Moim marzeniem jest:

wyjazd do Eurodisneylandu

Natalia, 7 lat

Kategoria: zobaczyć

Oddział: Warszawa

Status marzenia: spełnione

Marzenie zostało spełnione dzięki pomocy

pierwsze spotkanie

2008-04-28

Na spotkanie z Natalką wybrałyśmy się w poniedziałkowe południe - pierwszy naprawdę ciepły dzień wiosny. Była to moja pierwsza wizyta w CZD i gdyby nie Monika, na pewno zgubiłabym się w labiryncie dolnych korytarzy! Na szczęście naszą Marzycielkę udało nam się znaleźć bardzo szybko. Natalka początkowo była nieśmiała, ale chwilę później już chętniej z nami rozmawiała. Razem z Moniką próbowała wymyślić imię dla nowego, podarowanego przez nas, Misia, opowiadała o swoich braciach i najlepszej przyjaciółce Gabrysi. Okazało się, że Natalia uwielbia robić laurki i obiecała nam, że jak spotkamy się następnym razem, również je otrzymamy. My też obiecałyśmy, że przygotujemy laurki dla Marzycielki, więc przed nami nie lada wyzwanie! Po chwili wahania i niepewności, Natalka powiedziała nam, o czym marzy najbardziej - o wyjeździe do Eurodisneylandu. Bierzemy się do pracy, żeby spełnić to piękne marzenie jak najszybciej!

Jeśli chcesz pomóc w spełnianiu tego marzenia, skontaktuj się z naszymi wolontariuszami:
Monika (509030707)
Magda (509531414)

relacja: Magda
 

inne

2009-06-17

Znany już ze zdjęcia z pierwszego spotkania Miś otrzymał imię „Marzyciel” i towarzyszył Natalce podczas podróży. Jemu również przypadła rola świadka spełnienia marzenia naszej Marzycielki.

Spotkaliśmy się w piątek wieczorem na lotnisku. Cała rodzina była podekscytowana i z entuzjazmem oczekiwała naszego samolotu. Dla każdego z nich był to pierwszy w życiu lot! Podróż przebiegła spokojnie i bardzo miło.  Na lotnisku Charles de Gaulle’a czekała na nas taksówka, którą dojechaliśmy do hotelu oddalonego od lotniska aż o 80 km.

Marzeniem Natalki była zabawa w Eurodisneylandzie. Zatem, po nocnym odpoczynku i w ogromnych emocjach pojechaliśmy tam już nazajutrz rano. Towarzyszyła nam piękna pogoda i doskonałe humory.

Lunapark składa się z dwóch parków: mniejszego, bardziej filmowego i większego – „bajkowego”.  Zwiedzanie zaczęliśmy od tego pierwszego, gdzie staraliśmy się skorzystać z jak największej ilości atrakcji. Wszyscy bawiliśmy się świetnie. Nigdy nie zapomnę mrożącej krew w żyłach wycieczki żółwiem, śladem rybki Nemo. Dla mnie była to tak ekstremalna zabawa, że w pewnym momencie chciałam uciekać! Spokój jadącej ze mną Natalki uświadomił mi jednak, że nie mam się czego bać…

Drugi dzień wykorzystaliśmy na pobyt w parku bajkowym. Zwiedzanie pontonem zamku Królewny Śnieżki, domek Pinokia, przejazd kolejką, karuzela – słonie, rajd samochodowy, karuzela „filiżankowa”, dom duchów – to tylko część atrakcji, która nas tutaj czekała. Staraliśmy się skorzystać ze wszystkich, ale czy to się nam udało? Raczej byłoby to niemożliwe. Byliśmy w większości, na pewno zaś we wszystkich najciekawszych miejscach Eurodisneylandu.

To było niezapomniane uczucie: widzieć zachwyt i radość w oczach uśmiechniętej Natalki i Jej braci i móc towarzyszyć im w tych wspaniałych chwilach.

 

W poniedziałek rano pojechaliśmy do Paryża. Tam obejrzeliśmy od środka i z zewnątrz szklane piramidy i dziedziniec Muzeum Luwru (kilkusetmetrowa kolejka po bilety do muzeum przeraziła nas!), następnie w strugach deszczu i w uroczym towarzystwie Eweliny i jej synka Amirka, mijając Place de la Concorde z wysokim obeliskiem i piękne ogrody, przedefilowaliśmy przez najsłynniejszy paryski bulwar: Pola Elizejskie, po drodze odwiedzając salon samochodowy Citroena i Peugeota…. żeby w końcu dojść do Łuku Triumfalnego.  Muszę przyznać, że fatalna pogoda, jaką przywitał nas Paryż, zupełnie nie przeszkadzała nam w odkrywaniu jego uroków. Dlatego kolejnym naszym celem stała się nowoczesna dzielnica finansowa La Defense, z jej ciekawymi szklano-metalowymi biurowcami, a przede wszystkim – zaprojektowanym przez duńskiego architekta Wielkim Łukiem (La Grande Arche), w którego wnętrzu zmieściłaby się cała Katedra Notre Dame! Ten pusty w środku sześcian z białego marmuru i szkła, którego każdy bok mierzy 112 m, symbolizuje okno otwierające się na świat. Jeszcze tylko przejażdżka dzieci na kolorowej karuzeli – i to już był koniec pierwszego dnia w tym niesamowitym mieście.

Wtorek rozpoczęliśmy od obowiązkowego punktu na mapie Paryża - wjazdu na wieżę Eiffll’a. Widoki, które rozpostarły się przed nami z góry - z nawiązką zrekompensowały nam dwugodzinne oczekiwanie w kolejce po bilety. Pogoda była przepiękna a widoczność doskonała, dlatego mogliśmy podziwiać okolicę w promieniu około…. 75 km! Tym sposobem mieliśmy okazję nadrobić zaległości i zobaczyć budowle i zabytki, których nie było nam dane podziwiać z bliska. Od czego jest dobry zoom w aparacie? ;). Muszę to przyznać:  widoki zaparły nam dech w piersiach!

Po południu spotkaliśmy się z już dobrze znanymi nam: Eweliną i Amirem i razem z nimi zwiedziliśmy najstarszą i chyba najbardziej urokliwą dzielnicę Paryża: Montrmarte ze wspaniałą bazyliką Sacre Coeur, której biała sylweta wzbija się wysoko się wysoko ponad zabudowę i jest jedną z najbardziej charakterystycznych budowali Paryża. Montmartre, to magiczna okolica, ze specyficzną artystyczną atmosferą. Na ulicach spotyka się malarzy, manszardów, tancerzy, muzyków – wszyscy tam czują się, jak w domu, artystyczny interes kwitnie… Nieśpiesznie chłonęliśmy tę atmosferę…

Kolejnym punktem naszej wycieczki było Centrum Georges Pompidou, z ciekawym awangardowym, industrialnym budynkiem Muzeum Sztuki Współczesnej. Po drodze mijaliśmy wiele równie ciekawych, acz mniej nowoczesnych miejsc. Jednym z nich był imponujący gmach byłego więzienia, Conciergerie, wznoszący się po drugiej stronie Sekwany.  Niestety dzień dobiegał końca, a nas czekała jeszcze podróż trzema środkami lokomocji , do naszego aparthotelu…

Na szczęście został nam jeszcze kawałek trzeciego dnia. Wykorzystaliśmy te kilka godzin maksymalnie: po spakowaniu, już z bagażami pojechaliśmy do Paryża, dzielnicy La Villette, gdzie skorzystaliśmy z zaproszenia i gościny Eweliny. Po skosztowaniu pysznego ciasta i wypiciu kawy i napoi zostawiliśmy walizki i poszliśmy na spacer po okolicy, która okazała się bardzo ciekawa, szczególnie dla dzieci. Szczególne wrażenia zrobił na mnie ogromny plac zabaw, podzielony na sektory wiekowe. Ileż tam było dzieciaków!

Podziwialiśmy również kino znajdujące się w mającej 36 m wysokości lustrzanej kuli zwanej La Geode i nowoczesny park, który jest doskonałym miejscem odpoczynku dla całych rodzin.

I to już był koniec naszej podróży. Z rozrzewnieniem i nostalgicznym smutkiem wsiedliśmy do samolotu, mając świeżo w pamięci minione chwile…

A moim kolejnym marzeniem jest oto od dziś to: Natalko, bądź zawsze taka szczęśliwa, jak w czasie naszego pobytu w Paryżu!