Moim marzeniem jest:

Wyjazd do Paryża

Joasia, 18 lat

Kategoria: zobaczyć

Oddział: Bydgoszcz

Status marzenia: spełnione

pierwsze spotkanie

2005-08-20

Tego pieknego, słonecznego dnia było to już nasze trzecie spotkanie, spotkanie trzeciej, bardzo ważnej dla nas osoby - Joasi. Joasia, obecnie już osiemnastoletnia, napisała do nas piekny, łapiacy za serce list, bardzo głęboko mówiac o swoich uczuciach i emocjach, o tym jaka jest jej sytuacja rodzinna i o tym jakie ma marzenia. Pisała również o swoich pasjach, o tym jak bardzo lubi malować, o tym, jak wiele radosci sprawiłoby jej posiadanie własnego aparatu, którym mogłaby rejestrować piekne chwile swojego zycia, o tym jak bardzo chciałaby zdać mature i uczyć się francuskiego... Idac na spotkanie zabrałam słownik polsko-francuski i francusko-polski z gramatyką, i juz tutaj pojawił się pierwszy szczery usmiech, usmiech, taki najpiekniejszy... Kolejny to był juz raczej smiech, spowodowany tym, że Joasia ma nam namalować swoje marzenie i nawet pełnoletnosć jej z tego nie zwalnia... i zaczęła... Namalowała nam przepiękne marzenie - pojechać do Paryża, mieć swoj własny aparat cyfrowy aby cała ta podróz sfotografować i.... i móc malować, może na Montmartre - dzielnicy malarzy?? Dlaczego nie, przeciez marzenia się spełniają...

inne

2005-10-10

Marzenie Asi- wyjazd do Paryża- stało się jednoczesnie naszym. Biorac za nie odpowiedzialnosć wiedzielismy, że będzie nas kosztowało trochę pracy. Okazało się, że potrzebowalismy tylko miesiaca, aby się spełniło. Nadszedł wielki dzień pożegnania Asi i "deportowania" jej do Paryża. Weszłysmy do szpitala, wjechałysmy na piętro i zobaczyłysmy Asię. Razem z tata wychodzili własnie z pokoju. Emocje sięgały zenitu, bo oto miałysmy zobaczyć jak bardzo nasza praca się opłaciła i jak cudowna jest moc spełnionego marzenia. Asia była bardzo rozpromieniona i szczęsliwa, czemu się nie dziwię, zastanawiam się tylko które z nas było bardziej szczęsliwe;) Chyba była to jednak marzycielka. Zjechalismy winda na dół, gdzie Asia i jej tata udzielili wywiadu Radiu Pik. Nasz wolontariat także dorzucił parę słów od siebie. Pożegnalismy Asię z honorami- w końcu była i gazeta i radio, no i nie zabrakło oczywiscie blasku fleszów. Wsiadła do samochodu i oto odjechali do Warszawy na lotnisko, skad będa lecieć do Paryża. A my, szczęsliwe i zmobilizowane do dalszego spełniania marzeń pojechałysmy do szkoły.

inne

2005-10-10

Środa 9 listopada

Rozpoczynamy spełniać marzenie Asi. Mamy nadzieję, że wszystko przebiegnie bez zakłócen. W ostatnich dniach nasza marzycielka miała słabsze wyniki ogólne, ale lekarze obiecuja, iż w czwartek Asia wyruszy prosto ze szpitala w swa wymarzona podróż. Patrzac na Asię nie mam żadnych watpliwosci. Mały niepokój jednak pozostaje. Bowiem ja wyruszam w drogę do Paryża już dzis. Towarzysza mi Asi ciocia i brat. Widziałam Joasię jeszcze rano  była w znakomitej formie, a więc do jutra.

Czwartek 10 listopada

Dojeżdżamy do Paryża szczęsliwie, choć z trzygodzinnym opóznieniem. I to opóznienie krzyżuje nam trochę plany. Od samego poczatku rodzina Asi zaznaje szybkiego tempa życia w stolicy Francji. Musimy bowiem być o 20.30 na lotnisku by odebrać nasza marzycielkę i jej tatę, a wczesniej wziać klucze od Magdy (która gosci nas w swoim mieszkaniu), dojechać jeszcze do Wersalu (miejsca naszego zakwaterowania) i zrobić zakupy, by mieć co jesć. Jutro Francuzi bowiem także maja swięto panstwowe  sklepy będa pozamykane. Mamy szczęscie  Joel (maż Magdy) wraca trochę wczesniej z pracy i tym samym podwozi nas do supermarketu, a pózniej na dworzec. Bez niego, nie udałoby się nam zrobić zakupów. Trochę spóznieni docieramy na Orly. Asia cało i zdrowo dotarła do Francji . Jest zadowolona ze swojej pierwszej podróży samolotem  z zachwytem opowiada, iż ogladała już wieżę Eiffla z lotu ptaka. Trzeba przyznać, że w niezły sposób zaczęła swoja przygodę.

Piatek 11 listopada

Wypoczęci, po zjedzeniu francuskiego sniadania (z obowiazkowym rogalikiem) zaczynamy zwiedzanie Paryża. Pierwsze kroki kierujemy na la Défense  dzielnicę XXI wieku. Za dnia nie przypada ona Asi do gustu. Ale powróci tu w sobotę, po zmierzchu, zaproszona na kolację do moich przyjaciół  małżenstwa polsko-francuskiego, i zmieni całkowicie zdanie. Swiatła drapaczy chmur tym razem zrobia na naszej marzycielce ogromne wrażenie...Ale nie uprzedzajmy faktów. Z la Défense wsiadamy do metra i ruszamy pod Wieżę Eiffla. Tę sama, która Asia zdażyła już zobaczyć z pokładu samolotu, czy wagonu kolejki, która zmierzała do Wersalu. Tym razem nadeszła chwila, by zmierzyć się z symbolem Francji twarza w twarz. Na poczatku zaskoczenie, iż to takie szare, smutne, ale wystarczył wjazd na sam szczyt wieży by zachwyt powrócił. Znalezć się na wysokosci prawie 320 metrów.......nie każdy może tu dotrzeć. Poza tym Asia jest oczarowana widokami, rozposcierajacymi się ze szczytu. Poznaje z oddali najważniejsze zabytki Paryża. Obowiazkowo sesja zdjęciowa na wieży. W koncu nie po to tak długo stalismy w kolejce po bilety, by zjeżdżać na dół bez pamiatek.Jeszcze tylko rzut oka na Pola Marsowe i ruszamy w kierunku Trocadéro. Przechodzimy przez most na Sekwanie-rzeka z licznymi statkami i barkami, na których mieszkaja także ludzie, oczarowuje nasza marzycielkę. Po drodze zwracam Asi uwagę na polski akcent w Paryżu  Place de Varsovie (obowiazkowo uwidacznia go na fotce). Trochę czasu przyszło nam spędzić na Trocadéro. Turysci z Bydgoszczy, trochę zmęczeni, pragna na chwilę odpoczać. Idziemy więc do francuskiego bistro na obiad. Asia zamawia les escalopes de dinde aux champignons. Miło widzieć usmiech na Asi twarzy  kolejne marzenie zostało spełnione. Po chwili odpoczynku  ale a la polonaise, a nie a la française, bo czas nagli. Ruszamy na Plac Gwiazdy i Pola Elizejskie oraz do Katedry Notre Dame i plac Saint Michel. Kolejne olsnienie. Po drodze Asia wybiera jeszcze sobie album o Paryżu i wrzuca grosik do fontanny na placu Saint Michel, by tu jeszcze powrócić. Wykonczeni, ale szczęsliwi wracamy do Wersalu. Asia z zadowoleniem przyznaje, iż czuła się jak prawdziwa paryżanka  i to nie tylko za sprawa obiadowania w restauracji, ale i przemieszczania się metrem.

Sobota 12 listopada

Najintensywniejszy z dni podczas naszego pobytu we Francji. Wyruszamy na podbój Paryża nawet wczesniej niż wczoraj, ale i zaplanowalismy więcej rzeczy dzis zwiedzić. Zaczynamy od Placu Pigalle, Moulin Rouge. Chodzimy po uliczkach Montmartru, wjeżdżamy kolejka na górę  do bazyliki Sacre Coeur. Zwiedzamy jeden z najstarszych kosciołów w Paryżu (Saint-Pierre de Montmartre) i obowiazkowo wizyta na Place du Tertre. Asia podpatruje techniki, jakimi posługuja się malarze zebrani na najsłynniejszym placu w Paryżu i porównuje ze swoimi. A ja podziwiam jej kondycję. Pogoda bowiem nie jest najlepsza, trochę pada do południa, ale Asi humor dopisuje. Pełna energii i zapału rusza w stronę bardziej ekskluzywnych dzielnic Paryża, tj. w okolice koscioła Madelaine, Opery Garnier, Placu Vendôme, Palais Royale i Comédie Française. Nie omieszkuje uwiecznienia na zdjęciu sławnej paryskiej Olympii czy domu mody Chanel oraz hotelu Ritz. Jeszcze tego samego dnia Asia ma siły by pochodzić po wyspie sw. Ludwika, i zobaczyć Centre Pompidou i ratusz Paryża. Na sam koniec musi sprawdzić czy opis koscioła Saint Sulpice przedstawiony w "Kodzie Leonarda da Vinci" jest autentyczny, czy stanowi fikcję literacka. Entuzjazm Asi i nam się udziela. Wszyscy biegamy po kosciele, szukajac sladów Gwiazdy Dawida  ale nic takiego nie znajdujemy. Nasza marzycielka, trochę zawiedziona, rusza odpoczać do Ogrodu Luksemburskiego. Stad już niedaleko do Sorbony. Postanawiamy jeszcze tam zajrzeć. Ale tu czeka nas niemiła niespodzianka....... Uniwersytet, szczycacy się takim otwarciem na zagranicznych studentów zamyka przed nami swoje podwoje. Strażnik nie wpuszcza nas na dziedziniec. Na nic zdaja się moje prosby  zakaz, dla dobra studentów i profesorów, w wyniku ostatnich zamieszek wpuszczaja tylko za okazaniem legitymacji. Szkoda, iż pozostaje Asi ogladanie tylko murów Sorbony. Ale kto wie.....może kiedys i ona będzie tu studiować..... Zmęczeni wyruszamy na la Défense. Tym razem nie zwiedzić, ale odwiedzić kogos. Zostalismy bowiem zaproszeni przez Iwonę i Marca na francuska kolację. Specjalnie dla Asi gospodarze przygotowali raclettes, a do tego obowiazkowo francuskie wino. Asia, szczęsliwa i usmiechnięta, także bez wyrzutów sumienia sięga po lampkę boskiego napoju. Dostała bowiem pozwolenie od swojej pani doktor. Cieszymy się, że to zaproszenie sprawiło Asi tyle radosci. Atrakcji wieczorowi dodawał fakt, iż z mieszkania Iwony i Marca widać było oswietlona Wieżę Eiffla. Jak się jednak okazało, jeszcze jedna rzecz wprawiła Asię w zachwyt tego wieczoru. Sam la Défense. Za dnia dzielnica XXI wieku nie zrobiła na Asi dobrego wrażenia, wieczorem  oświetlone drapacze chmur, przepiękny widok na Łuk Trumfalny na Placu Gwiazdy itp. oczarowały. Żałowała, iż nie miała typowo reporterskiego sprzętu  tylko taki aparat mógłby uchwycić piękno tego miejsca noca. Wypoczęci i dobrze nakarmieni ruszamy jeszcze na zakupy do centrum handlowego na la Défense. Stamtad już tylko prosto do Wersalu. Naprawdę, to był długi dzien, a Asia ani razu się nie poskarżyła, by czuła się zmęczona.

Niedziela 13 listopada

Ostatni dzien pobytu. Rano jedziemy do Luwru. Wiemy, iż pozostało nam niewiele czasu, ponieważ o 15.35 nasza marzycielka ma powrotny samolot. Pomimo tego Asi udaje się zobaczyć z bliska swoje ulubione dzieła sztuki. Jest tylko zaskoczona, iż Mona Lisa jest tak niewielkim obrazem, i zasmucona, iż nie można tej tajemniczej damy sfotografować. Strażnicy muzealni bowiem pilnie strzega, aby nikt nie sfotografował tego dzieła. Po drodze na Plac Zgody  skad odjeżdżam z Asi ciocia i bratem  ostatnie zakupy. Asia kupuje sobie bluzę z kapturem (obowiazkowo z napisem Paris) oraz pamiatkowa torbę. Widać zmęczenie na naszych twarzach, trzydniowa eskapada powoli daje się we znaki  nie tylko Joasi, ale i nam wszystkim. Całe szczęscie, że na Placu de la Concorde, czekaja na nas Iwona i Marc  maja dla Asi kolejna niespodziankę: odwioza ja na lotnisko samochodem. Będzie miała jeszcze okazję zobaczyć Paryż zza szyb samochodu. Pozostaje nam tylko podziękować za tak miłe przyjęcie i powiedzieć: do widzenia, do zobaczenia następnym razem. Że to nastapi, nie mam watpliwosci patrzac na Asię. Jedno marzenie tej dzielnej osiemnastolatki się spełniło. Czas by zaczać realizować kolejne.....