Moim marzeniem jest:

Laptop

Daniel, 16 lat

Kategoria: dostać

Oddział: Białystok

Status marzenia: spełnione

Marzenie zostało spełnione dzięki pomocy

pierwsze spotkanie

2006-04-01

Była sobota - pierwsze promyki wiosennego słońca zajrzały w moje okno - ale ja już nie spałam - emocje dawno mnie obudziły. To miał być ważny dzień - Marta Z., Marta S., Karol i ja mielismy jechać do naszego pierwszego marzyciela - Daniela. Daniel choruje na wrodzone malformacje naczyniowe - zmiany, które objawiaja się krwotokami zagrażajacymi jego życiu. Umówilismy się na 14.00, ale wyjechalismy już o 12.00 - Daniel mieszka 94 km od Białegostoku, w Nowogrodzie. Mieszka tam z rodzicami i trojgiem młodszego rodzeństwa.

Przez cała drogę do miasteczka nie rozmawialismy o niczym innym, tylko o tym, jak to będzie - jaki jest Daniel, jakie ma marzenie i czy będziemy mieli pomysł, jak je spełnić. Im bliżej bylismy Nowogrodu, tym bardziej rosły emocje - każdy nasz zmysł odczuwał powagę i jednoczesnie niesamowita magię wydarzenia... Przyjechalismy... Przywitała nas mama Daniela... drobna, pełna wigoru kobietka, o przepełnionych radoscia oczach... Od progu czuć było zapach ciepła rodzinnego...Z malutkiego pokoiku wyjrzały na nas cztery pary zaciekawionych i nieco oniesmielonych oczu - to dzieci, a wsród nich nasz marzyciel - 16-letni Daniel. Wręczylismy mu drobny prezent na przełamanie pierwszych lodów - grę komputerowa - ptaszki nam wyćwierkały, że chłopiec się nimi interesuje. Rodzeństwo też otrzymało drobne upominki i zanim o cokolwiek zdażylismy zapytać, trójka łobuzów uciekła z pola widzenia. Zostalismy my, Daniel i jego mama. Widać było, że tych dwoje swiata poza soba nie widzi...

Nasz marzyciel sprawiał w pierwszych chwilach wrażenie bardzo niesmiałego i zamkniętego w sobie chłopca, ale po paru chwilach zakłopotanie zniknęło - pojawił się usmiech na jego twarzy i zawadiacki błysk w oczach. Całe spotkanie upływało w bardzo miłej, ciepłej atmosferze - trochę rozmów, trochę zabawy na swieżym powietrzu i długi spacer z dziećmi po miasteczku. Dowiedzielismy się, że Daniel, oprócz komputera i gier, kocha wędkarstwo - mówił o tym z pasja i radoscia w głosie, a my słuchalismy z zaciekawieniem o jego trofeum w postaci wielkieeego szczupaka...:-)

Po dwóch godzinach niesamowitych emocji i wrażeń, poznalismy wreszcie marzenie Daniela... Marzeń, jak to w głowie dorastajšcego chłopca, było wiele - podróże, samodzielny pokój, skuter...jednak po krótkim zastanowieniu stwierdził, że pewnie nie będzie oryginalny, ale... marzy o laptopie - rzecz droga, ale bardzo mu potrzebna - gdy jest w szpitalu, a często tam ostatnio przebywa, więc laptop byłby jego oknem na swiat... Pożegnalismy się z cała Rodzina i wyruszylismy w drogę powrotna - pełni pomysłów w głowach i radosci w sercach, że dano nam szansę podarowania odrobiny bezinteresownego szczęscia komus, kto na nie zasługuje... No więc kochani wolontariusze z Podlasia - do dzieła...!!!

spełnienie marzenia

2006-06-27

27 czerwca wyruszyliśmy o godzinie 12.00 do Nowogrodu. Była to podróż nasycona mnóstwem przygód i niespodzianek. W Białymstoku autobus nie przyjechał, więc czekaliśmy na pózniejszy. W Łomży zaś autobus podmiejski odjechał za wcześnie i szliśmy w skwarze dnia- piechotą. Na szczęście prezent nie był ciężki ;) Pózniej zgubiliśmy się szukając smakołyków. Nie mogliśmy zadzwonić, ponieważ linie telefoniczne nie funkcjonowały poprawnie. W nocy burza zerwała linie. Musieliśmy szukać drogi. Co chwila wynikała jakaś kolejna przeciwność. My jednak nie poddaliśmy się. Mieliśmy ważną misję do spełnienia.

Dotarliśmy do Nowogrodu dopiero po 17.00. Daniel ucieszył się bardzo naszym widokiem. Był zaskoczony- chyba wątpił, że jeszcze dzisiaj dojedziemy. Czekał z niecierpliwością na prezent. Mama zdradziła nam, że cały dzień sprzątał w domu (a rzadko to robi). Gdy rozpakował prezent zaniemówił. Przyglądał się mu kilkanaście minut. Jakby z niedowierzaniem. Pomogłam Danielowi w podłączeniu laptopa. Wspólnie bawiliśmy się przyczepiając kolejne kabelki. Laptop "odpalił".

Daniel już nie zwracał uwagi na tort, który dostał od nas. Na balony. Na nas. Cały świat przestał istnieć. Jego marzenie się spełniło. Pochłonął się całkowicie. Ten widok był dla nas największą satysfakcją. Wołaliśmy "Daniel", a on jak zahipnotyzowany- nie reagował. To było cudowne.

Pod wieczór poszliśmy wspólnie nad rzekę. śmialiśmy się, bawiliśmy się i długo rozmawialiśmy. Daniel powiedział, że już nie będzie nudził się w szpitalu i nie będzie "męczył" mamy i dzwonił co pół godziny. Ma już swój upragniony laptop.

Do Białegostoku dotarliśmy cali i zdrowi około godziny 23.00. Byliśmy bardzo zmęczeni, ale jednocześnie szczęśliwi. Wrażenia z tej wycieczki są bezcenne. Myślałam, że już nic dzisiejszego dnia mnie nie spotka. Jednak w trakcie drogi do domu- na moim osiedlu i sąsiednich zgasły wszystkie światła. Zabrano nam prąd. Ten dzień był pełen magii i mocy. Wszystkie przeciwności sprawiły tylko, że owe marzenie nabrało większego znaczenia. I wciąż pamiętam te "zahipnotyzowane oczka" Daniela...

Za pomoc w spełnieniu marzenia Daniela serdecznie dziękujemy:
-Fundacji Agory (www.agora.pl/fundacja)za sfinansowanie marzenia