DzieÅ„  rozpoczÄ™liÅ›my stosunkowo wczeÅ›nie ( podobno), spotkanie pod biurem o 8:00. Anna siedzi na schodkach, Kasia idzie, Krzysztof dojeżdża Dzieckiem ( czterdziestÄ… minutÄ™ w ciÄ…gu dwóch kilometrów). Katarzyna, jako Przewodnik nad Przewodniki, poskromiÅ‚a drukarki, papiery i inne przerażajÄ…ce stworzenia, KrzyÅ› obserwowaÅ‚ swe Dziecko, Anna próbowaÅ‚a opanować GPS ( nie udaÅ‚o siÄ™). Kiedy wszystko zostaÅ‚o dopiÄ™te, udaliÅ›my siÄ™ na krakowskÄ… wycieczkÄ™ w stronÄ™ ul. PachoÅ„skiego, aby odebrać wymarzonego przez Piotrusia psiaka ( wycieczka potrwaÅ‚a lekko dÅ‚użej, niż zaplanowaliÅ›my, niestety pamięć i orientacja w terenie dwóch paÅ„ zawiodÅ‚a – troszeczkÄ™).

     Tak, nie spodziewaliÅ›my siÄ™, iż z psem, jak z dzieckiem –  przynajmniej, wcale nie co najmniej (!). W ciÄ…gu zapoznania siÄ™ z zasadami wychowania naszego Pućka ( historia tegoż imienia, jak pozostaÅ‚ych trzech powinna być tu zapewne omówiona, tak wiÄ™c uczyni siÄ™ to w czasie najbliższym), Krzysztof, jako wÅ‚aÅ›ciciel ciemnego dziecka, opanowywaÅ‚ strach przed jego ( dziecka ) najbliższÄ… przyszÅ‚oÅ›ciÄ… – Puciek z SiostrzyczkÄ… nie ukrywali swego prawdziwego – czyt. wulkanicznego – usposobienia. Zdecydowanie. Po lekcji opieki, Pani WÅ‚aÅ›cicielka z przywiÄ…zaniem w oczach i czuÅ‚oÅ›ciÄ…, pożegnaÅ‚a swego pupila, oddajÄ…c mu wszystko, co tylko mogÅ‚a ( „Puciek, co Ci jeszcze spakować?”). Tak, byliÅ›my gotowi. Krzysztof zarzuciÅ‚ 15-kilogramowy worek karmy na plecy, Anna i Katarzyna zajęły siÄ™ – zmiennie – psiakiem i resztÄ… wyposażenia.

     Na Simlpymarketowym parkingu przygotowaliÅ›my pieskie legowisko – na wszelkie ewentualnoÅ›ci ( jak okazaÅ‚o siÄ™ w czasie jazdy – konieczne), zapakowaliÅ›my wszystko, co potrzebne do drogi, łącznie z nami samymi i wio! W szerokÄ…, dalekÄ… drogÄ™!

     Droga, cóż droga? OkoÅ‚o czterogodzinna, z postojami – bardziej i mniej koniecznymi. WÅ‚aÅ›cicielka, zaopatrujÄ…c nas w gazety i rÄ™czniki papierowe, czuÅ‚a co siÄ™ Å›wiÄ™ci – Cerber, który chyba nigdy Cerberem nie byÅ‚ ( a to paradoks, ChÅ‚opak siÄ™ pierwotnie zwie piekielnie, przemianowany nieformalnie na Pućka – staje siÄ™ – imaginacyjno Rikiem, by … c.d.n.) źle zniósÅ‚ drogÄ™ – razy dwa. Ale cóż to, poradziliÅ›my sobie z tym problemem, prawie – bezproblemowo ( rzec można tak, prawda?)! WesoÅ‚o, wesoÅ‚o, wesoÅ‚o – byÅ‚o. W koÅ„cu zmierzaliÅ›my ku temu niebu – ziemskiemu, by podarować tÄ™ GwiazdkÄ™ z Nieba, dla Tego ChÅ‚opca! Jakże mogÅ‚o być inaczej?  SÅ‚oneczna aura, dopisywaÅ‚a nam – jeszcze wiÄ™ksze – uÅ›miechy, choć nawet w czasie majowego deszczyku, nie zmienialiÅ›my radosnych grymasów twarzy! A jak?! Na  ostatnim postoju przyozdobiliÅ›my pana psiaka soczysto zielonÄ… wstÄ™gÄ… i ruszyliÅ›my dalej z coraz wiÄ™kszÄ… już niecierpliwoÅ›ciÄ… ( oczywiÅ›cie pozytywnÄ… – jak najbardziej) spotkania! PrzejeżdżajÄ…c LubatówkÄ™ za szkolnym autobusem ( nie, nie zostaÅ‚ on wspomniany bezcelowo!), wjeżdżajÄ…c do Lubatowej, zdezorientowaliÅ›my siÄ™ delikatnie – numeracjÄ…, tak wiÄ™c, atakowaliÅ›my pytaniami, wracajÄ…cych ze szkoÅ‚y, wysiadajÄ…cych z autobusu – uczniów – gdzie nasze, wyczekiwane 116? No cóż, chcieli pomóc, choć mapa w tejże wiosce jest wyjÄ…tkowo zagiÄ™ta w przestrzeni. Tak wiÄ™c, poznajÄ…c sÄ…siadów lubatowskich, przemierzajÄ…c uliczki, mostki ( także te dziurawe), mosty i inne, dojechaliÅ›my z kolejnym już pytaniem – „ DzieÅ„ dobry! Czy nie wie Pan, gdzie jest dom o numerze 116?”, na to usÅ‚yszeliÅ›my – „To tu!”. Uff! ByliÅ›my na miejscu! Z okna wyglÄ…daÅ‚a już uÅ›miechniÄ™ta – od ucha do ucha ( co ja piszÄ™?! DookoÅ‚a gÅ‚owy!) buzia Piotra! Nie czuliÅ›my najmniejszego zmÄ™czenia. Nim nasz Marzyciel wyszedÅ‚ przed dom, Tata zdradziÅ‚ nam tajemnicÄ™, którÄ… przekazali Piotrusiowi Cyganie – nim pies go zobaczy, musi mu zawiÄ…zać oczy, trzy razy dmuchnąć w nosek i dopiero wówczas odwiÄ…zać chustÄ™. Tak też siÄ™ staÅ‚o, ChÅ‚opiec wykonaÅ‚ zadanie i piesek byÅ‚ JUÅ» Jego. Jego! Tak, byli dla siebie! Radość, jaka panowaÅ‚a na twarzy Piotrka, a przez twarz przebijaÅ‚a także ta, panoszÄ…ca siÄ™ w Nim caÅ‚ym, dodawaÅ‚a nam sÅ‚oÅ„ca, mimo chmur! Wpatrzony w ( …c.d. nastÄ™puje :) Reksa, migotaÅ‚ tysiÄ…cem różnokolorowych wesoÅ‚oÅ›ci! WiedzieliÅ›my, nie mieliÅ›my wÄ…tpliwoÅ›ci – to byÅ‚o To. Kilka pamiÄ…tkowych zdjęć i Rodzice zaprosili nas do domu. PiotruÅ›, ze swoim mÅ‚odszym Braciszkiem PawÅ‚em i psiakiem, zostali przez chwilÄ™ na podwórku. ChÅ‚opiec oprowadziÅ‚ nowego przyjaciela po jego nowym miejscu. Na Reksa czekaÅ‚o już wszystko, o czym pies może marzyć – legowisko, peÅ‚ne pieskie wyposażenie ( Na pytanie sprzedawczyni w sklepie zoologicznym, jakie rzeczy ma dać, Piotr mówiÅ‚ : „najlepsze”) i co najważniejsze – nieskoÅ„czone pokÅ‚ady miÅ‚oÅ›ci! Zgodnie z zaleceniami, psiak pożarÅ‚ kawaÅ‚ek biaÅ‚ego serka i usiedliÅ›my do rozmowy. Mama przygotowaÅ‚a pyszny poczÄ™stunek i ciepłą herbatkÄ™, a my, przekazaliÅ›my Piotrusiowi wszystkie informacje, które zaczerpnÄ™liÅ›my od Pani ( już teraz byÅ‚ej) WÅ‚aÅ›cicielki  Goldena, zaÅ› Tacie – wszystkie dokumenty. Piesek obwÄ…chaÅ‚ i poznaÅ‚ caÅ‚y dom. PiotruÅ› od razu czmychnÄ…Å‚ do Reksa! UsiadÅ‚ przy nim i rozmawiali sobie w tym przedpokojowym – już Ich wÅ‚asnym, tajemniczym – tylko Im dostÄ™pnym  - (za)kÄ…tku. Ach! UsÅ‚yszeliÅ›my tylko, jak PiotruÅ› dostrzegÅ‚ piÄ™kno w oczach nowego Przyjaciela, resztÄ™ pozostawiliÅ›my tylko Im. Kiedy Golden zasnÄ…Å‚, PiotruÅ› przybyÅ‚ do nas na paluszkach, uciszajÄ…c delikatnie TatÄ™ : „Tato, ciszej, Reks Å›pi”. Tak … CaÅ‚y Jego.

     MiÄ™dzyczasie, poznaliÅ›my ResztÄ™ Rodziny, która sporadycznie powracaÅ‚a po szkolnych trudach – jeden PaweÅ‚ek, wyczekiwaÅ‚ tego dnia wraz z Piotrusiem, od poczÄ…tku. NaÅ‚adowaliÅ›my siÄ™ wszechobecnÄ… energiÄ… i musieliÅ›my wracać, czekaÅ‚a nad dÅ‚uga droga. Reks uÅ‚ożyÅ‚ siÄ™ w – chyba już wybranym przez siebie miejscu – przy sofie i przytuliÅ‚ do Piotrusia. PodzieliliÅ›my siÄ™ Å›miechami, pozdrowieniami, emocjami…i machajÄ…c serdecznie  i ciepÅ‚o, utraciliÅ›my widok domu o numerze 116 z oczu – ale tylko z oczu! Przez najbliższÄ… drogÄ™ dzieliliÅ›my siÄ™ radoÅ›ciÄ…. Której, żadne z nas, nie byÅ‚o w stanie opisać.

     W drodze powrotnej zatrzymaliÅ›my siÄ™ z Rodzinnym Domu Krzysia, oddychaliÅ›my Å›wieżym, zielonym, przezielonym powietrzem!  UrzekaliÅ›my siÄ™ miejscem i czasem, wciąż wspominajÄ…c Piotrusia i RodzinÄ™. 

     UpiliÅ›my siÄ™  - powietrzem tego dnia. Bo radość, byÅ‚a wszÄ™dzie. WszÄ™dzie.  

     Å»yczymy Piotrusiowi szybkiego  - kolejnego powrotu do Domu i radoÅ›ci z Reksa i z Reksem!

     JesteÅ›my TAAAAAAAA(…)ACY szczęśliwi, że mogliÅ›my pomóc w speÅ‚nieniu tego wÅ‚aÅ›nie, Twojego Piotrusiu, Marzenia!

     Anna, Kasia, Krzysztof, ( Bożenka i Bogusz) !

     P.S. DziÄ™kujemy pogodzie za wytrzymaÅ‚ość, Wujkowi Kaziowi za cielaka i krowÄ™, Mamie i tacie Krzysia za kurczaczki, Tomkowi i reszcie ekipy za powrotnÄ… cierpliwość, Goldenkowi za samochodowÄ… grzeczność, Turzy za widok, Krzysztofowi za szczęśliwy dojazd, Kasi za wspaniaÅ‚e przewodnictwo. I wszystkiemu i Każdemu, komu tylko można za Tamten dzieÅ„.