Moim marzeniem jest:

Obejrzenie wyścigu Formuły 1

Adaś, 10 lat

Kategoria: zobaczyć

Oddział: Bydgoszcz

Status marzenia: spełnione

Marzenie zostało spełnione dzięki pomocy

  • Charytatywna aukcja marzeń

pierwsze spotkanie

2006-11-04

Chociaż to był pochmurny listopadowy dzień okazał się dla nas bardzo miły i ciekawy. tego dnia wybraliśmy się z Wiesiem do Grudziądza, aby tam poznać i spotkać się z naszym nowym Marzycielem Adasiem. Zostaliśmy bardzo serdecznie powitani przez całą rodzinę, a nawet przez pięknego kotka Adasia. Już od samego początku naszego poznania Adaś okazał się przemiłym i sympatycznym chłopczykiem. Nasz "lodołamacz" był dla niego miłą niespodzianką. Z wyborem marzenia nie było żadnego problemu ponieważ Adaś bardzo mocno interesuje się wyścigami samochodowymi Formuły 1 dlatego też wszystkie rysunki wskazywały, że będzie to na pewno to; czyli obejrzenie wyścigu Formuły 1. Spotkanie z Adasiem i Jego rodziną upłynęło bardzo miło i szybko za co bardzo dziękujemy.

Adasiu, życzymy Ci, aby Twoje marzenie spełniło się. Zrobimy wszystko co w nasze mocy, aby stało się to jak najszybciej.


Relacja ze spotkania w tłumaczeniu na język angielski:

It was quite cloudy November day, but it turned out to be exceptional for us. That day, we ( me and Wiesiu) went to Grudziadz to meet our new Dreamer Adam ( he suffers from a very serious heart disease). We were welcomed warmly by his family ( even the boy's cat was pleased to see us). Adas is a terrific and nice boy. Our "ice- breaker" was a great surprise for him. By the way- it was no problem for us to choose something special for Adas. He is mad about Formula 1 Races. All pictures he drew indicated only one wish- to see Formula 1 Race.

We do hope that this dream will soon come true.

spełnienie marzenia

2009-04-08

No i spełniło się marzenie Adasia! W dniu 19.06.2007r. razem z rodzicami i bratem poleciał do Koloni w Niemczech, żeby w dniu 21 i 22 czerwca zobaczyć wyścigi Formuły I. Ale zanim dotarliśmy na lotnisko, to przeżyliśmy niemiłą przygodę. Tuż przy obwodnicy gdańskiej wjechał w nasz wóz inny kierowca. Zrobiło się straszne zamieszanie, a Adaś zaczął płakać z żalu, że jego marzenie się pewnie teraz nie spełni. Ale zdążyliśmy na lotnisko - dojechaliśmy tam taksówką. Po stronie niemieckiej przygotowała i zorganizowała wszystko Bogusia Matuszyńska. To ona odebrała nas z lotniska i zawiozła wynajętym busem z kościoła ewangielickiego z Bergich Gladbach do wynajętego dla nas domu w miejscowości Sonnekurz, załatwiła tez wózek dla Adasia. Domek był wyposażony we wszelkie niezbędne urządzenia, a w ogródku koło domu była huśtawka, zjeżdżalnia, a za płotem chodziły sobie dwie sarenki. Dom ten wynajęła dla nas pani redaktor lokalnej gazety, która opisała dzieje Adasia i naszą fundację.

Następnego dnia rano Bogusia zorganizowała wyjazd do Kolonii do katedry. Tam czekał na nas ksiądz, który otworzył specjalnie dla nas kraty, abyśmy mogli podejść pod sam ołtarz i relikwie. Tam też ksiądz pomodlił się za zdrowie Adasia i nas wszystkich, udzielił nam błogosławieństwa, a następnie przeprowadził pod świętymi relikwiami Trzech Króli. Było to niesamowite przeżycie, ponieważ większość odwiedzających katedrę nie ma takiej możliwości. I zaraz potem pojawiła się przeurocza Pani Lucyna Giesen - Polka mieszkająca w Niemczech, a będąca autoryzowanym przewodnikiem Domforum po katedrze. W sposób bardzo przystępny, a zarazem bardzo ciekawy oprowadziła nas po kościele i opowiedziała całą jego historię powstania. Wszyscy uczestnicy słuchali jej z zapartym tchem, a na koniec każdy zapalił świeczkę zgodnie z panującym tam zwyczajem. Po takich wrażeniach udaliśmy się na spacer bulwarem nad Renem. I tam czekały nas następne niespodzianki w postaci oglądania pięknych promów wycieczkowych i przepływających ogromnych barek. Idąc tym bulwarem dotarliśmy do muzeum czekolady firmy Lindt, którą zwiedziliśmy a rodzina Adasia kupiła dla swoich dzieci pyszności czekoladowe. A wieczorem Bogusia zaprosiła nas do swojego domu na pyszną kolację.

Następnego dnia pojechaliśmy do Nurburger na kwalifikacje wyścigów. Po ich zakończeniu poszliśmy do stajni BMW i zapytaliśmy, czy jest możliwość spotkania z Kubicą. Okazało się, że wieczorem w BMW jest organizowany raut, na którym będzie nasz rajdowiec. Kiedy po krótkiej rozmowie zapytaliśmy, czy jest możliwe spotkanie z Kubicą organizator przyjęcia wręczył nam przepaski "gości" na ręce i zaprosił nas na godz.20-tą obiecując spotkanie z Panem Robertem. I rzeczywiście, kiedy poszliśmy tam ok. 20-tej, czekał na nas stolik, na którym stały napoje i wino, a kelnerki roznosiły jedzenie. Ok. 21-szej na mini tor wyszedł Kubica i wszystkich zgromadzonych przywitał w języku polskim. Po krótkim wywiadzie dla zebranych udał się do namiotu, a tam już czekał Adaś z bratem Pawłem, Bogusią i mną. Pan Robert przywitał się z nami i był bardzo zaskoczony, że jest taki marzyciel, który przyleciał z Polski na wyścigi. Był oczarowany Adasiem i złożył na jego czapce i koszulce autograf. Również dla fundacji podpisał kilka ulotek, a potem sfotografował się z nami. Zapytał nas, gdzie siedzimy, więc odpowiedzieliśmy, że na trybunie A on nam obiecał, że przy rundzie honorowej pomacha do nas. Byliśmy jedynymi Polakami, z jakimi się spotkał i potem podczas rautu obce osoby podchodziły do nas pytając, jaki jest Kubica. Wszystkim odpowiedzieliśmy zgodnie z prawdą, że nasz rajdowiec to bardzo miły i ciepły człowiek. Na przyjęciu zostaliśmy do jego końca. Adaś miał możliwość przejechania się na stymulatorze bolida, a cała reszta towarzystwa wysłuchała koncertu jednego z najbardziej popularnych niemieckich piosenkarzy i zobaczyła na sam koniec pokaz sztucznych ogni. I znów wróciliśmy bardzo późno do domu, żeby w niedzielę wstać bardzo wcześnie i wyruszyć na wyścigi Formuły I.

Następnego dnia, po odstaniu prawie godziny w korku - tyle było ludzi i samochodów z całego świata - dotarliśmy na nasze miejsce parkingowe. Mając jeszcze trochę czasu, rodzice Adasia zaproponowali spacer po innych boksach bolidów - Toyoty, Mercedesa. Chłopcy - Adaś i Paweł - kupili sobie koszulki z BMW. Zanim zaczęły się wyścigi, ich organizatorzy nadali jednemu z zakrętów na torze imię Michaela Schumachera. Uzbrojeni w mocne lornetki, siedząc niedaleko tego zakrętu, mieliśmy okazję zobaczyć całą uroczystość i samego mistrza rajdowego. Adaś nie mógł uwierzyć w to, co zobaczył! A potem odbyła się runda honorowa i rzeczywiście Kubica, przejeżdżając koło nas, pomachał nam! Same wyścigi to jest wielkie przeżycie. Pomijając hałas i swąd spalin, sama szybkość robi ogromne wrażenie. Bolidy jechały "najwolniej" 280 km/godz. Nie można było ich sfotografować - tak szybko mknęły. Do tego wszystkiego zaczął padać rzęsisty deszcz i zrobiło się straszne zamieszanie na torze. Samochody jeden po drugim zjeżdżały do swoich stajni, żeby zmienić opony. W tych strugach deszczu nic nie można było zobaczyć. Ale za chwilę zaczęło świecić słońce i wszystko wróciło do normy. Bardzo trudno opisać reakcję Adasia na to wszystko - najlepiej obrazują to zdjęcia. Nasz Kubica jechał bardzo dzielnie, zajmując kolejno 6 lub 7 miejsce, a wyścig ukończył na 6 miejscu. Ku radości wszystkich zgromadzonych, po wyścigu organizatorzy otworzyli bramy na tor i wszyscy chętni mogli na niego wejść. Jakie było nasze zaskoczenie, kiedy po dotknięciu toru był on jeszcze gorący. Przemaszerowaliśmy cały tor aż do startu i tam Adasiowi zrobiliśmy zdjęcie z miejsca startu Kubicy. Chłopak był bardzo szczęśliwy i aż z zachwytu nie mógł nic powiedzieć. I w takim milczeniu i radości wróciliśmy do domu.

A w poniedziałek czekała na Adasia następna niespodzianka. Pan Dieter Streve-Mulhens, amator jazdy bolidami, przeczytał artykuł pani redaktor i postanowił spotkać się z Adasiem. Zaprosił nas do Drachenberg. Przy przywitaniu był Pan Dieter, dyrektor Smoczej Góry i fotoreporter z miejscowej gazety. Okazało się, że Pan Streve jest przyjacielem Schumachera i napisał jego biografię. I tą książkę z podpisem rajdowca podarował Adasiowi. Mało tego, zafundował nam wjazd kolejką na Smoczą Górę, oprowadził po zamku, a na koniec zaprosił na obiad. Był bardzo zafascynowany Adasiem i działalnością fundacji. Obiecał, że gdyby znalazł się marzyciel, który zamarzy o locie balonem, to on jest gotów takie marzenie spełnić! Na pożegnanie zafundował nam jeszcze przejażdżkę kolejką po Konigswinter i wręczył swoją wizytówkę, wyrażając nadzieję, że fundacja i Adaś będzie z nim w kontakcie. Obiecaliśmy, że prześlemy mu naszą relację z pobytu. Po tym wydarzeniu znów zabrakło nam słów. Potem spełniliśmy też marzenie Pawła, który koniecznie chciał sobie kupić coś "obciachowego". No i pojechaliśmy na zakupy do hipermarketu, gdzie Paweł kupił sobie fajowe koszulki, a Adaś dostał deskorolkę.

W dzień wylotu zostaliśmy z kolei zaproszeni przez Bogusię Matuszyńską i Franza Frielngsdorfa do Ośrodka Badawczego, w którym obydwoje pracują. Mieliśmy okazję zobaczyć dzikie zwierzęta - sarny, jelenie i muflony, a Franz pokazał nam, jak określa się wiek zwierząt. Było to bardzo ciekawe i zupełnie nam nieznane spotkanie z dziką przyrodą. No, ale nadszedł czas powrotu. Po serdecznym pożegnaniu z Bogusią i Franzem wsiedliśmy do samolotu, a w Gdańsku czekał już na nas Pan Krzysztof Gapiński - kierowca od Pana Sobiesława Zasady, który ufundował nam przejazd z Bydgoszczy do Gdańska i z powrotem.

Tym razem wróciliśmy bez żadnych przygód i o godzinie 24-tej szczęśliwa rodzina znalazła się pod swoim domem. Kiedy spytałam Adasia, czy jego marzenie się spełniło - chłopiec spuścił główkę, a za chwilkę z uśmiechem na twarzy powiedział, że tak - jego marzenie się spełniło i wszystkim z fundacji za to bardzo dziękuje. Może ta relacja jest długa, ale chciałam opisać wszystko, co się wydarzyło, a sami czytając tą relację widzicie już, że nie sposób było pominąć tego wszystkiego.

Relacja: Krysia

"Nie zapomnę tego do końca życia, świata i wszechświata"

A oto wrażenia Marzyciela Adasia z wyjazdu na wyścigi Formuły I:

"Moim marzenie było pojechać na wyścig Formuły 1 i spotkać się z Michaelem Schumacherem. Wyścigi takie nie odbywają się w Polsce, a wyjazd i bilety są bardzo drogie, wiedziałem więc, że mojej rodziny na to nie stać.
Dzięki fundacji "Mam Marzenie", która bardzo się starała, moje marzenie się spełniło i to nie tylko jedno.

Wszystko zaczęło się we czwartek 19 lipca, kiedy przyjechał po mnie super samochód - chrysler, żeby zawiść mnie i moją rodzinę na lotnisko do Gdańska. Jeszcze nigdy nie jechałem takim samochodem. Jazda była wspaniała.
Pierwszy raz byłem na lotnisku i nigdy nie leciałem samolotem, więc wszystko mnie ciekawiło i dziwiło. Najbardziej zdziwiłem się, gdy w czasie odprawy celnicy kazali nam wyrzucić wszystkie napoje.
Gdy zająłem miejsce w samolocie, nie mogłem uwierzyć, że będę leciał i trochę się bałem, zwłaszcza podczas startu. Siedziałem przy oknie i cały czas obserwowałem wszystko z góry, ale potem widać było tylko chmury - jak śnieg.

W Kolonii czekała już na nas opiekunka i zawiozła nas do ślicznego domu z dużym podwórkiem i sarenkami, które biegały za płotem i mogłem je codziennie obserwować.
Następnego dnia zwiedzaliśmy Kolonię, a w niej Katedrę Kolońską i muzeum czekolady.
Katedra zrobiła na mnie wielkie wrażenie, myślałem, że to makieta filmowa. Byłem szczęśliwy, że mogłem przejść pod relikwiami - czaszkami trzech króli. To było wielkie przeżycie i wyróżnienie. Pani przewodnik bardzo ciekawie opowiadała o historii katedry. Piękne były podłogowe mozaiki. Muzeum czekolady było fantastyczne. Nie wiedziałem, że takie muzea istnieją.

W sobotę pojechaliśmy na wymarzony tor wyścigowy - Nurburgring. Całe szczęście, że zdążyliśmy na końcówkę kwalifikacji do wyścigu Formuły 1. Cieszyłem się, że mogłem coś takiego zobaczyć na własne oczy. Ale to nie był koniec niespodzianek, bo okazało się, że możemy iść do Pit Line Parku BMW Sauber i zobaczyć bolidy, ich części oraz nawet ich dotknąć. Było to wspaniałe. Nie myślałem, że mnie to spotka. Zaproszono nas na imprezę zamkniętą, na której umożliwiono nam spotkanie z Robertem Kubicą. Do tej pory nie mogę w to uwierzyć! Robert Kubica nie tylko spotkał się ze mną, porozmawiał, ale też podpisał mi koszulkę, czapkę i zdjęcia. Był bardzo życzliwy. Nie wiedziałem, jak się cieszyć, zabrakło mi słów... Nie zapomnę tego spotkania do końca życia. Po spotkaniu z Kubicą wszyscy mi gratulowali, a członkowie fanklubu z Elbląga podarowali mi nawet specjalną koszulkę i odśpiewali swoją piosenkę. Zdjęciom nie było końca. Bardzo mnie to ucieszyło i wzruszyło.

W niedzielę wreszcie był wyścig. Nie mogłem się doczekać. Przyjechaliśmy wcześnie. Zdążyliśmy kupić pamiątkowe koszulki, obejrzeć wystawy bolidów różnych teamów. Gdy zajęliśmy miejsce na trybunie i zobaczyłem prezentacje kierowców, czułem się bardzo, bardzo szczęśliwy. Potem zobaczyłem mojego idola Michaela Schumachera, który przejeżdżał obok nas, żeby dokonać otwarcia zakrętu jego imienia. Przez super lornetkę widziałem go bardzo wyraźnie. Nie wierzyłem, że widzę go na żywo!

Po chwili zaczął się wyścig, który był tak cudowny i ciekawy, że nawet padający deszcz nie zepsuł mi humoru, ale przyniósł za to wiele wrażeń. Wiedziałem, że mogą dziać się ciekawe rzeczy. Chociaż było bardzo głośno, to i tak nie opuściłbym ani chwili. Bardzo cieszyłem się, że oglądam wyścig na żywo i mogę kibicować Robertowi Kubicy razem z innymi Polakami.
Byłem szczęśliwy, że mogłem zejść na tor i przejechać pod podium, garaże, trybuny główne na linię startu mety. Z wrażenia znów nie mogłem mówić. Nie wierzyłem, że tu jestem i robię sobie zdjęcia. To było niesamowite.
Chociaż nie udało mi się spotkać z "Schumim" to niespodzianką było poznanie jego przyjaciela, prawdziwego niemieckiego barona. Podarował mi on książkę o Schumacherze z autografem mistrza. Dużo mi opowiadał o nim, o wyścigach i innych zawodnikach, których znał osobiście. To wspaniały człowiek, który spędził z nami prawie cały dzień. Szkoda tylko, że nie mogłem z nim rozmawiać po niemiecku. Dzięki niemu mogłem przejechać się kolejką i poznać jeszcze jedno niemieckie miasto.

W Niemczech mogłem też zobaczyć instytut badający wpływ środowiska na życie zwierząt. Wszystko, co tam widziałem - żywe zwierzęta, wypchane okazy, poroża, czaszki, było bardzo ciekawe. Najciekawsze jednak było, gdy zobaczyłem, jak określa się wiek zwierząt na podstawie ich zębów. Taka praca bardzo mi się spodobała.

W czasie całego pobytu poznałem cudownych ludzi. Wszyscy byli dla mnie bardzo życzliwi i pomocni. Starali się, abym mógł dużo zobaczyć i jak najwięcej dowiedzieć się.
To były fantastyczne, przepiękne chwile. Dobrze, że mam dużo zdjęć, bo chyba koledzy nie będą mogli w to wszystko uwierzyć. Jestem bardzo szczęśliwy, że moje marzenie spełniło się. Nie zapomnę tego do końca życia, świata i wszechświata.
Bardzo dziękuję fundacji "Mam Marzenie" i wszystkim, którzy umożliwili mi spędzenie takich wspaniałych wakacji. Czasami jeszcze sam nie mogę uwierzyć, że to się stało naprawdę. W tedy oglądam pamiątki i jestem bardzo szczęśliwy.

 

Adas Kempski’s wish came true. On 19th January 2007 together with his family he flew to Germany in order to see Formula 1 Races on 21st and 22nd of June. But before we got to the airport we had a small car accident. There was a lot of fuss about that and Adas was really scared that his wish wouldn’t be fulfilled. Fortunately, we got the taxi and managed to be on time at the airport. Bogusia Matuszynska- who had organized everything in Germany- picked us up from the airport. She drove us in a rented bus from Evangelical Church from Bergich Gladbach to our rented house in Sonnekurz. She had also rented a wheel chair for Adas. The place was really great. It had all that we needed to feel at home. The journalist from a local newspaper had rented this house for us. She had also written a story about Adas and our foundation. Next day Bogusia prepared a trip for us to Koloni to see a cathedral. A priest was waiting specially for us there to open the bars and let us in to see the altar and relics. The priest prayed for Adas and gave us a special blessing. It was an amazing experience because not everyone can see the relics and the altar from such a short distance.A very nice lady appeared after that. Ms Lucyna Giesen- from Poland but she lives in Germany- is a cathedral authorized pilot of Domforum. She showed us around the cathedral and told us the history of the place. We listened to her interesting story and after that according to the local custom we lighted the candles. It was not the end of the surprises that were waiting for us.  We visited  the Lindt Museum of Chocolate where we bought some delicious sweets.In the evening Bogusia invited us to her house for a great supper. Next day we went to Nurburger to see the races’ qualifications. When they finished we went to BMW stable to ask about  possibility to see Robert Kubica.  To our great surprise we were asked to join the evening BMW party- where Kubica was supposed to meet us!!! At 8.00 p.m we went to the party- a table was waiting for us. At 9.00 Kubica arrived. He greeted everyone in Polish and went the his tent where we were already waiting for him!!! Mr Kubica greeted us and he was really surprised that there was a small dreamer who had wished to see him in person. And who had specially came from Poland to see the races. He signed the autographs for everyone and took a picture together. He promised to wave to us during the lap of honour. We were the only Poles who talked to Mr Kubica- so everyone around wanted to know what kind of person Mr Kubica was. He answered that he is a really nice and warm person.We stayed till the party finished. ( there were fireworks, a concert and a possibility to drive simulator of a  bolid.) On Sunday we went to the Formula 1 Races. We had the opportunity to see Micheal Schumacher- one of the bends on the racecourse was named after him. Adas was delighted!!! He couldn’t also believe when Kubica waved to us during the lap of honour!!! And then the show started. The racing cars were so incredibly fast that we were not able to take any photos. The “slowest” speed was 280 km/h. It is really difficult to describe what Adas felt. The pictures show it in a better way than me. Kubica finished the races on the 6th place. After the races the organizers allowed people to go on the racecourse. It was really hot after the races!!!! We took a picture on the Kubica’ starting place.

Adas was speechless….

On Monday another surprise was waiting for Adas. Mr Dieter Streve- Mulhens- car races lover- read the article about Adas and decided to invite us to Drachenberg. Mr Streve is a friend of M. Schumacher and he wrote his biography. He gave Adas this book with Schumacher’s autograph. He- as a manager of the Dragon Mountain- gave us a free ride to the castle and showed us around it. He was really fascinated with Adas and our foundation. He promised to help us in the future. After this meeting we were speechless again… After that we went shopping- to buy something cool for everyone- especially for Adas’ brother- Pawel. The last surprise was waiting for us in the Research Center where Bogusia Matuszynska and Franz Frielngsdorf work. We had the opportunity to see a lot of animals- e.g. deer. Mr Franz showed us how to check the age of an animal. It was really interesting. Unfortunately we had to say  good bye to Bogusia and Franz. Our wish had came to the end… At the airport in Gdansk  Mr Krzysztof from Zasada Car Showroom was waiting for us to  drive us back home. When I asked Adas if his wish had came true he was silent for a minute and then with a great smile said: “ Yes, my wish had come true. I thank all of you for it…”

Written by: Krystyna
Translated by: Agnieszka