Moim marzeniem jest:

Wyjazd do Disneylandu

Patrycja, 13 lat

Kategoria: zobaczyć

Oddział: Bydgoszcz

Status marzenia: spełnione

Marzenie zostało spełnione dzięki pomocy

pierwsze spotkanie

2007-01-10

Tego dnia razem z Dototą wybrałyśmy się do nasze nowej marzycielki Patrycji chorej na dziecięce porażenie mózgowe. Patrycja jest przemiłą, kochaną dziewczynką, która bardzo odważnie nas przyjęła i gosciła w swoim domu. Oczywiście w przełamaniu pierwszych lodów pomógł niezastąpiony "lodołamacz". Poznałysmy też mamę i maleńką siostrzyczkę dziewczynki Wiktorię, która najbardziej była zaciekawiona robieniem pamiątkowych zdjęć. W naszym miłym spotkaniu towarzyszyła nam też nauczycielka Patrycji - Pani Beata. Najtrudniej było jak zwykle z wyborem marzenia nr1. Wybór dotyczył pragnienia posiadania nakładki na klawiaturę, która pomoże w pracy z komputerem i wyjazdu do Dysneylandu. Wiedziałam, że bardzo tudno jest podjąć Patrycji decyzję więc podjęłam się , że moje Koło Przyjaciół FMM w ZS nr 18 podaruje dziewczynce taką nakładkę. A więc marzenie nr 1 okazał się wyjazd do Dysneylandu. Cieszymy się bardzo, że mogłyśmy poznać Cię kochana Patrycjo.Życzymy Ci jeszcze wielu spełnionych marzeń i dużo radości.

Dziękuję swoim podopiecznym uczennicom-wolontariuszkom z ZS nr 18, za ich wielkie i dobre serce oraz pracę przy pakowaniu towaru w Tesco na zakup nakładki z klawiaturą do komputera.


 

inne

2009-04-08

Podróż życia-to chyba najtrafniejsze określenie przygody, jaką wspólnie przeżyliśmy podczas spełniania marzenia Patrycji. Wielkie marzenie a wyzwanie jeszcze większe. Pierwszy lot samolotem, pierwszy raz w Paryżu, pierwszy raz w bajce...
Wyjazd do Disneylandu to było to, o czym marzyła Patrycja. Uwielbia oglądać kreskówki i jest wprost zafascynowana niektórymi postaciami z bajek. Widzieć je w telewizji a spotkać na żywo, poprzytulać, pogłaskać jest na pewno ogromna różnicą, dlatego oczekiwanie na wyjazd do Disneylandu było nerwowe i wydawało się wiecznością.

Kiedy poznaliśmy już termin wyjazdu i wszystkie formalności dopięte były na ostatni guzik, spotkałam się z Patrycją i jej rodziną. Wcześniej nie mieliśmy okazji się poznać, ale nie wyobrażałam sobie zapoznawczego spotkania na lotnisku i dlatego kilka dni przed wyjazdem odwiedziłam rodzinę Marzycielki.
Spotkanie pokazało, jak cała rodzina jest przejęta i zdenerwowana wyjazdem. Patrycja i jej młodsza siostrzyczka Weronika starały się mimo wszystko zachowywać uśmiechy na twarzach, a podekscytowanie brało górę nad nerwami.
Po tym spotkaniu ja również uświadomiłam sobie, że nie będzie to tylko zabawa, ale przede wszystkim ogromne wyzwanie. Dla mnie ta podróż również była nowym doświadczeniem i to jeszcze bez znajomości języka francuskiego! W przeciwieństwie do dziewczynek moje nerwy sięgały zenitu, a podekscytowanie zaszyło się strasznie głęboko.
Między wizytą a naszą wyprawą cały czas byłyśmy z mamą Patrycji w kontakcie telefonicznym i wszelkie wątpliwości próbowałyśmy wspólnie rozwiewać.

Wreszcie nadszedł poniedziałek...
O 11.30 przyjechał po mnie kierowca i wspólnie pojechaliśmy po rodzinkę do Murowańca. Wszystko było już spakowane i wystarczyło tylko wrzucić torby do samochodu, pożegnać dziadków i mogliśmy rozpocząć nasz pierwszy etap przygody. Podróż do Warszawy była strasznie wyczerpująca. Na dworze ponad 40 stopni, a klimatyzacja w naszym samochodzie nic nie dawała. Przed lotniskiem zrobiliśmy sobie dłuższy postój na przebranie i prowizoryczne mycie.
Strasznie przejęci, ale pięknie wystrojeni, mknęliśmy dalej, aby tylko zdążyć na samolot. Mieliśmy jeszcze ponad dwie godziny do odlotu, ale kiedy zobaczyliśmy tysiące ludzi zgromadzonych na zewnątrz i ustawionych w bardzo długiej kolejce, zwątpiliśmy, czy te dwie godziny nam wystarczą, aby chociaż odebrać bilety.
Nasz niepokój okazał się jednak niepotrzebny, bo potraktowani zostaliśmy przez pracowników lotniska wyjątkowo, i nie dość, że nie musieliśmy stać w kolejce, to specjalnym samochodem zawiezieni zostaliśmy do samolotu i jako pierwsi mogliśmy zająć w nim miejsca. Sam przelot okazał się mniej stresujący niż myśleliśmy. Mieliśmy na szczęście tylko niewielkie turbulencje i dwie godziny szybko zleciały.
Paryż przywitał nas deszczem i chłodem. Okazało się jednak, że to tylko pogoda spłatała nam figla. Po załatwieniu wszelkich formalności poznaliśmy wspaniałych ludzi o wielkich i gorących sercach. Pod swoją opiekę wzięła nas trójka przyjaciół z Paryża: Wioleta, Asia i Paweł. Po podróży byliśmy strasznie zmęczeni, ale to oni namówili nas jeszcze na zwiedzanie miasta nocą. I było warto. Nie wiadomo czy kiedyś jeszcze będziemy mogli zrobić sobie zdjęcie o północy pod Wieżą Eiffel?a, przejechać pod Łukiem Triumfalnym, czy podziwiać nocne życie na Polach Elizejskich.
Do hotelu dotarliśmy dopiero po godzinie 1 w nocy. Zmęczeni, senni i z mnóstwem wrażeń zapadliśmy w głęboki sen. Obudziliśmy się wcześnie i zaraz po śniadaniu wyruszyliśmy do celu naszej podróży.
Jeszcze tylko kilka chwil dzieliło nas od spełnienia marzenia!!!
Po Patrycji nie widać było ani odrobiny zmęczenia po poprzednim dniu, tylko ogromną radość i niepewność, czy to wszystko będzie wyglądało tak jak sobie wyobrażała.
Rzeczywistość przerosła nie tylko wyobrażenia Patrycji, ale nas wszystkich. Przekraczając bramę Parku Disneya traci się nie tylko poczucie rzeczywistości, ale również poczucie czasu.
Odczucia, które nam towarzyszyły, są nie do opisania. To nie tylko radość, zachwyt czy podziw. Ogarnęło nas wielkie wzruszenie i niedowierzanie, że tutaj jesteśmy.
Podczas pobytu w Parku nasze dobre duszki z Paryża również zapewniły nam osobę do pomocy. Dzięki pomocy Justyny nie musieliśmy stać w kolejce po bilety, udało nam się dostać tzw. niebieska kartę, dzięki której mogliśmy korzystać ze wszystkich atrakcji nie tracąc czasu na stanie w długich kolejkach. A atrakcji było całe mnóstwo.
Niezliczona ilość fantastycznych, kolorowych karuzeli. Przeprawy łódkami po krainie bajek, po morzach Piratów z Karaibów, odwiedziny u Pinokia. Skorzystaliśmy również z przejażdżki kolejką górską, która wbrew pozorom nie była taka łagodna.
Patrycja, mimo nadmiaru atrakcji i widocznego zmęczenia, nie miała nawet najmniejszej ochoty wracać do hotelu. Przecież tyle jeszcze zostało do zobaczenia!
Spacerując po terenie Parku, co jakiś czas spotykaliśmy czarujące maskotki, które z wielką czułością witały Patrycję, a przy tym nie było końca uściskom, całusom i oczywiście wspólnym zdjęciom. Niektóre maskotki składały nam nawet autografy. Mama Patrycji dzielnie walczyła o jak największa ich ilość i musze przyznać, że nieźle jej poszło. Autografy złożyły między innymi takie gwiazdy jak: Minni, Gepetto, Pinokio, Kaczor Donald czy Kłapołuchy.
Co jakiś czas ulicami parku przemierzały kolorowe i rozśpiewane parady mieszkańców. Maskotki świetnie się bawiły, wprowadzając w zachwyt i radość całe rzesze dzieci i dorosłych. Wszyscy jednak z utęsknieniem czekali na tę najważniejszą i najpiękniejszą paradę, która obywała się wieczorem. Biorąc przykład z innych już ponad godzinę wcześniej zajęliśmy miejsca na chodniku, przy ulicy, którą miał przejść korowód gwiazd. Po całym dniu szaleństwa wszyscy byliśmy strasznie zmęczeni, ale warto było czekać. Widowisko było czarujące. Patrycja z siostrą były zachwycone i na ich twarzach była sama radość. Po zakończeniu widowiska udaliśmy się do hotelu na zasłużony wypoczynek. Przecież przed nami był jeszcze jeden dzień zabawy.
We wtorek rano udaliśmy się znowu w odwiedziny do Disneya. Tym razem zwiedzaliśmy Walt Disney Studios. Tutaj również było mnóstwo atrakcji. Przejażdżka wycieczkowym autobusem po terenie Parku z możliwością doświadczenia efektów specjalnych stosowanych w filmach. Przeżyliśmy ogromny pożar, deszcz i trzęsienie ziemi. Ale były emocje!
Udało nam się również polecieć latającym dywanem, wyczarować nowe postacie bajkowe i znowu spotkać całe mnóstwo pluszaków poruszających się wśród odwiedzających. Braliśmy udział w kilku paradach a na koniec oglądaliśmy przemarsz wszystkich mieszkańców Parku. Ale było ich wielu!
Pod koniec dnia wróciliśmy jeszcze na chwile do Parku, w którym byliśmy poprzedniego dnia. Dziewczynki chciały pożegnać Myszkę i innych bohaterów bajek z nadzieją, na powrót do ich cudownego świata. Mimo zmęczenia nie mogliśmy odmówić sobie jeszcze przejażdżki autkami po wyznaczonych torach. Dziewczynki były zachwycone. My zresztą też:)
I znowu dzień powoli się kończył i nasza przygoda z Disneylandem też. Na koniec zrobiliśmy jeszcze mnóstwo pamiątkowych zdjęć i wróciliśmy do hotelu. Tam czekało na nas również mnóstwo atrakcji i po krótkim odpoczynku postanowiliśmy jeszcze z niektórych skorzystać. Dziewczynkom najbardziej podobały się kolorowe kulki, w których mogły wyszaleć się niemalże do utraty tchu.
Przy kolacji zrobiło się strasznie sentymentalnie. Nie mogliśmy uwierzyć, że nasz pobyt w bajce dobiegł już końca i niebawem musimy wracać do domu.
Kolejny poranek zaczęliśmy od pakowania i szybkiego śniadania. Czekali na nas przecież nasi przyjaciele, aby pokazać nam jeszcze, chociaż odrobinę Paryża, tym razem w piękny słoneczny dzień. Niestety z braku czasu podziwialiśmy miasto z okien samochodu i zatrzymaliśmy się tylko w jednym miejscu. Była to kaplica, w której znajduje się ciało św. Katarzyny. Miejsce to słynie z wielu uzdrowień i przepełnione jest ogromna wiarą. Dlatego właśnie nasi przyjaciele nas tam zabrali. Kto wie, może i tym razem zdarzy się cud?

Na lotnisko dotarliśmy w ostatniej chwili. Po czułych pożegnaniach, uściskach i łzach czas było udać się do samolotu. Po niecałych dwóch godzinach byliśmy w Warszawie i nie wierzyliśmy, że jest już po wszystkim. Patrycja była zmęczona, ale szczęśliwa, że jej marzenie spełniło się. Zmęczenie szybko odejdzie a wspomnienia przecież zostaną i będą w pamięci zapewne do końca życia.

Na koniec swojej obszernej relacji, w której i tak nie udało mi się zapisać wszystkich naszych wspólnych przeżyć, chciałam podziękować wszystkim tym osobom, bez których nasza podróż życia nie byłaby taka wspaniała.
To przede wszystkim dzięki pomocy Wioli, Asi i Pawła uniknęliśmy wielu niedogodności podczas pobytu we Francji. Dziękujemy Wam za okazane serce. Jesteście wspaniali!
Dziękujemy Justynie, dzięki której zwiedzanie Parku było dużo łatwiejsze i przyjemniejsze a jej pomoc językowa ułatwiła nam dostęp do wielu atrakcji.
Dziękujemy również Błażejowi, którego spotkaliśmy w Informacji na terenie Parku. Jako jego pracownik doskonale orientował się, z jakich atrakcji może skorzystać Patrycja i dzięki jego pomocy uniknęliśmy wielu przeszkód.
Dziękujemy również naszemu kierowcy, dzięki któremu cało i bezpiecznie dotarliśmy do Warszawy i z Warszawy do domu.
Podziękowania należą się również obsłudze lotniska w Warszawie i Paryżu za udzieloną pomoc.
Dziękujemy również wszystkim ludziom dobrej woli, dzięki którym mógł zagościć na twarzy Patrycji piękny i niezapomniany uśmiech.
Ja osobiście dziękuję przede wszystkim Patrycji, Wiktorii, Gabrysi i Krzyśkowi. Wiele się od Was nauczyłam i to, że mogłam Was poznać jest na prawdę ogromnym szczęściem. Mam nadzieje, że nasza wspólna podróż będzie początkiem naszej przyjaźni.

Patrycja cierpi na porażenie mózgowe, które nie pozwala jej chodzić ani mówić, a jej kolejnym marzeniem jest podróż nad morze. Trzymam kciuki, żeby i tym razem się udało!

________________

Podziękowania

W imieniu naszej córki Patrycji i naszym własnym z całego serca dziękujemy za podróż naszego życia. Podróż ta dała możliwość spełnienia jej największego marzenia - wyjazdu do Disneylandu.
Spędziliśmy wspólnie niezapomniane chwile, skorzystaliśmy z wielu atrakcji na terenie Disneylandu. Przy okazji poznaliśmy wspaniałych i życzliwych nam ludzi, którzy służyli nam nieocenioną pomocą. Dzięki ich zaangażowaniu zobaczyliśmy nie tylko Disneyland, ale również Paryż.
Niestety czas nieubłaganie mijał i nasza podróż szybko się skończyła. Wspomnienia jednak pozostaną do końca życia.

Dziękujemy:
-założycielom Fundacji "Mam Marzenie" oraz osobom w niej pracującym
-Pani mgr Beacie Borkowskiej, która zgłosiła nasza córkę do Fundacji
-ludziom, których urzekła nasza córka i którzy dokonywali wpłat na jej konto

Pozdrawiamy

Patrycja z rodzicami i siostrą Wiktorią