Moim marzeniem jest:

Wyjazd do Zakopanego

Radek, 11 lat

Kategoria: zobaczyć

Oddział: Warszawa

Status marzenia: spełnione

Marzenie zostało spełnione dzięki pomocy

pierwsze spotkanie

2006-07-15

Radek siedział na łóżku i wyraźnie nas oczekiwał. Byliśmy przecież umówieni. Na pytanie, jak się miewa, odpowiedział, że dobrze, Jakże by inaczej. I chociaż wiedziałyśmy od jego mamy, że nie jest to zgodne z prawdą, bez słów zgodziłyśmy się grać w te grę: on się nie skarży, my nie dociekamy szczegółów. Nie zawsze dzieci chore, chore od lat, chcą mówić o swoich cierpieniach, tym fizycznym i tym psychicznym również.

Radek jest chłopcem drobnej postury, jest też cichy i nieśmiały. W czasie naszego spotkania częściej siedział ze spuszczoną głową, zatem na większości zdjęć króluje jego cudowny meszek na głowie. Ale na prośbę, żeby spojrzał nieco wyżej, podnosił główkę do góry. Było w nim coś nieugiętego, pomimo owej nieśmiałości. Radek mało mówił o sobie sam, ale pozwalał nam wyciągać z siebie odpowiedzi na nasze pytania. Wiemy zatem całkiem sporo o naszym marzycielu. O tym, że ma rodzeństwo, o mały włos zapomniał. Na pytanie o rodzeństwo właśnie, szybko odpowiedział, że nie ma. A przecież ma... cztery siostry. Czyżby brak męskiego sojusznika tak bardzo mu doskwierał? Ale nasze stwierdzenie, że jest rodzynkiem w swojej rodzinie, skwitował radosnym uśmiechem. Nie ma więc tego złego...

Radek choruje 3 i pół roku. Odkąd zaczął chodzić do szkoły, chodzi do niej "w kratkę" Aktualnie nauczyciele przychodzili do niego, ma przyznane indywidualne nauczanie. Jest bardzo dobrym uczniem, jego ulubionym przedmiotem jest matematyka, na świadectwie czerwony pasek.

W miejscowości, z której Radek pochodzi, mieszka jeden jego przyjaciel, dwóch innych zaprzyjaźnionych chłopców z klasy, mieszka w odległości kilku kilometrów każdy. Rzadkie są zatem ich spotkania. Ale często odwiedzają Radka koleżanki ze szkoły. Mieszkają blisko i chętnie, a co najważniejsze, często przychodzą.

W czasie naszego spotkania Radek "uciekał" do lektury prezentu, jaki od nas dostał. Jako że jest miłośnikiem sportu, z naciskiem na piłkę nożną, dałyśmy mu album traktujący o wszystkich drużynach świata, które brały udział w tegorocznych mistrzostwach. I jeszcze czasopisma na temat mundialu. Agnieszka, kibic piłki nożnej, wybierała te nowości, a on je docenił.

Kiedy zaczęliśmy mówić o marzeniach, Radek przyznał się, że najbardziej lubi je snuć przed zaśnięciem. A jakie one są? Ano różne, jedno wielkie, największe, drugie mniejsze i jeszcze trzecie, całkiem malutkie. A oto one:

• pierwsze, to pojechać w góry z całą rodziną. Nigdy tam nie był, tylko dwie siostry były, kiedyś, na wycieczce. Na pytanie, jak długo chciałby się tym górom przyglądać, powiedział cichutko, raczej prosząc niż odpowiadając na pytanie, że... może tydzień,

• drugie, to dostać oryginalne stroje piłkarskie jego dwóch ulubionych zawodników: Raula i Zidane. Stroje powinny być prawdziwe, duże, żeby było do czego dorastać...,

• trzecim marzeniem chłopca jest... dostać grę komputerową FIFA 2006.

Wielkie marzenie Radka, dla większości z nas leżące "w zasięgu ręki", bardzo mnie wzruszyło, drugie też, ale to trzecie... Przy całej nieśmiałości i skromności jego osoby, marzenia te wydają się być niesamowite, a przecież są realne...

 

inne

2006-09-03

Dzień I

"Uwaga! Uwaga! Pociag pospieszny z Warszawy Wschodniej do Zakopanego przez Warke wyrusza..." Kiedy usłyszałam te słowa w poniedziałkowy poranek dotarło do mnie, że "podróż marzeń" własnie się rozpoczęła. W pociagu spędzilismy dużo czasu... Wystarczyło go, żeby się poznać, przestudiować przewodnik po Zakopanym i przemyśleć co chcemy zobaczyć. W chwili znudzenia podróża moglismy liczyć na przebojowa, 6-letnia siostrę Radka - Anię, która nie pozwalała nam się nudzić. Po długiej podróży pociagiem czekała nas już tylko z pozoru krótka przejażdżka autobusem. I rzeczywiscie była by taka, gdybysmy nie musieli tylko na niego czekać;) Lecz w porównaniu do całego dnia w pociagu czas oczekiwania zleciał nam bardzo szybko. I wreszcie naszym oczom ukazał się "Dom Wypoczynkowy-Halina". Sliczny, przestronny - aż trudno uwierzyć, że to nasz dom na najbliższe 6 dni. Znajduje się on w Białym Dunajcu - cichym i spokojnym miasteczku. Dzis udało mi się dostrzec pierwsze iskierki w oczach Radka... Pierwsze, ale na pewno nie ostatnie! Jutro ruszamy na podbój Zakopanego!

Dzień II

Obudził nas deszcz... Pierwsza mysla było to, że czeka nas cały dzień w pokojach... Ale nie!! Znalezlismy sposób na nudę - najpierw bilard, następnie tenis stołowy i piłkarzyki! Radek pomału poznawał tajniki tych wszystkich gier i szło mu całkiem dobrze. Ale ile można siedzieć i grać - postanowilismy, że ubieramy się ciepło i mimo deszczu jedziemy na wycieczkę do Zakopanego. Tam zaczęlismy od spaceru Krupówkami i zwiedzaniu po kolei wszystkich sklepów. Następnie był czas na mały posiłek i kolejny punkt wycieczki, czyli wjazd na Gubałówkę. Już w pierwszych sekundach podróży kolejka pojawił się błysk w oczach Radzia. Mimo chmur widoki były niesamowite! Radek z zachwytem ogladał piękno gór. Oczywiscie na szczycie nie zabrakło pamiatkowych zdjęć. Aż żal było wracać na dół, lecz niska temperatura powietrza nas do tego zmusiła. W drodze powrotnej Radzio za sprawa slicznego czarnego kapelusza, zmienił się w prawdziwego górala! Pod koniec dnia, kiedy dopadło nas lekkie zmęczenie postanowilismy wracać do domu. Dzień minał bardzo szybko, tylko się obejrzelismy zaszło Słońce... Zostało co raz mniej dni, a tyle rzeczy do zobaczenia. Na jutro mamy już konkretne plany i nawet pogoda nam ich nie zepsuje!

Dzień III

Kolejny dzień wycieczki za nami. Było wesoło i... mokro. Z samego rana wyruszylismy do Zakopanego w celu zwiedzenia Wielkiej Skoczni na Krokwi. Zrobiła ona tak wielkie wrażenie na Radku, że nie mógł oderwać od niej oczu... Szczęsliwie trafilismy na trening i na żywo moglismy zobaczyć jak to wyglada. Następnie poszlismy cos przegryzć, a zaraz potem z mapa w ręku poszlismy w kierunku Butorowego Wierchu. Mimo lęku Radek z cała rodzina podziwiali piękne widoki z wyciagu krzesełkowego. Niestety podczas powrotu zaczęło padać... Ale mimo tego, że Radek był cały mokry BARDZO mu się podobało. Chłopiec był zachwycony tym co zobaczył! Do "domu" wrócilismy pełni wrażeń i bardzo głodni.

Dzień IV

Jeżeli ktos zapyta mnie co niezmiennie towarzyszyło nam przez kolejne dni, odpowiem, że oprócz usmiechu był też deszcz... Przejasniło się dopiero w okolicach południa i nie czekajac aż znów się rozpada pojechalismy obejrzeć Morskie Oko. Czekała nas trasa 9 km... Radek wraz z mama i młodsza siostra Ania przemierzył ten odcinek dorożka. Natomiast ja z Kasia i Ula (siostrami Radka) i jego tata zdecydowalismy się przejsć ta trasę i przyznaje było ciężko... Niestety pogoda się popsuła, znów padało... Lecz Morskie Oko ma swój niesamowity urok także w deszcz... Zmoczeni i zmarznięci marzylismy tylko o jednym - obiedzie, suchym ubraniu i ciepłym łóżku. Mimo kiepskiej pogody, dobry nastrój nas nie opuszczał. Główny nasz cel to dobra zabawa - przecież podróż marzeń zobowiazuje:)

Dzień V

Słońce! Tak, dzisiaj wreszcie było słonecznie i ciepło! W tak piękny dzień postanowilismy pojechać do Krakowa. Czekała nas długa, ponad 2 godzinna droga. Kiedy już tam dojechalismy z mapa w ręku zmierzalismy w kierunku rynku. Radzio mimo zmęczenia dzielnie przemierzał krakowskie uliczki. A chodzilismy dużo - obeszlismy cały rynek, zatrzymalismy się na chwilkę zadumy w Kosciele Mariackim, a następnie zwiedzilismy Krakowskie Sukiennice. Następnie wolnym krokiem udalismy się na Wawel. W celu poznania smoka poszlismy do smoczej jamy... Jama okazała się pusta, ale na zewnatrz smok był duży, potężny, ziejacy ogniem i ... metalowy. Niestety, dużo czasu na zwiedzanie tego pięknego miasta nie mielismy - czekała nas długa i troszkę męczaca podróż do domu. Został nam już tylko jeden dzień zwiedzania. Żal będzie wracać do domu.

Dzień VI

Nasza "podróż marzeń" pomału dobiega końca. W nasz ostatni dzień postanowilismy pojechać kolejka linowa na Kasprowy Wierch. Wyruszylismy specjalnie rano, żeby ominać duże kolejki po bilety. Nie udało się - kolejka była i to ogromna. Czekalismy ok. 4 godzin. Ale warto było. Widoki były niesamowite!!! Pogoda piękna, mało chmur i wszyscy nie moglismy oderwać oczu. 20-minutowa podróż przysporzyła nam wiele wrażeń. A na górze Radek stał z zachwytem w oczach i z usmiechem... Nie ważne było długie oczekiwanie, zmęczenie. Liczyła się ta chwila, kiedy bylismy tak wysoko i podziwialismy ten piękny krajobraz. Po tej udanej wycieczce udalismy się na ostatni spacer Krupówkami. To była ostatnia chwila na kupienie pamiatek, które będa przypominały Radkowi i jego rodzinie te cudowne chwile. A jutro to już tylko długa podróż pociagiem.

Dzień VII - podróż do domu

Ostatni dzień spędzilismy w pociagu. Ostatnie rozmowy, zabawy... Mi osobiscie żal było się rozstawać z Radkiem i jego rodzina. Przez cały tydzień byłam swiadkiem spełniania marzenia... Widziałam zmęczone, lecz przepełnione radoscia oczy Radka. Kiedy zapyta mnie ktos co to sa marzenia i czy warto marzyć, bez wahania opowiem mu historie 11-letniego chłopca, który marzył o tym, żeby wyjechać z cała rodzina w góry.