Moim marzeniem jest:

Wielofunkcyjny telefon komórkowy

Miłosz, 8 lat

Kategoria: dostać

Oddział: Poznań

Status marzenia: spełnione

pierwsze spotkanie

2008-02-27

W progu domu 8-letniego Miłosza przywitała nas uśmiechnięta mama chłopca, która z niecierpliwością wyczekiwała naszego przybycia. Uśmiech na jej twarzy towarzyszył nam do końca wizyty i sprawił, że poczuliśmy się jedną rodziną. Łączył nas przecież jeden cel : spełnić marzenie bardzo chorego, bezradnego w swej chorobie chłopca, sprawić, aby na jego zatroskanej dziecięcej buzi pojawił się uśmiech. Z mamą Miłosza powitali nas również jego bracia: 11-letni Patryk oraz 4-letni Kacperek, który od razu dał się poznać jako zabawny i dowcipny dzieciak.

Gdy weszliśmy do pokoju Miłosza, chłopiec leżał na łóżku. Czekał na bajkę i na nasz przyjazd, ale zmęczony zasnął i nasze wejście zbudziło go ze snu. Może śnił o marzeniach? Może właśnie spełniało się któreś z nich?

Postawiliśmy lodołamacz obok łóżka dziecka. Miłosz nie chciał rozpakować pudełka, ale znał jego zawartość. W pudełku przewiązanym zieloną wstążką czekała na niego gra Jenga. Bracia na powitanie otrzymali karty uno, książeczki z tysiącami naklejek. Prezenty sprawiły im wiele radości.

Miłosz przez cały czas nie ukrywał zdenerwowania i łez, nie był dzisiaj w najlepszym stanie. Postanowiliśmy nie przedłużać wizyty, i już mieliśmy... ale w tym momencie Miłosz poprosił brata, żeby go wyręczył i narysował jego marzenia. Patryk, jak na starszego, dobrego brata przystało, ochoczo rozpakował kolorowe kredki i zabrał się do rysowania. Młodszy brat - Kacperek, towarzyszył mu z uśmiechniętą buzią przyglądał się, jak na białych kartkach pojawiają się wesołe kolory. Kacper cały czas do wszystkich się uśmiechał. W pewnej chwili powiedział, wtrącając się do jakiegoś wątku rozmowy: "Moje buty i spodnie szybko biegają". Stwierdzenie to bardzo rozbawiło domowników. Zaczął się śmiać nawet Miłosz!

Po czarodziejskich słowach Kacperka, które rozsiały ogólną wesołość, zrobiło się sympatycznie i miło. Patryk skończył rysowanie i przedstawił wszystkim swoje dzieło. Trzeba przyznać, że rzetelnie wykonał to, o co prosił go Miłosz. Z przyjemnością obejrzeliśmy z dwa rysunki przedstawiające marzenia naszego marzyciela Miłosza. Na pierwszym był silnikowy kład. Na drugim telefon komórkowy z wieloma funkcjami, który miałby umożliwić Miłoszowi kontakt z rodziną, w chwilach, gdy będzie w szpitalach daleko od domu, daleko od mamy...

Zabraliśmy rysunki i na koniec spotkania zrobiliśmy pamiątkowe zdjęcia. Miłosz chętnie do nich pozował, a uśmiech, który pojawił się na jego twarzy za sprawą Kacpra ... i może trochę dzięki nam, rozgościł się na niej na dobre. Żegnaliśmy się radośnie, bo wiedzieliśmy, że już wkrótce znowu się spotkamy!

inne

2008-03-30

Słonecznym marcowym popołudniem miło nam było odwiedzić Miłosza, bo ta wizyta miała być dla dziecka wyjątkowa; chłopiec nie wiedział, że przyjedziemy spełnić jego marzenie. U progu domu przywitała nas serdecznym uśmiechem mama Marzyciela i Patryk, starszy brat Miłosza.

Zastanawialiśmy się jakie reakcje wywoła telefon komórkowy z aparatem, radiem i odtwarzaczem mp3. Gdy powiedzieliśmy Miłoszowi, że przyjechaliśmy spełnić jego marzenie i podaliśmy mu pięknie zapakowany i przewiązany zieloną wstążką telefon, od razu rozpakował pudełko.

Zauważyliśmy, że na dziecięcej buzi pojawiły się rumieńce. Sygnalizowały, że prezent wywarł na nim duże wrażenie, a przecież należało jeszcze dobrać się do akcesoriów, i "rozpracować" tajniki obsługi. Miłosz był bardzo podekscytowany. Z zapartym tchem zrobił kilka zdjęć, wpisał do książki telefonicznej wszystkie najważniejsze telefony: do mamy, taty i kochanej babci, podłączył słuchawki, ustawił radio. W jego oczach widzieliśmy podziw dla tego cuda techniki.

Miłosz "dobrał" się do gier. Ku naszemu zdziwieniu nie potrzebował żadnych wyjaśnień, żadnej instrukcji. Szybko zorientował się, który z przycisków należy przycisnąć. Dorośli mieliby z tym nie lada kłopot, a nasz Marzyciel bez problemu wgłębiał się we wszystkie tajniki swojego telefonu. Mama chłopca nie mogła wyjść z podziwu, jak świetnie Miłosz radzi sobie z tym prawie kosmicznym urządzeniem, Szczęśliwy chłopiec zapomniał o naszej obecności, a my patrzyliśmy na tę radosną, pełną zachwytu buzię i po raz kolejny byliśmy pewni, że spełnianie marzeń czyni nasze życie bogatszym.

W pewnym momencie Miłosz zawołał głośno: "spełniło się moje marzenie"! Zatem nasz Marzyciel nie będzie już musiał pożyczać telefonu od nikogo, będzie mógł dzwonić do rodziców gdy będzie w szpitalu w Warszawie. Będzie mógł też robić zdjęcia sławnym ludziom, aktorom i gwiazdom estrady, którzy odwiedzają warszawski Oddział Onkologiczny.

Radość, uśmiech i wdzięczność, czasami nie wyrażona słowami, a tylko wypisana w oczach dziecka, to dla nas drogocenny skarb, który będziemy przechowywać w naszych sercach. Skarbem tym podzielimy się z tymi, którzy pomogli nam spełnić marzenie Miłosza. Im właśnie w tym miejscu pięknie dziękujemy.