tak krótkiej relacji zawrzeć pełni wrażeń i atrakcji których skosztowaliśmy w tym zupełnie magicznym świecie, bo był ich naprawdę ogrom! Począwszy od bajkowych parad, gdzie bohaterowie bajek Disneya tworzą barwny korowód, poprzez spokojne karuzele i szalone rollercoastery, a kończąc na magii ślicznych sklepików przy Main Street.

No i niestety przyszedł piątek, czas wyjazdu, dlatego na śniadaniu miny mieliśmy nietęgie. Lecz gdy z głośników popłynęły gorące hiszpańskie rytmy, od razu zrobiło nam się lepiej na sercach. Słysząc tak wesołą muzykę, Gosia nie była w stanie dokończyć w spokoju jedzenia, gdyż koniecznie musiała iść sobie potańczyć między stolikami : ) Po śniadaniu udaliśmy się na lotnisko aby wrócić do naszych domów, przepełnieni radością i nową energią rozpierającą nas od środka. 

Autor relacji: Kasia P