Moim marzeniem jest:

Survival z jazdą na quadach

Dominik, 15 lat

Kategoria: zobaczyć

Oddział: Rzeszów

Status marzenia: spełnione

Marzenie zostało spełnione dzięki pomocy

pierwsze spotkanie

2008-05-15

Piętnastoletni Dominik jest facetem, który wie czego chce. Spotkaliśmy się z nim i jego mamą i od razu było widać, że laptop, zasygnalizowany w ankiecie jako marzenie, to nie to. Oczywiście fajnie byłoby go mieć, bo mamy nie stać na taki zakup, ale marzenie jest inne.

Dominik chce przeżyć ostro przynajmniej jeden dzień - i jego marzeniem jest survival, obowiązkowo z jazdą na quadach. Mówiąc o tym marzeniu świeciły mu się oczy, a ręce podkręcały gaz motocykla. Widzieliśmy go w trakcie przedzierania się przez zarośla, pokonywania przeszkód i z pasją prowadzącego po wertepach maszynę, która poddaje się w całości woli tego chłopca. I nie było alternatywy; nawet nie podał nam marzenia zastępczego, jakkolwiek drugą jego pasją jest rysowanie, (może w przyszłości malowanie) - oczywiście obrazów, którego próby- naszym zdaniem bardzo udane - oglądaliśmy w specjalnym zeszycie.

Chciałoby się, żeby mógł pod dobrym okiem nauczyć się technik malarskich, spędzić trochę czasu na plenerach - może uda się nawiązać kontakt z kimś, kto podzieliłby się z Dominikiem swoją wiedzą i umiejętnościami.

Pomożemy mu zrealizować pasję i spożytkować nagromadzoną energię, a artystów malarzy zachęcamy do zaangażowania w rozwijanie zdolności malarskich Marzyciela Dominika.

Do zobaczenia na torze przeszkód.

 

Jeżeli ktoś chciałby pomóc nam spełnić marzenie Dominika, proszę niech pisze na adres koordynatora rzeszowskiego oddziału Fundacji: tomasz.wozniak@mammarzenie.org

inne

2008-10-17

Czas na realizację marzeń. Piątkowego wieczoru wyruszamy z Gorzyc k.Sandomierza w kierunku Warszawy. Razem z Dominikiem jedzie szwagier Daniel. Quady to zabawa zdecydowanie dla facetów, także skład wydaje się odpowiedni. Zobaczymy jak będzie dalej.

Późnym wieczorem docieramy na nocleg do Czerska k. Góry Kalwarii. Trzeba się dobrze wyspać, bo następny dzień zapowiada się na wyczerpujący i pełny wrażeń.

Podczas śniadania przez okno widzimy, jak na podwórko podjeżdża dostawczy samochód z przyczepką, a na niej - nic innego być nie mogło - oczywiście QUADY. Witamy się z naszym przewodnikiem i szefem tego dnia - Marcinem. Po krótkiej instrukcji na temat jazdy czterokołowcami ruszamy. Do dyspozycji mamy 3 maszyny. Największą razem z Marcinem dosiada oczywiście Dominik. Wszystko gotowe. No to ruszamy. Przygodę czas zacząć.

Najpierw jeździmy pośród sadów jabłkowych, których w okolicy jest niezliczona ilość. Pod wprawną ręka Dominika największy quad prowadzi się z każdym kilometrem coraz lepiej. Widać, że właściwa osoba na właściwym miejscu. "Domin" bez problemu radzi sobie wszelkimi przeszkodami, woda głęboka czy płytka nie jest problemem. Podobnie jak nierówności i piaski po dawnym poligonie wojskowym. Z każdą chwilą jest ciekawiej.

Aż tu nagle kolejna niespodzianka. Taka dość mocna. W lesie tuż obok nas pojawiają się komandosi - przynajmniej na to wskazuje ich ubiór. Dominik "raz - dwa" przebiera się w przygotowany strój i razem z ekipą wyrusza na zdobywanie pozycji nieprzyjaciela. Z takim zawodnikiem wynik konfrontacji jest oczywisty - lotnisko, bo taki był cel, zostało zdobyte.

Teraz czas na coś do jedzenia. Oczywiście ognisko, kiełbaska smażona własnoręcznie i można ruszać w dalszą podróż. Już do końca dnia i sił Dominik mógł sprawdzać wytrzymałość swoją i quadów. (Tutaj swoje 5 minut miał też i Daniel - piękna świeca na czterokołowcu - ale Panie Kierowco, po co ten upadek na plecy  - dobrze, że na piasek). Ale wszystko co dobre kiedyś się kończy. Ta przygoda też.

Wieczorem, już na spokojnie, zwiedzanie zamku w Czersku. Dwie wieże udostępnione do zwiedzania zostały zdobyte. A z samej góry mogliśmy obserwować okolicę. Na horyzoncie słońce leniwie zachodziło kończąc dzień ...

Kolacja i zasłużony odpoczynek to ostatnie punkty programu tego wyjątkowego dnia. Wypada jeszcze wspomnieć o pogodzie, która tego dnia była idealna na survivalowe przygody. A dookoła prawdziwa złota polska jesień. W drodze powrotnej 'Domin' zapewniał, że quady i adrenalina to jest to. A 'banan', który przez cały dzień nie znikał z jego twarzy jest tego najlepszym dowodem.  

 

Gorące podziękowania dla firmy SSQuadi szefa Pana Marcina.