Moim marzeniem jest:

Fioletowy pokój

Paulina, 12 lat

Kategoria: dostać

Oddział: Katowice

Status marzenia: spełnione

Marzenie zostało spełnione dzięki pomocy

pierwsze spotkanie

2010-03-30

Tego dnia zawitaliśmy w chorzowskim szpitalu, gdzie czekała na nas Paulina. Uśmiechnięta od ucha do ucha zaprosiła nas do swojej sali. Paulina jest miłośniczką zwierząt – w domu ma między innymi kilka kotów, psów i myszoskoczka – Zuzę, którą się najwięcej opiekuje. Wiedząc o jej fascynacji zwierzętami podarowaliśmy jej encyklopedię zwierząt oraz duży zeszyt na rysunki tych ulubionych. Kiedy przeszliśmy na temat marzenia Paulina od razu, bez żadnego zawahania powiedziała nam, że jej marzeniem jest fioletowy pokój. Wymieniła nam po kolei, co w tym pokoju miałoby się znaleźć. Dowiedzieliśmy się, że wcześniej sama uzbierała pieniążki – rezygnując z cukierków i innych przyjemności – i kupiła dla siebie pierwszy mebel do pokoju jakim była komoda. I marzy o tym, żeby obok komody stanęła jeszcze szafa, kanapa, wiszące krzesło lub pufa wypełniona kuleczkami oraz to, co każde dziecko lubi najbardziej czyli cała kolekcja bajek Disneya na dvd, ponieważ to jest to, na czym Paulinka uwielbia spędzać wieczory.

spełnienie marzenia

2010-11-20

Serdeczne podziękowania dla:

 

- Pani Róży Kurtok, która bardzo nam pomogła w zakupie przepięknych mebli, ich transportu i montażu

- Ani Goleniowskiej oraz Stefanowi Muszer, za wszystko co było związanie z malowaniem i dekoracją pokoju, za ich profesjonalne wykonanie prace malarskich i wykończeniowych

- Asi Jeleniewskiej, za cudne malowidło na ścianie

- Pani Danuty Muszer, za pilnowanie wnuczka

- Paulinki, Oli, Ewy oraz wszystkich pozostałych domowników za wspaniałą atmosferę wokół prac związanych ze spełnieniem marzenia

 

Piękny dzień, dla mnie jeden z najlepszych w tym roku :) Po wielu gruntownych przygotowaniach, wyruszyliśmy do Chełmka, by spełnić marzenie Paulinki. Marzenie te spełniało aż siedem osób!!! Ale do tego dojdziemy później. Na miejscu przywitał nas dziadek marzycielki i radosny piesek o imieniu Diego. W domu już zastaliśmy uśmiechniętą Paulinkę z siostrzyczką Olą, mamę i jeszcze wiele innych osób.

Dzień bardzo krótki, a roboty mnóstwo, więc od razu wzięliśmy się do pracy. Razem z Martyną i Michałem, zaczęliśmy od wymierzenia miejsca, gdzie ma wisieć półka, następnie wywierciliśmy w ścianie 2 otwory i wkręciliśmy haczyki. Tomek ze Stefanem zaczęli od rozlepienia taśmy papierowej i malowania sufitu. Ania bawiła się z dziećmi. Asia w tym czasie przygotowywała się do wykonania swojego malowidła na ścianie. Jako, że meble zastaliśmy już poskręcane, mogliśmy pozwolić sobie na wyjazd, by załatwić kilka spraw związanych z marzeniem. W tym czasie prace w pokoju trwały. Po południu zjedliśmy przepyszny gulasz. Jeszcze przed obiadkiem, przyjechała Pani z Gazety Krakowskiej, której udzieliliśmy wywiadu. Praca wre, a Paulinka nie mogąc doczekać się już końca prac, wspomagała nas duchowo swoim uśmiechem i radością.

Cały dzień panowała wspaniała atmosfera. Gdy wszelkie prace malarskie dobiegły końca, przyszła kolej na sprzątanko oraz wnoszenie i układanie mebli, by następnie udać się na kolację, pełną przepysznych ogóreczków chili :) Przyszła kolej na ostatnie zdjęcia i pożegnanie. Te okazało się bardzo smutnym przeżyciem, bo ten jeden wspaniały dzień wystarczył, by poczuć do siebie nawzajem, enzym prawdziwej sympatii.

 

 

Dziękuję też bardzo za włożone w prace - serce. Cały pokój wyszedł na prawdę wspaniale, co zresztą widać na zdjęciach:)