Moim marzeniem jest:

Spotkanie i koncert zespołu "30 second to Mars"

Magdalena, 15 lat

Kategoria: spotkać

Oddział: Bydgoszcz

Status marzenia: spełnione

Marzenie zostało spełnione dzięki pomocy

  • Paczka Przyjaciół FMM z całej Polski

pierwsze spotkanie

2011-08-10

Miliony młodych ludzi na całym świecie dały się oczarować zespołowi 30 Seconds to Mars. Nie inaczej jest z 15-letnią Magdą, oddaną fanką alternatywnego rocka. Jednak dla niej dokonania formacji Jareda Leto to nie tylko muzyka - to źródło energii i siły, tak przecież potrzebnej, by mierzyć się z codziennym życiem. Magda urodziła się z przepukliną oponowo-rdzeniową, czyli uciskiem nerwów uniemożliwiającym jej normalne poruszanie się. Marzeniem Magdy jest spotkanie z zespołem, podczas którego mogłaby podziękować muzykom za ich dokonania, stanowiące źródło inspiracji i motywujące do wytrwałości w walce z chorobą.

Jeśli chcesz pomóc urzeczywistnić marzenie Magdy - skontakuj się z nami :)

 

Magda is unusually brave and extraordinarily optimistic teenager, who loves music. Especially the rock one. Her favourite band is 30 Seconds To Mars- meeting with this band is just her biggest dream, which she entrusted to realize to the Foundation. As she told us- music of this band improves her mood. and watching the videos, in which she sees Jared Leto makes her grin. As every real fan and admirer, she really wants to look in her idol's blue eyes. Magda believes that her dream will became truth, and we repeatedly tell her, there is nothing more beautiful and important than realizing a hope!

If You want to help: anna.blazejewska@mammarzenie.org

spełnienie marzenia

2011-11-07

04 listopada  
3 dni do pierwszego z dwóch koncertów "30 Seconds To Mars" w Polsce. Nie robiłam już sobie w ogóle nadziei na to, że pojadę na któryś z nich, bo wiedziałam, że zostało już zbyt mało czasu, żeby cokolwiek się udało. A jednak! Kiedy wróciłam ze szkoły, oczekiwałam gościa, jak się później okazało, był to zupełnie inny gość, niż początkowo mówiła mi mama. Wolontariuszka Ania przyjechała, by oznajmić mi, że w poniedziałek wyjeżdżamy na koncert. Zamurowało mnie i nie mogłam w to uwierzyć. Byłam w totalnym szoku - tym większym, kiedy dodała, że dzień po koncercie mam spotkać się z ulubionym zespołem. Oko w oko z Jaredem Leto i resztą 30 Seconds To Mars! Nawet nie potrafiłam sobie tego wyobrazić, dlatego jeszcze kilka minut po wyjściu Ani siedziałam na kanapie i płakałam ze szczęścia.


Weekend minął w błyskawicznym tempie. W większości na przygotowywaniu się do wyjazdu do Łodzi. W poniedziałek rano byłam wszystkim trochę zestresowana. Jednak szybko okazało się, że wszyscy ludzie, których od tamtego dnia poznałam, byli bardzo pozytywni i nie miałam się czym denerwować. Około 7:40 Marcin przyjechał po mnie i mamę pod dom. Pojechaliśmy do Torunia, gdzie na dworcu czekała już wolontariuszka Natalia. Mieliśmy trochę czasu do przyjazdu pociągu, toteż usiedliśmy w restauracji na dworcu, rozmawiając. Właściwie, muszę przyznać, że nie należę do "rannych ptaszków" i więcej milczałam, niż mówiłam, ponieważ byłam jeszcze trochę śpiąca. O godzinie 10:00 odjechaliśmy pociągiem w kierunku Łodzi. 3 godziny dalszej części podróży minęły mi niezwykle szybko. Gdy wysiedliśmy z pociągu, zobaczyłam napis "Łódź Widzew" i uśmiechnęłam się na ten widok. Po chwili spotkaliśmy też pierwszą "ciocię" - Agnieszkę z szerokim uśmiechem na twarzy. Wręczyła mi "zakręconego" słonika maskotkę i zrobiła pierwsze zdjęcie. Już po kilku minutach przekonałam się, że słonik jest tak samo "zakręcony", jak i sama Agnieszka. Wszyscy pojechaliśmy samochodem do "Domu Wielkiej Cioci" - Rodzinnego domu dziecka, w którym mieliśmy tymczasowo się zatrzymać. Tam zostaliśmy ciepło przywitani przez "ciocię" Magdę i "wujka" Witka oraz ich podopiecznych. Przyszła też p.Mariola i p.Agata, po czym wszyscy zjedliśmy obiad. Po jakimś czasie przyszedł moment na pierwszą niespodziankę - dostałam wymarzony bilet na koncert! Byłam bardzo szczęśliwa, trzymając go już w dłoniach. Znalazła się także "chwila" na małą sesję zdjęciową, oczywiście z biletem. Pogoda dopisywała, co dodawało urokowi zdjęciom. W końcu przyjechała p.Marta, która miała nas zawieźć na koncert. Gdy nadszedł czas, pojechałyśmy pod Atlas Arenę. Nie wierzyłam własnym oczom, że stoję przed obiektem, który dotąd widywałam tylko w Internecie. Po ustawieniu się w kolejkę, ja, mama i Natalia zostałyśmy wpuszczone do środka.
Jeszcze zakup plakatu na stoisku i ruszyłyśmy w kierunku sektorów. Kiedy grały supporty, siedziałyśmy na miejscach. Jednak chciałam czas koncertu wykorzystać maksymalnie, dlatego na trochę przed wejściem na scenę "30 Seconds To Mars" poszłam z mamą pod barierki, oddzielające sektory od płyty hali. No i się zaczęło - pierwsze dźwięki muzyki, głosu wokalisty, jednoczesny śpiew obecnych fanów. Przez resztę show zresztą niejednokrotnie to wszystko przyprawiało mnie o dreszcze. Po koncercie byłam niesamowicie szczęśliwa, a to był dopiero początek przygody!


Na drugi dzień pożegnaliśmy się z Natalią, która musiała niestety wracać, i tuż po śniadaniu ruszyliśmy na zwiedzanie Łodzi. Po drodze zabraliśmy też wolontariuszkę Gosię. Jak się okazało, w mieście czekały na nas riksze, którymi jeździliśmy po najciekawszych jego zakątkach. Po długiej przejażdżce i sfotografowaniu każdego interesującego miejsca wróciliśmy do samochodu. Przyszedł czas na obiad. Odwiedziliśmy więc pizzerię. Zaciekawiły mnie w niej znaki języka migowego, którego kiedyś chciałam się uczyć. Oczywiście, pizza również była pyszna! Kiedy już zjedliśmy, czekała na mnie i mamę kolejna niespodzianka - odwiedziny w Muzeum Kinematografii. Długo chodziliśmy i oglądaliśmy różne eksponaty. Do tego uśmiałam się chyba za wszystkie czasy! W końcu wróciliśmy do domu. Myślałam, że mam już dość wrażeń i to koniec atrakcji, ale myliłam się. Po krótkim odpoczynku "ciocia" Agnieszka weszła do pokoju i oznajmiła mi, że niedługo jadę...na spotkanie z 30 Seconds To Mars. To był dopiero
szok! Ze szczęścia rozpłakałam się, nie dowierzając. Jednak zaraz potem czekała mnie jeszcze jedna niespodzianka. Wyszliśmy przed dom, gdzie stało piękne, czerwone porsche, którym miałam jechać na spotkanie. Samochód jak marzenie, więc po raz kolejny nie mogłam uwierzyć w to, co widzę! Od razu wsiadłam do auta, po czym pozowałam do kolejnych kilku zdjęć. Czułam się prawie jak gwiazda - niesamowite uczucie. Wraz z panem Andrzejem pojechaliśmy pod samą Atlas Arenę, na której widok na mojej twarzy pojawił się kolejny tego dnia, szeroki uśmiech. Jeszcze parę zdjęć i "moje" porsche odjechało, a ja wraz z mamą, Gosią i "ciociami" ruszyłyśmy do wejścia. Kilkunastominutowe czekanie mnie zestresowało, gdyż znów przypomniałam sobie, po co tu jestem. Z jednej strony bardzo chciałam się spotkać z moimi idolami, z drugiej, ze zdenerwowania najchętniej uciekłabym spod Atlas Areny. Oczywiście, chęć zobaczenia Jareda i jego zespołu oko w oko przeważyła. Niedługo potem z "ciocią" Agnieszką i mamą weszłyśmy do środka. Po otrzymaniu specjalnych opasek na ręce musiałyśmy jeszcze trochę poczekać, przez co, a może dzięki czemu trochę wyluzowałam. Ale "nadrobiłam" te emocje, gdy już trzeba było iść na spotkanie. Serce waliło mi niemiłosiernie, a nogi stały się jak z waty. Przeszłyśmy przez halę na drugą stronę i w końcu znalazłyśmy się w miejscu, gdzie miało się odbyć spotkanie. Panowała tam cisza, gdyż zespół udzielał właśnie wywiadu. Ja i inne dziewczyny czekające na spotkanie ustawiłyśmy się w rzędzie naprzeciwko drzwi z napisem "30 Seconds To Mars". Jeszcze parę minut i pojawili się w nich Jared i Tomo - 2/3 kapeli. W tym momencie było mi trochę szkoda, że Shannon perkusista, nie przyszedł, ale i tak byłam strasznie szczęśliwa. Autografy, pamiątkowe zdjęcia oraz chwila dla mnie, na napatrzenie się  i w końcu uwierzenie, że to się dzieje naprawdę, podczas gdy dziewczyny z polskiego fanklubu wręczały chłopakom prezenty, po czym spotkanie się zakończyło. 
Jednak nigdy nie zapomnę tych chwil, gdy gitarzysta uśmiechnął się do mnie, kładąc mi dłoń na ramieniu, a wokalista objął mnie do zdjęcia. Miałam ochotę piszczeć z radości, ale powstrzymał mnie fakt, że wokół nadal panowała idealna cisza.  Kiedy już byłyśmy na zewnątrz, w drodze do samochodu mama pokazała mi zdjęcie ze spotkania, na widok którego trzymane dotąd emocje puściły i rozpłakałam się. To, jak bardzo się cieszyłam, może potwierdzić między innymi Ania, gdy piszczałam do słuchawki podczas krótkiej rozmowy z nią. Gdy myślałam, że jedziemy już do domu, w oknach samochodu ujrzałam łódzką Manufakturę. Jej wieczorne oświetlenie było przepiękne, a cała budowla to jakby zupełnie inny świat. I chociaż po spotkaniu ciężko było mi się skupić, to starałam się zapamiętać parę naprawdę pięknych widoków. Oczywiście były także zdjęcia, które z pewnością pomogą mi na dłużej wszystko zapamiętać. W końcu wróciliśmy do domu, zjedliśmy kolację i położyliśmy się spać. Choć byłam już zmęczona tym długim dniem, w głowie wciąż miałam wspomnienia, które nie pozwoliły mi tak szybko zasnąć. Na drugi dzień nadal nie mogłam uwierzyć, że aż tyle się wydarzyło. Niestety, pozostał już tylko powrót do domu.

Jednak na całe życie zapamiętam te cudowne wspomnienia, które mam dzięki wspaniałym ludziom, jakich w ostatnim czasie poznałam. Dziękuję Wam wszystkim z całego serca - teraz już wiem, że marzenia naprawdę się spełniają!

Bydgoski Oddział Fundacji Mam Marzenie z całego serca pragnie podziękować osobom, które w tak wspaniały i wyjątkowy sposób przyczyniły się do realizacji tego marzenia:

- Agnieszce - za energię, zapał, wszystkie pozytywne emocje i ogromne zaangażownie
- Mieszkańcom "Domu Wielkiej Cioci", w szczególności Madzi i Witkowi - za gościnność i dobre serce
- Marioli i Piotrowi
- Małgosi i Andrzejowi
- Marcie i Krzysiowi
- Agacie i Dorocie i Joasi
- Jagnie
- Marcinowi i Panu Marianowi za bezpieczny transport
- Pani Małgosi Kłos z Agencji Alter Art - za pomoc w organizacji spotkania Magdy z zespołem "30 Seconds To Mars"