Moim marzeniem jest:

Wycieczka z rodzicami i siostrą do Włoch, aby zwiedzić zabytki w Rzymie i Pizie oraz ruiny w Pompejach.

Jakub, 16 lat

Kategoria: zobaczyć

Oddział: Warszawa

Status marzenia: spełnione

Marzenie zostało spełnione dzięki pomocy

  • Przyjaciele i przyjaciele naszych przyjaciół 1%

pierwsze spotkanie

2010-02-15

    Na początku tygodnia w jednym z warszawskich szpitali spotkałyśmy się z Marzycielem Kubą, który czekał na nas ze swoim tatą. Kuba na początku był chyba trochę speszony i niewiele chciał o sobie opowiedzieć, więc tata opowiedział nam troszkę o Kubie. A my opowiadałyśmy o naszej fundacji i o sobie.

    Po krótkim czasie Kuba się do nas przekonał i opowiedział nam o swoich zainteresowaniach. Co prawda nasz Marzyciel powiedział, że nie ma jakichś specjalnych zainteresowań i wszystkie są takie przeciętne, ale absolutnie to nie jest prawda! 

    Kuba intensywnie trenował pływanie (pływał stylem motylkowym), ponieważ chodził do szkoły sportowej. Interesuje się fantastyką. Bardzo lubi gry komputerowe RPG. Zainteresowało nas bardzo to, że grał w gry RPG (ale nie w internecie) ze swoją młodszą siostrą Olą. My nie znamy się na grach komputerowych, więc Kuba musiał nam wytłumaczyć na czym ta zabawa z siostrą polegała. Byłyśmy pod wrażeniem! Kuba ma niesamowitą wyobraźnię. 
    Ponadto Kuba interesuje się historią starożytną. Od nas dostał m.in. książkę o starożytnym Rzymie. Kiedy więc zapytałyśmy o jego marzenie – Kuba nie zastanawiał się w ogóle. Jego największym marzeniem jest wycieczka do Włoch. Nigdy tam nie był, a ze względu na swoje zainteresowania chciałby zobaczyć zabytki w Rzymie, Pizie i ruiny w Pompejach. Do Włoch chciałby jechać z rodzicami i siostrą. 
 

Prawda, że to fantastyczne marzenie?! Chcemy je spełnić! 


Prosimy o pomoc wszystkich, którzy chcieliby pomóc w spełnieniu marzenia Kuby!  


Anita, 0 604 427 037


 

spełnienie marzenia

2011-10-04

Autor relacji z realizacji marzenia - Marzyciel Jakub Myśliwiec J

 

1.09.11r.

Wylatujemy z Warszawy ok. godziny 9.00. Lądujemy w Pradze, gdzie czekamy na lot do Rzymu. Gdy wylądowaliśmy w Rzymie było Nam strasznie duszno i gorąco, ale jak się okazało tak duszno było tylko na lotnisku, a na zewnątrz było już trochę chłodniej. Odebrał Nas kierowca z polskiej ambasady. Musieliśmy trochę poczekać, bo kierowca miał jeszcze odebrać starszą Panią . Po drodze okazało się, że była Panią Profesor od Włoch. Opowiedziała Nam parę ciekawych informacji na temat budowli, które mijaliśmy po drodze, a których niestety nie udało nam się zwiedzić (np. EUR ). Po chwili byliśmy przywiezieni pod nasz hotel o nazwie Embassy. Był to hotel o miłej obsłudze oraz świetnym wyposażeniu (miał klimę i to już było coś, ponieważ miło było wejść do pokoju, gdzie  temperatura wynosiła 16 stopni  Celsjusza gdy  na zewnątrz było 30-40 stopni). Po odpoczynku i zorientowaniu się gdzie co jest wyszliśmy zwiedzać  miasto, a przede wszystkim poszukiwaliśmy restauracji, gdyż byliśmy wszyscy wściekle głodni. Po kilkunastu minutach znaleźliśmy dobrą restaurację uczęszczaną przez tubylców. Makarony były świetne, ale pizza była tak twarda, że zęby można było połamać. Po posiłku zaczęliśmy zwiedzać Rzym. Jak się okazało za zakrętem była główna ulica Via Nazionale i tą drogą dotarliśmy aż do kolumny Trojana a obok był Pałac Wiktora Emanuela II, który zrobił na mnie strasznie duże wrażenie i nadal robił kiedy w późniejszych dniach go omijaliśmy. Widać go było nawet z końca głównej ulicy zza wysokich budynków, które zasłaniały dolną część budowli na dole. Ale wracając do tematu - po tej budowli zmierzaliśmy w stronę fontanny Di Trevi gdyż zaczęło się robić ciemno. Ona też robiła na mnie wielkie wrażenie, bo była wielka i miała mnóstwo posągów oraz rzeźb przedstawiających Neptuna i dwa Trytony. Później mieliśmy wrócić do hotelu i odpocząć, ale zgubiliśmy drogę, właściwie to ja zgubiłem, ponieważ to ja byłem przewodnikiem w Rzymie. Doszliśmy aż do Piazza del Popolo. Tam zobaczyliśmy trzy fontanny. Jedna z nich miała kolumnę z Egipty pokrytą hieroglifami. Stamtąd dotarliśmy do schodów hiszpańskich, które nie zrobiły na mnie wrażenia. Większe zainteresowanie miałem Fontaną Barcaccia, która była przed schodami. Na nasze szczęście dotarliśmy bez żadnych przeszkód do hotelu między 23.00 a północą.

02.09.11r.

Po śniadaniu pojechaliśmy do Watykanu. Zwiedziliśmy Bazylikę Świętego Piotra i weszliśmy na górę zobaczyć panoramę Rzymu, która była przepiękna. W samej bazylice było dużo do zwiedzania, mnóstwo obrazów, posągów no i oczywiście grób naszego Papieża Jana Pawła II. Jest on naprawdę skromny i gdyby nie mój tata, przegapiłbym go i nie pomodliłbym się za różne rzeczy np. o zdrowie albo za zdanie matury, gdyż w tym momencie jestem maturzystą i zwiedzając Rzym miałem dużo powtórek ze Starożytności. Szkoda, że w takiej formie nie mogą się odbywać lekcje historii... Wracając do tematu - po modlitwie weszliśmy do kapliczki obok gdzie też się pomodliliśmy. Na samym centrum bazyliki jest mała budowla, jeśli można tak nazwać to miejsce gdzie chyba był grób Św. Piotra, ale nie jesteśmy pewni, gdyż nie było tabliczki. Po Watykanie poszliśmy na lody, które były niedaleko. Rany wiedzieliście jakie tam są przeogromne porcje?? A ja wziąłem tylko średnie.  Po podwieczorku poszliśmy do Zamku Świętego Anioła - po włosku Castel Saint Angelo. Było w nim mnóstwo rzeźb ,obrazów, no takie muzeum można  powiedzieć. Najlepszy w nim był jednak taras - według mnie było to najbardziej wietrzne miejsce w Rzymie. Po zamku znaleźliśmy się przed Pałacem Sprawiedliwości, do którego nie weszliśmy. Z tego miejsca doszliśmy do Piazza Navona, gdzie zobaczyliśmy 3 najlepsze fontanny w Rzymie. Były to fontanna Neptuna, Maura i tu derby .... Jeszcze większa niż di Trevi  - fontanna Czterech Rzek. Niestety 3 dni później ktoś nieobliczalny pomalował którąś z 3 fontann. Po fontannach wyruszyliśmy do restauracji o nazwie Monte Carlo, która była polecana przez Polaków na forach. Niestety wybór był chybiony, jedzenie nie było zbyt smaczne . Ale nie wiem czy to przez to, że my używamy innych składników czy mamy po prostu inny smak... Myślę że jedno i drugie. Ogólnie podczas wędrówek widzimy style starożytnej Grecji - kolumny korynckie, jońskie i doryckie .

03.09.11r.

Śniadanie jak zwykle słodkie. Właśnie nie mówiłem co na nim było...były tosty, bułeczki małe i duże, ale nie takie jak w Polsce, te bułeczki wyglądały jak ptysie tylko w całości, mnóstwo dżemików oraz soki lub kawa i herbata jak to woli. Ten dzień był przeznaczony na Pompeje. Był to gorący i duszny dzień. Tego dnia mało się nie spóźniliśmy na pociąg, który Nas wiózł do Neapolu... Podczas tej jazdy widzieliśmy ich morze, które było piękne, ale piasek był beznadziejny, my mamy lepszy chociaż go nie doceniamy. Pociąg był można by powiedzieć luksusowy, wg mnie chociaż zwyczajny to może przez to, że czysty wydawał się taki luksusowy. Wracając - poszliśmy zwiedzać ruiny w Pompejach, które były bardzo ciekawe. Widzieliśmy między innymi Amfiteatr duży, mały czy zwykły, arenę. Były w tym miejscu aż trzy amfiteatry. Fajnie było zobaczyć też Dom Wenus oraz forum miejscowe. Po ruinach, szukając autobusu na Wezuwiusz, wypiliśmy przepyszne soki pomarańczowe i cytrynowe. Widok z Wezuwiusza był olśniewający, ale sam wulkan było niezbyt widać. Było tylko trochę siarki na zboczach. Wracając znowu musieliśmy się spieszyć, gdyż autobus by nam odjechał. Wracaliśmy do Neapolu pociągiem, który już bardziej przypominał nasze pociągi w Polsce (był brudniejszy i przepełniony) Tym razem jechaliśmy przez środek miasta. W Neapolu przy dworcu w nocy robi się już bardzo niebezpiecznie... Nagle ulice wypełniły tłumy czarnoskórych oraz chińczyków (nie żebym był rasistą, wcale nie, wręcz odwrotnie nie przeszkadzają mi oni) i oni niezbyt przychylnie na Nas spoglądali, na szczęście mieliśmy zaraz odjechać do Rzymu. I to był koniec zwiedzania na dzisiaj.

04.09.11r.

Nareszcie był to dzień wypoczynku, bo dalej byśmy sobie nie dali rady ze zwiedzaniem (dałem ostre tempo w poprzednich dniach, bo te zabytki były od siebie sporo oddalone). Dowiedziałem się, że żeby dostać się do autobusu trzeba się przepychać, ponieważ biorą tylko tyle ludzi ile jest miejsc siedzących. A zapomniałem - cel podróży to Zoomarine. Jest to Aquapark, no raczej Delfinarium. Widzieliśmy pokazy delfinów, fok , różne ptaki drapieżne oraz skoczków. Po występach poszliśmy na baseny i zjeżdżalnie. Mieli nawet rollercoastera, na którym było bardzo fajnie. W sumie było wszystko w porządku, byliśmy szczęśliwi i zrelaksowani. Po Zoomarine, spacerując po Rzymie poszliśmy znowu w stronę Piazza del Popolo ulicą Via del Corso. Była to ulica gdzie było dużo sklepów, gdzie później kupowaliśmy pamiątki (kupiłem sobie fartuch kucharski). Wracając złapał Nas po raz pierwszy deszcz, najlepsze z tego wszystkiego, że był ciepły. Czułem się jakbym brał prysznic .

05.09.11r.

Znowu słoneczny piękny dzień i niezbyt gorący. Ten dzień był na najważniejsze zabytki w Rzymie, które były moim celem - czyli Koloseum, Forum Romanum oraz Panteon. Samo Koloseum było warte obejrzenia. W Forum Romanum było więcej do obejrzenia np. Palatyn, Dom Westalek, Świątynia Saturna i Bazylika Antoniusza i Faustyny. W samym Panteonie widzieliśmy groby znamienitych ludzi we Włoszech, między innymi Rafaela Santi, Króla Humberta I i królowej Małgorzaty oraz grób Wiktora Emanuela II. Sama budowla Panteonu mnie zadziwiła, była wprost piękna, wnętrze ogromne i tak dużo miejsca tam było .

 

06.09.11r.

Dzień wyjazdu. Jak zawsze słonecznie. Śpieszymy się by kupić pamiątki w Via del Corso i Maskę dla siostry na Via Nazionale. Kierowca odwozi Nas na lotnisko, a gdy doszliśmy do odprawy okazuje się, że wszystkie samoloty są opóźnione z powodu strajku generalnego w Rzymie, i przez to odleciał nam później samolot z Pragi do Warszawy. Czekamy na samolot do Pragi 5 godzin. Startujemy, a Ja mówię żegnaj Rzymie... Lądujemy w nocy na lotnisku w Pradze ok. godz. 23. Na szczęście mamy za darmo hotel i wyżywienie w postaci kanapki. Zamiast spać idziemy zwiedzać Pragę, ale niestety po 2 godzinach musimy wracać do hotelu gdyż ja i moja siostra padamy ze zmęczenia. W samej Pradze jest pięknie widzieliśmy jakiś pałac lub kościół a może raczej zamek. W pewnym momencie byłem przerażony, gdyż zobaczyłem na moście i ogólnie wszędzie na latarniach, barierkach i w innych kątach mnóstwo pająków. Nie jakieś tam kilkanaście raczej kilkaset... Czułem się niezręcznie, chociaż nie cierpię na arachnofobię jak moja koleżanka Asia J

07.09.11r.

Idziemy na Lotnisko skąd startujemy do Warszawy. W Warszawie wszyscy wracamy do siebie.

 

Ogólnie byłem szczęśliwy mogąc być przez jakiś czas w Rzymie i zwiedzić starożytne zabytki. Sam Rzym mnie zachwycił, ludzie tam byli naprawdę mili i pomocni. Jedzenie było pyszne w zależności od restauracji a lody były pyszne wszędzieJ