Jakis czas temu ktos zapytaÅ‚, co ceniÄ™ w ludziach. Oczywiscie lista cech byÅ‚aby dÅ‚uga, ale mi przyszÅ‚a od razu do gÅ‚owy odpowiedz - "Uwielbiam ludzi, którzy maja pasjÄ™. Którzy znajduja w życiu COS co jest dla nich ważne, cos co ich interesuje i sprawia im przyjemnosć. I nie stoja w miejscu, a wciaż ida na przód, chca wiedzieć/robić wiÄ™cej i wiÄ™cej. I pozostaja wierni swojej pasji i marzeniom z nia zwiazanym".
Skad taki wstÄ™p? Otóż to pytanie padÅ‚o tego samego dnia, gdy MichaÅ‚, miÅ‚osnik piÅ‚ki nożnej podaÅ‚ mi, kolejne już z rzÄ™du, Marzenie zastÄ™pcze. Najpierw byÅ‚ finaÅ‚ Mundialu. Potem mecz AC Milanu. A teraz jeden z meczów Ligii Mistrzostw. ZaskoczyÅ‚a mnie Jego konsekwencja. A zarazem zaimponowaÅ‚a mi. Widzac, że z poprzednich marzeÅ„ nic nie wyszÅ‚o, mógÅ‚ siÄ™ poddać, powiedzieć, że chce laptopa albo inny sprzÄ™t. Cos, co dostanie na pewno, cos, co mu siÄ™ przyda i fajnie byÅ‚oby to mieć. MyslÄ™, że niejedna osoba by tak postapiÅ‚a. Ale nie MichaÅ‚. Bo Jego Marzenia byÅ‚y prawdziwe, szczere. Takie, jakie każdy z nas nosi w sercu, ale czasem wstydzi siÄ™ do nich przyznać. Bo może gÅ‚upie, bo może maÅ‚o praktyczne... Bo może lepiej zamknać je gdzies w srodku siebie na kÅ‚ódkÄ™ i wyrzucić klucz i wymarzyć sobie cos bardziej praktycznego?
ZupeÅ‚nie niezniechÄ™cony MichaÅ‚ wybraÅ‚ jednak mecz swoich marzeÅ„: Inter Mediolan - Bayern Monachium 27 wrzesnia. Mówi siÄ™, że do trzech razy sztuka. Tym razem nie można byÅ‚o już Go zawiesć.
RuszyÅ‚y przygotowania. Bilety na mecz, samolot. Szukanie miejsca do spania. W miÄ™dzyczasie różne badania i odpowiedz lekarki "Tak, możecie lecieć". 15 wrzesnia wszystko byÅ‚o gotowe i zapiÄ™te na ostatni guzik. PozostaÅ‚o oczekiwanie na wyjazd. I w koÅ„cu TEN dzieÅ„ nadszedÅ‚...
26 wrzesnia 2006 O godzinie 13 spotykamy siÄ™ na warszawskim lotnisku OkÄ™cie w peÅ‚nym skÅ‚adzie - MichaÅ‚, Jego starszy brat Piotrek, mama i ja. Szybka odprawa, chwila oczekiwania i wchodzimy na pokÅ‚ad samolotu. Dla caÅ‚ej rodziny to pierwszy w życiu lot. Mama nieco zestresowana, zasÅ‚ania okna, synowie Jej dokuczaja... Ale już kilka minut po starcie podziwia wraz z nami ziemiÄ™ z nieba. Szybka przesiadka w Wiedniu i o 18:40 ladujemy w Mediolanie. Jeszcze 50minut autokarem i jestesmy w centrum miasta. Tu czeka na nas Simone, mój wÅ‚oski znajomy. On i Jego rodzina zaoferowali nam na pobyt mieszkanie nieżyjacych już dziadków. To naprawdÄ™ niesamowite! Jeszcze wiÄ™ksze zaskoczenie czeka nas w mieszkaniu - 2 pokoje, 4 Å‚óżka, salon, kuchnia, Å‚azienka, klucze do wÅ‚asnej dyspozycji a do tego mama Simone przygotowaÅ‚a na nasz przyjazd obiad, zrobiÅ‚a zakupy... By niczego nam nie brakowaÅ‚o. Wzruszona mogÄ™ powiedzieć jedynie "Grazie". Jemy makaron z warzywami i oliwkami i kÅ‚adziemy siÄ™ spać. Przed nami 3 dÅ‚ugie dni! 27 wrzesnia 2006 Wstyd siÄ™ przyznać, spimy prawie do poÅ‚udnia. Potem robimy brakujace zakupy, spacerujemy po okolicy. Nasza dzielnica jest cicha i spokojna, peÅ‚na kawiarenek i bloków w ciepÅ‚ych barwach. Dużo zieleni, spiewajacych ptaszków. Powili spadaja już liscie, wiÄ™c jesieÅ„ za pasem. Pogoda jednak piÄ™kna, sÅ‚oneczna. Mówiac krótko - wymarzona. 27 wrzesnia to data meczu. Plan byÅ‚ nieco inny... MichaÅ‚ miaÅ‚ na mecz isć z bratem. Mieli imienne bilety w jednym z najlepszych sektorów. Tuż przed meczem okazaÅ‚o siÄ™ jednak, że dostali miejsca w strefie VIP. Ich opiekunem byÅ‚ Simone. Bilety, które mielismy miaÅ‚y nam przepasć... ByÅ‚o zbyt pózno żeby je sprzedać i nie można byÅ‚o już zwrócić na godzinÄ™ przed meczem. ZapadÅ‚a decyzja - idziemy na mecz ja i mama MichaÅ‚a. Mama jednak wolaÅ‚a obejrzeć mecz w telewizorze, na wygodnym fotelu, z kubkiem herbaty w rÄ™ku. Spotykamy siÄ™ z Simone, jego kuzynem i znajomym przy katedrze Duomo skad ruszamy na San Siro. Na miescie czuć lekkie podekscytowanie. Z każdej strony nadciagaja ubrani na niebiesko kibice Interu. W tÅ‚umie nie trudno też spotkać zwolenników Bayernu z czerwono-biaÅ‚ymi szalikami. Wielu z nich przyjechaÅ‚o na mecz prosto z Niemiec! Aczkolwiek my przyjechalismy prosto z Polski;) Przyjemnie jechać metrem z kibicami dwóch przeciwnych drużyn, którzy rozmawiaja, smieja siÄ™ zamiast robić awanturÄ™ i zadymÄ™. Czujemy siÄ™ naprawdÄ™ bezpiecznie.
19.00 San Siro
MediolaÅ„ski stadion jest naprawdÄ™ fantastyczny! Duży, piÄ™knie oswietlony, ze swietna widocznoscia. Już z zewnatrz sÅ‚ychać spiewy kibiców. W srodku po jednej stronie stoja fani Bayernu a dookoÅ‚a, w swietle reflektorów zbieraja siÄ™ grupki WÅ‚ochów ubranych w niebiesko-czarne koszulki ukochanego klubu. Jak mówi Simone, mieszkaÅ„cy miasta sa dumni i szczÄ™sliwi, że Inter okazaÅ‚ siÄ™ ?czysty? w czasie gÅ‚osnego skandalu we wÅ‚oskiej piÅ‚ce nożnej w minione wakacje. Twierdzi też, że Inter swietnie gra i że na pewno pokaże klasÄ™. Tuż przed godzina 21 na murawie pojawiaja siÄ™ piÅ‚karze - Grosso, Figo, Crespo, Materazzi i inni oraz ich przeciwnicy m.in. Kahn, Schweinsteiger, nieco pózniej Podolski. No cóż, każdy ma prawo siÄ™ pomylić. Gospodarze z hukiem przegrywaja i to w dosć kiepskim stylu. Kibice Bayernu szaleja z radosci. Po meczu na miescie cisza, spokój. Kibice obu drużyn wracaja razem do domów, hoteli. MichaÅ‚, z poczatku kibicujacy Bayernowi nie jest zbyt zadowolony z wyniku, ponieważ... przegrana Interu zamyka mu drogÄ™ do szatni piÅ‚karzy, który ta porażkÄ™ chca przeÅ‚knać w samotnosci. Ale jak siÄ™ miaÅ‚o okazać, nie wszystko byÅ‚o stracone!
28 wrzesnia 2006
DzieÅ„ odpoczynku i relaksu. spimy do 10. MaÅ‚e zakupy, sniadanie. Zbieramy siÄ™ do wyjscia. Planujemy zobaczyć miasto. Najpierw Duomo. Wjeżdżamy na sama górÄ™. Wyjatkowo piÄ™kna górÄ™. Gotycka katedra zachwyca w każdym calu! Potem spacer po placu. Przed galeria Wiktora Emanuela zbiera siÄ™ haÅ‚asliwa grupa fanów najprawdopodobniej jakiegos zespoÅ‚u. Maja ze soba transparenty i wciaż wpatruja siÄ™ w jeden punkt. Gdy pojawia siÄ™ ich idol, towarzyszy temu przerazliwy krzyk i pisk. Omijamy ich i udajemy siÄ™ do galerii. Jest to miejsce, gdzie można zobaczyć najdroższe butiki najdroższych kreatorów mody. A w ich towarzystwie można zobaczyć Mc Donald`s czyli jedyne miejsce na kieszeÅ„ przeciÄ™tnego turysty. Kupujemy picie i ruszamy pod La ScalÄ™. W miÄ™dzyczasie ogladamy sportowe gadżety. Stoisk jest mnóstwo. Od razu widać, że WÅ‚osi kochaja piÅ‚kÄ™ nożna... Chyba nawet na równi z Papieżem, bo zwiazanych z Nim pamiatek jest niewiele mniej. Co ciekawe, na pocztówkach, breloczkach, ksiażkach Jan PaweÅ‚ II pojawia siÄ™ prawie tak samo czÄ™sto jak Benedykt XVI. To naprawdÄ™ piÄ™kne, że wciaż jest w sercach ludzi. Kilka stacji metrem i jestesmy przy PaÅ‚acu Sforzów. Tu koÅ„czymy nasza krótka wycieczkÄ™. Wracamy do domu a ja dostajÄ™ wspaniaÅ‚ego smsa od Simone - "Aga, dzwoniÅ‚ do mnie menedżer Interu i zaprosiÅ‚ MichaÅ‚a na trening drużyny! Jedziemy jutro o 14!". Usmiecham siÄ™ od ucha do ucha. Ale chwila, chwila. Jutro o 14 mielismy zjawić siÄ™ u mojego znajomego, ksiÄ™dza Stefano. Może dzis? MichaÅ‚ byÅ‚ zmÄ™czony, a Don Stefano czekaÅ‚ na nas niecierpliwie już od kilku tygodni, postanowiÅ‚am, wiÄ™c odwiedzić Go przynajmniej na chwilÄ™ sama, ponieważ wÅ‚ożyÅ‚ wiele serca w szukanie biletów na mecz. ByÅ‚ zasmucony, że nie pozna MichaÅ‚a, ale pokazaÅ‚am mu zdjÄ™cia z meczu, opowiedziaÅ‚am o Michale. Może uda im siÄ™ spotkać przy innej okazji!
29 wrzesnia 2006
Piatak od rana obfitowaÅ‚ w niespodzianki. Cicha jak dotad uliczka, na której mieszkalismy od rana byÅ‚a gwarna. Leżę w Å‚óżku i sÅ‚yszÄ™ różne dzwiÄ™ki, gÅ‚osy, smiechy... PodnoszÄ™ żaluzje i moim oczom ukazuje siÄ™... ogromny targ! Z warzywami, owocami, rybami, ubraniami. Wszystkim! A na nim mnóstwo ludzi. Od razu po sniadaniu idziemy zobaczyć, co ciekawego można kupić.
PostanowiÅ‚am nie mówić MichaÅ‚owi o zmianie planów i o tym, że zamiast do Stefano jedziemy tuż pod granicÄ™ ze Szwajcaria, by zobaczyć trening drużyny. Po godzinÄ™ 13 Simone odbiera nas z domu i ruszamy. Po drodze zabieramy ze soba Angelo, syna menedżera drużyny, który kontaktowaÅ‚ siÄ™ z Simone i ma nas poprowadzić abysmy sprawnie dotarli na miejsce.
Ok. 15 widzimy ogrodzone siatka boisko i przyklejonych do niej kibiców czekajacych na rozpoczÄ™cie treningu. Samochód podjeżdża pod bramÄ™, która otwiera siÄ™ i wpuszcza nas do srodka. Stojacy przy niej ludzie patrza z nieskrywana zazdroscia. MichaÅ‚ patrzy na lewo i widzi duży, niebieski autobus Interu. Na Jego twarzy pojawia siÄ™ usmiech, jakiego nie widziaÅ‚am w ciagu poprzednich dni. Szczery i prawdziwy. Angelo patrzy na Jego radosć i widzÄ™ w Jego oczach Å‚zy. Podchodzi do mnie i mówi, że nie darowaÅ‚by sobie, gdyby MichaÅ‚ bÄ™dac w Mediolanie nie mógÅ‚ przynajmniej przez chwilÄ™ zobaczyć piÅ‚karzy z bliska. Mówi, że nie byÅ‚o Å‚atwo to zaÅ‚atwić, ale wszystko siÄ™ udaÅ‚o i cieszy siÄ™, że możemy tam być. Angelo prowadzi MichaÅ‚a i Piotrka pod samo boisko na którym trenuja piÅ‚karze - Adriano, Zanetti, Materazzi, Vieira i caÅ‚a reszta. W czasie treningu podchodzi do MichaÅ‚a sam Massimo Moratti (na co Simone patrzy przez lornetkÄ™ z istnym niedowierzaniem), uwielbiany przez kibiców prezydent klubu i wrÄ™cza mu koszulkÄ™ z numerem 8, Ibrahimovica. Tuż po treningu wiÄ™kszosć piÅ‚karzy skÅ‚ada na niej swoje autografy. Angelo spieszy siÄ™ na spotkanie w Mediolanie, patrzymy wiÄ™c ostatni raz na niebieski autokar i ruszamy w drogÄ™ powrotna. KolacjÄ™ tym razem jemy na miescie - być we WÅ‚oszech i nie spróbować wÅ‚oskiej pizzy?! Na chÅ‚opakach nie robi ona najmniejszego wrażenia, mi jest raczej obojÄ™tna... Stwierdzaja zgodnie, że jak pizza, to Polska. A może po prostu trafilismy na niezbyt dobry lokal?
Po peÅ‚nym wrażeÅ„ dniu padamy ze zmÄ™czenia przed 23. To już koniec naszej przygody, rano powrót do Warszawy. 30 wrzesnia 2006
Z samego rana Simone zawozi nas na Stacione Centrale, gdzie Å‚apiemy autokar na lotnisko. Odprawa, zakupy w strefie bezcÅ‚owej i ruszamy w drogÄ™ powrotna do kraju. Za oknem niezwykÅ‚a widocznosć, biaÅ‚e kłębiaste chmurki wygladaja jak snieżne zaspy oswietlone sÅ‚oÅ„cem. W chwilÄ™ potem przedzieraja siÄ™ przez nie szczyty gór. Cudny widok! Aż żal wracać.
Jesli znów ktos mnie spyta, co ceniÄ™ w ludziach powiem od razu "Uwielbiam ludzi, którzy maja pasjÄ™. Którzy znajduja w życiu COs co jest dla nich ważne, cos co ich interesuje i sprawia im przyjemnosć. I nie stoja w miejscu, a wciaż ida na przód, chca wiedzieć/robić wiÄ™cej i wiÄ™cej. I pozostaja wierni swojej pasji i marzeniom z nia zwiazanym". Bo przez tych kilka dni napatrzyÅ‚am siÄ™ na kogos, kto kocha piÅ‚kÄ™ nożna i walczy o swoje marzenia. A jego pasja jest wrÄ™cz zarazliwa. Chyba pójdÄ™ poszukać w ksiażce, czym jest "spalony", może w koÅ„cu zrozumiem...