Moim marzeniem jest:

Laptop z dostepem do Internetu

Monika, 15 lat

Kategoria: dostać

Oddział: Warszawa

Status marzenia: spełnione

Marzenie zostało spełnione dzięki pomocy

pierwsze spotkanie

2007-06-23

"Zawstydzona, ale szczęśliwa"

    Cała historia zaczęła się w deszczowe, sobotnie popołudnie. Była to pogoda, w która każdy marzy tylko o siedzeniu w ciepłym domku. Jednak nie my!! Trzy całkiem nie znane sobie wolontariuszki umówiły się ze swoja marzycielka - Moniką w Centrum Zdrowia Dziecka, gdzie dziewczynka przebywała. 
Już na samym początku miałyśmy mały problem. Każdą z nas trapiło pytanie: jaki lodołamacz byłby najodpowiedniejszy dla 15letniej dziewczyny? Jednak po kilku rundkach w strugach deszczu i przyglądaniu się sklepowym wystawą z Basia stwierdziłyśmy ze maskotka będzie idealna. 
Tak wiec we dwie "szturmem" wzięłyśmy szpital i z zadowoleniem powędrowałyśmy do naszej Marzycielki. Po przedstawieniu się i wymianie uścisków i gorących uśmiechów, wręczyłyśmy Moni prezent (fantastycznego misia - przytulankę). Ku naszemu zdziwieniu okazało się, że Monika lubi zabawki tej firmy i od razu go polubiłaJ Po kilku minutach dojechała do nas Ewelina, która jak się później okazało miała małe problemy z dojazdem. W tym samym czasie dowiedziałyśmy się, że jest to ostatni dzień pobytu Moniki w szpitalu i nazajutrz ma wracać do domcui.
O dziwo rozmowa z Moniką nie była drętwa, wręcz przeciwnie, cały czas ciągnęły się jakieś tematy. Ciągle się śmiała i opowiadała o swoich przyjaciołach z którymi poprzez swoje częste pobyty w szpitalu ma bardzo mało kontaktu. Wreszcie nadeszła chwila prawdy. Nasza Marzycielka zwierzyła się ze swojego marzenia. "Chciałabym dostać laptopa z Internetem i gg, by mieć kontakt ze znajomymi." - wyszeptała zawstydzona.

Jeśli chciałby ktoś zasponsorować marzenie Moniki:
Proszę o kontakt do wolontariuszek:
Basia Grzegorczyk +48513410182

 

inne

2007-09-18

 "Sen, czy jawa?"

Historia pierwszego spotkania z Moniką była na stronie trzy długie miesiące. Teraz przyszła pora na relacje ze spełnienia marzenia naszej Marzycielki. 

Dziś spotkałam się z Moniczką. Nawet nie wiedziała, że 18.wrzesnia może tak zapaść jej w pamięć. Realizacja miała być "operacją" ściśle tajną. Wiedziały o niej tylko niektóre osoby. Kiedy ekipa filmowa wraz z koordynatorem Polski Piotrem Piwowarczykiem, koordynatorką oddziału w Warszawie Justynką, głównym gościem Panią Lindą Bergendahi - Pauling, znana raczej jako Mama Chrisa - założycielką fundacji Make - A - Wish w Stanach Zjednoczonych i tatą naszej Marzycielki, podążali do szpitalnego patio, ja wraz z Moniką plotkowałyśmy w kuchni. - taka ładna pogoda, a my siedzimy w kuchni. Może byśmy przeniosły się na dworek? - zaproponowałam. - o dobry pomysł. to choć - odpowiedziała Monika.

Dziewczynka otworzyła drzwi na patio i wzrokiem szukała wolnej ławki, na której mogłybyśmy spokojnie pogadać. Jej uwagę odwróciło jednak głośnie wołanie wolontariuszy i taty Moniki. Zdziwiona wzrokiem spytała mnie czy to oby na pewno chodzi o nią. - tak - odpowiedziałam. I razem powędrowałyśmy do uśmiechniętych "spiskowców".

Na stole leżały dwa pudełka. Jedno większe od drugiego. Usiedliśmy wszyscy na ławeczkach i jeszcze raz spytaliśmy się Moniki o jej marznie. Tak jak na pierwszym spotkanku odpowiedziała zawstydzona: "Chciałabym dostać laptopa z Internetem i gg, by mieć kontakt ze znajomymi." Poprosiliśmy by odpakowała największe pudło. Monika rozrywała je z niedowierzaniem. "Czyżby moje marzenie się spełniło?" - szeptała do taty, który siedział obok niej. Tak. Dziś spełniliśmy marzenie kolejnego marzyciela. 

Mama Chrisa od razu dała Monice swoją wizytówkę wyrażając chęci mailowania z polską Marzycielką jaką mogła poznać osobiście. Dodatkowo złożyła autograf dla Moniki w książce, która napisała. Monika była tak zaskoczona, że brakowało jej słów. Jednak radość jaka biła z jej spojrzenia mówiła wszystko. Co prawda jeszcze kiedy wychodziliśmy ze szpitala, a Monika wraz z tatą nas odprowadzała, nie była pewna czy to sen, czy jawa.