Moim marzeniem jest:

Spotkanie z Arką Noego

Weronika, 6 lat

Kategoria: spotkać

Oddział: Szczecin

Status marzenia: spełnione

Marzenie zostało spełnione dzięki pomocy

pierwsze spotkanie

2006-06-29

Lato i wakacje się zaczęły, ale Fundacja Mam Marzenie nigdy nie odpoczywa. Dzisiaj jedziemy poznać największe marzenie 6-letniej Weroniki chorej na ciężką odmianę wady serca - wspólny pień tętniczy. Wiemy, że dziewczynka ma ograniczone możliwości jeżeli chodzi o poruszanie się, ponieważ bardzo szybko się męczy, dlatego bardzo kocha muzykę. Od mamy dowiedzieliśmy się, że Weronice zepsuło się radio. W takim przypadku nie było mowy o innym lodołamaczu niż radyjko na cd. Lodołamacz, który naprawdę przełamał lody, bo Weronika jest bardzo nieśmiałą dziewczynką, ale bardzo, bardzo wesołą. Swoje największe marzenie zna od dawna, więc odpowiedź na pytanie padła bardzo szybko - chcę się spotkać z Arką Noego, zobaczyć koncert i porozmawiać z wszystkimi dziećmi z zespołu.
Jeszcze przed naszym odjazdem obiecaliśmy Weronice, że na czas oczekiwania spełnienia tego wspaniałego marzenia doślemy płytkę Arki Noego, żeby czas płynął szybciej przy ukochanych piosenkach.

spełnienie marzenia

2007-01-19

Pół roku i 20 dni czekała 6-letnia Weronika z Pyrzan na spełnienie swego marzenia. Miało to nastąpić jeszcze w grudniu ubiegłego roku, ale wrocławski koncert został odwołany z powodu żałoby narodowej (tragedia w Halembie). Drugie podejście też stanęło pod znakiem zapytania, gdy na dzień przed umówioną datą nad Polską rozpętały się wichury i huragany. Prognoza pogody na piątek 19-tego nie była idealna, ale dzięki Bogu wszystko się powiodło. I to jeszcze jak! To był wspaniały, magiczny dzień pod znakiem Arki Noego. Dosłownie, bo zwierzęta towarzyszyły nam na każdym kroku.

Weroniczka przybyła do Poznania z całą świtą. Towarzyszyli jej: siostry (10-letnia Asia i 13-letnia Monika), rodzice oraz Arek i Patryk, uczniowie klasy II f Gimnazjum im. Ludzi Pojednania w Witnicy, która pod opieką wychowawczyni, pani Izy Rebeczko, zaadoptowała to marzenie (fundusze zebrano m.in. podczas sprzedaży ciast w szkole - zdjęcia wkrótce). 3-godzinna podróż nieco ich zmęczyła, mimo iż wspaniały pan kierowca Andrzej Więckowski (dobry duch całej grupy) robił co mógł, aby wszystko szło jak po maśle. Więc od razu ruszyliśmy na Stary Rynek, aby naładować akumulatory.

Specjalnie wybrałem lokal gastronomiczny po drugiej stronie Rynku, aby mieć okazję obejść go dookoła jeszcze przed południem. Rodzina Weroniki jest bardzo skromna, cicha i nieśmiała. Można się od nich uczyć pokory. Widać było ich zażenowanie, kiedy zaproponowałem im poczęstunek hamburgerami, zapiekankami lub kebabem. "Ale myśmy jedli w busie po drodze..." - powiedział tata. "Nie chcemy sprawiać kłopotu..." - dodała mama, mimo iż wcześniej ustalałem z nimi telefonicznie, że o nic nie muszą się martwić. Naprawdę, takim ludziom po prostu chce się pomagać, chce się dla nich poświęcić, chce się widzieć ich szczęśliwymi...

Wybranie posiłku trwało więc dłużej niż przypuszczałem. Dziewczyny dostały po hamburgerze, wśród chłopców najpopularniejszy był kebab, starsi woleli zapiekanki, a Weroniczka poprosiła tylko o frytki. Tych jednak akurat w tym miejscu nie było w ofercie. Skończyło się na tym, że ostatnie zapiekanki i "zastępczego gofra" Weroniczki odbierałem w momencie, gdy cała rodzina podziwiała trykające się koziołki i wsłuchiwała się w poznański hejnał.

Koziołki (pierwszy motyw zwierzęcy) bardzo się podobały, więc można było spokojnie zająć się konsumpcją. Niektórym (bez wytykania palcem Moniko i Asiu ;))) zajęła ona trzy razy dłużej niż samo zamawianie. I jeszcze zostało trochę na podzielenie się z rynkową ptaszarnią, która po już po pierwszym rzuconym kawałku bułki na bruk przyleciała do nas całą chmarą. Weronice bardzo przypadły do gustu gołębie jedzące surówkę z kebabu prawie z ręki ;)

Na pamiątkę pobytu na Starym Rynku w Poznaniu Weronika otrzymała figurkę pieska, którą sama sobie wybrała. I jeszcze poznańskiego piernika. W kształcie Serca oczywiście. Że nie wspomnę o "wymarzonych frytkach", które udało mi się zamówić w drodze do busa, a których spożywanie przez całą rodzinę odbyło się już w drodze na kolejny etap naszej wycieczki.

Stare ZOO w Poznaniu... Super przygoda ze zwierzętami i przemiła pani Agnieszka - nasz przewodnik. Tak w skrócie można podsumować tę wspaniałą wizytę w tym uroczym miejscu. W przeciągu blisko 2 godzin Weronika miała okazję podziwiać rozmaite ptaki, gady, płazy i ssaki. Nie tylko podziwiać, ale i dotknąć, powąchać a nawet pogłaskać! Największe wrażenie na wszystkich zrobił wąż Herman. I ropucha Aga. Że nie wspomne o niespodziewanej wyprawie na Biegun Północny. Jeszcze tylko pragnę podziękować pani Agnieszce za naprawdę wspaniałą opiekę, za fachową wiedzę, za mnóstwo ciekawostek, za cierpliwość i za urok osobisty. Dziękujemy pani Agnieszko! I naprawdę wolimy Panią od tej ropuchy ;))) Po takiej porcji wrażeń łatwo było pani redaktor z poznańskiej Gazety Wyborczej uzyskać zgodę na ekskluzywny wywiad z Weroniką. Artykuł o spełnieniu marzenia małej lubuszanki ukazał się w weekendowym dodatku lokalnym.

Opadające emocje pobudziły do życia inne organy a ściślej rzecz biorąc kiszki. Aby uciszyć ich sławetny marsz wybraliśmy się do Poznań Plaza - czyli największego i najnowocześniejszego centrum handlowego w stolicy wielkopolski. Tylko tam bowiem rodzina marzycielki miała szansę wyboru obiadowej strawy - od makaronów, poprzez bałkańskie pierogi aż do pizzy, shoarm i tym podobnych. Raz jeszcze okazało się, że im więcej wyboru tym większe zakłopotanie. W sukurs przyszedł nam Tom Maltom i jego restauracja Sphinx. Dania obiadowe wyglądały najapetyczniej i tak też smakowały. Na koniec posiłku na Weronikę i jej siostry czekała jeszcze jedna niespodzianka - każda z nich otrzymała po jednym pluszaku przedstawiającym ulubione zwierzaki z wcześniej odwiedzonego zoo. I tak Asia dostała żyrafę, Monika mrówkojada a Weronika żabkę i ... białego kruka w postaci ostatniej (w EMPiK-u) płyty Arki Noego. Radości było co niemiara.

Brzuchy były pełne, ale to nie oznaczało bynajmniej odpoczynku. Czas naglił, więc zaraz po obowiązkowych lodach (kto to widział jeść lody w styczniu!!!!) wsiedliśmy do busa i pognaliśmy co sił w stronę Katedry. Piątkowy korek na Piątkowie przyczynił się do kilkuminutowego spóźnienia, ale dokładnie o 17:45 pod katedrą witała nas przesympatyczna pani Magda Pawlak - opiekunka zespołu Arka Noego. Po serdecznym przywitaniu tylnim wejściem wprowadziła nas do prezbiterium Katedry, gdzie na Weronikę czekał... cały zespół... To było coś niesamowitego.

"Arkowcy" natychmiast otoczyli Weronikę witając ją w swoich szeregach. Chętnie i cierpliwie pozowali do zdjęć, które "trzaskał" pan fotograf z GW. A potem dzieci zaprosiły Weronikę do siebie. Podczas całej Mszy św (z okazji Dnia Babci i Dziadka) Weronika siedziała między członkami zespołu i - co najważniejsze - ŚPIEWAŁA RAZEM Z NIMI kolędy, które Arka Noego wykonywała podczas mszy. Wydawało się, że nie może być już lepiej...

A jednak! Zaraz po mszy zaczęło sie wspólne kolędowanie. Przez ponad godzinę dzieci z Arki śpiewały kolędy i najpopularniejsze piosenki wraz ze wszystkimi zgromadzonymi oraz oczywiście WERONIKĄ i jej siostrami!!!! Najlepiej z całego repertuaru wyszedł im ulubiony utwór Werci - AGUGU. I znów słowa nie oddadzą atmosfery tego mini-koncertu...

To był doprawdy magiczny moment, mama, tata i ja sam mieliśmy łzy w oczach... Marzenie stało się faktem...

Cała magia tego miejsca, wydarzenia i biorących w nim udział wspaniałych ludzi sprawiła, że ciężko było nam się rozstać. Katedra już dawno opustoszała, kiedy dzieci z Arki Noego raz jeszcze zaśpiewały wspólnie z Weroniką jej ulubiony utwór "Agugu" - tym razem a capella. Tego wszystkiego doświadczyła siostra zakonna, która pisze artykuły do "Małego Przewodnika Katolickiego". O nas napisze w wydaniu lutowym. Potem Weronika wręczyła pani Magdzie laurkę z podziękowaniem za cały wieczór. Znalazły się tam jej zdjęcia oraz adres. W zamian za to dzieci z AN podarowały Weronice komplet płyt z nagraniami zespołu oraz oficjalny plakat, na którym wszyscy złożyli swoje podpisy. I tak narodziła się przyjaźń pomiędzy Arką Noego a Weroniką, która będzie trwała długo. Dopóki Arka Noego będzie istniała, dopóki chore serduszko Weroniki będzie biło, a może i jeszcze dłużej. W co szczerze, po dzisiejszym wieczorze wierzę i czego serdecznie życzę naszej szczęśliwej, spełnionej marzycielce.


Wielkie dzięki:
- Gimnazjum im. Ludzi Pojednania w Witnicy, klasa II f (wychowawczyni p. Iza Rebeczko), za inicjatywę i pomysł na zebranie funduszy na to marzenie

- Państwu: R. Sikorski, J. Rudziński, P. Cielecki, M. Czerwiński, W. Giemziak z Witnicy, za pomoc i wparcie finansowe marzenia

- Miejsko-Gminnemu Ośrodkowi Pomocy Społecznej w Witnicy, za wsparcie finansowe marzenia (nieodpłatny transport do i z Poznania)

- Arkowi i Patrykowi - uczniom Gimnazjum w Witnicy, za pomoc przy spełnieniu marzenia

- panu kierowcy, Andrzejowi Więckowskiemu, za profesjonalizm, opiekę, humor i zaraźliwy optymizm

- pani Agnieszce - przewodniczce ze Starego Zoo w Poznaniu, za wspaniałą opiekę, za fachową wiedzę, za mnóstwo ciekawostek, za cierpliwość i za urok osobisty

- największe podziękowania należą się jednak całemu zespołowi i opiekunom zespołu Arka Noego z p. Magdą Pawlak na czele - za wyjątkowe traktowanie podczas całego magicznego wieczoru. Było nam z Wami bardzo dobrze! Bóg zapłać!